Ostatnimi czasy z podziwem obserwuję powstawanie coraz to nowszych projektów. Kiedyś byłoby nie do pomyślenia aby muzyk „zdradził” swój band poprzez skoki w bok z innymi artystami. Dzisiaj wybryki takie nie tylko są dopuszczalne ale świadczą o płodności danego wykonawcy. Może to i dobrze. Pełna dowolność artystyczna potrafi również cementować swój rodzimy zespół.
Nie zdziwiło mnie zatem pojawienie się kolejnego projektu spod znaku Fates Warning i Dream Theater. Mamy tu jednak do czynienia nie tylko ze zwykłym pogrywaniem grupy przyjaciół. Płyta, a raczej EPka „A Twist Of Fate” jest jakby podróżą sentymentalną. Po blisko siedemnastu latach John Arch spotyka się z Jimem Matheosem przy stole mikserskim. Przypomnę tylko, że pan Arch był pierwszym wokalistą Fates Warning, który po nagraniu trzech albumów opuścił zespół w 1986 roku. Mimo, że lista artystów, z którymi współpracował John jest zadziwiająca (m.in.Joe Dibiase, Frank Aresti, Brian Slagle, Bill Metoyer) zawsze będzie on kojarzony z Fates Warning. Aby postawić „Fatesową” kropkę nad „i” w nagraniu płyty „A Twist Of Fate” brał udział obecny basista FW Joey Vera i wszędobylski aktor Tetru Marzeń Mike Portnoy, który wydaje się ostatnio nie odstępować Jima Matheosa na krok:-).
Płyta zawiera tylko dwie kompozycje ale za to jakie? Dwie rozbudowane mini suitki. Dwie rozprawy doktorskie na temat progresywnego metalu. Dwa fajerwerki artystyczne. Wreszcie dwie próbki talentu kompozytorskiego seniora progmetalowej sceny. Mimo, że wygląd czterdziestoletniego Johna Archa w niczym nie przypomina wizerunku tamtego młodego człowieka z okładek pierwszych płyt Fates Warning jego głos wydaje się odporny na działanie nieubłaganego czasu. Faktem jest, że barwa wokalna Johna nie wszystkim może przypaść do gustu. Nie można jednak odmówić mu niebanalnego warsztatu. Dobrze się dzieje, że są jeszcze w świecie muzyki metalowej artyści przez duże „A” stający przed wysoko podniesioną poprzeczką. Strach pomyśleć co by było gdyby na rockowych scenach królowały tylko „growlujące maszyny”.......... Dość już kolejnych wcieleń metalowych terminatorów:-)
Po uruchomieniu „A Twist Of Fate” fan klasycznego progresywnego tupnięcia nie będzie zawiedziony ani zaskoczony. Twórcy tej płyty doskonale wiedzieli czego się od nich oczekuje. Analogie z Fates Warning i Dream Theater są tu wielce zrozumiałe. Jedyny dyskomfort odczuwany po wysłuchaniu „A Twist Of Fate” to ogromny niedosyt. Wydaje mi się jednak, iż krążek ten jest tylko balonem próbnym, sondażem rynku i w niedługim czasie pojawi się pełno wymiarowe wydawnictwo. Jeżeli się mylę to nigdy nie zrozumiem jak można tak rozkochać i porzucić:-).
Póki co cieszmy się tą płytką i śpiewajmy z Johnem „Chayenne I am I am so far away Can you feel our dreams They are slipping away....”.