ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Tomorrow’s Eve ─ Mirror Of Creation w serwisie ArtRock.pl

Tomorrow’s Eve — Mirror Of Creation

 
wydawnictwo: Source Of Deluge 2003
 
1.Prof.Brandon (0:56)
2.Optimization (8:02)
3.Cold Sience (0:56)
4.If Eyes Turn Blind (9:22)
5.Lost (10:26)
6.Live Your Dream (8:55)
7.Next Chapter (0:30)
8.New Orders (8:10)
9.Crazed Gunman (7:07)
10.Mirror Of Creation (2:51)
11.Too Many Lies (2:06)
12.Poin Of No Return (9:27)
13.Tomorrow? (1:12)
 
Całkowity czas: 70:22
skład:
Rouven M.Bitz-voc / Rainer Grund-git / Rene Muller-bas / Oliver Schwickert-key / Oliver Jungmann-dr
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Niezła płyta, można posłuchać.
,0
Dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,9

Łącznie 12, ocena: Arcydzieło.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
30.07.2003
(Recenzent)

Tomorrow’s Eve — Mirror Of Creation

No tak. Teraz przyjdzie mi się tłumaczyć gdyż nie często stawia się okrągłą dychę. Z góry zaznaczam, że nie jestem spokrewniony ani zaprzyjaźniony z żadnym z muzyków niemieckiego Tomorrow’s Eve. Nie widziałem nigdy ludzi na oczy:-) Mało tego. Ich debiutancki album „The Unexpected World” z 2000 roku najzwyczajniej w świecie pominąłem zdawkowym przesłuchaniem w formacie mp3 i w sumie nie żałuje gdyż tamta płyta była lekko amatorską kalką niemieckiego progmetalu chociażby w postaci Superior. Nic ale to zuuupełnie nic nie zapowiadało tego co miało nastąpić trzy lata później. W 2001 roku zespół dokonał personalnego kapitalnego remontu. Pozostali tylko Olivier Schwickert i Rainer Grund. Na początku roku 2002 odnowiony Tomorrow’s Eve dziarsko wkroczył do osławionego (chociażby przez produkcje Vanden Plas) Bazement Studio w Wiesbaden aby dokonać nagrań całkiem nowego materiału. Efektem jest leżący przede mną (na obszytej czerwonym atłasem poduszce) album „Mirror of Creation”.

Album ten zauroczył mnie od pierwszych taktów. Można to jedynie porównać do szukanej przez wszystkich „miłości od pierwszego wejrzenia”:-) Dopracowana, dojrzała płyta konceptualna nie mająca moim skromnym zdaniem równych wśród tegorocznych wydawnictw (oczywiście mówimy tu o gatunku umownie określanego jako „klasyczny progmetal”). Na „Mirror Of Creation” nie znajdziemy jakichkolwiek domieszek w postaci modnego ostatnio powermetalu czy też fusion. Czysty, o wysokiej liczbie karatów kruszec ukuty według najlepszych wzorów zazdrośnie strzeżonych przez „Bogów gatunku”. W sumie niby już wszystko było ale ma się wrażenie, że Tomorrow’s Eve znaleźli złoty środek na nagrywanie świetnego progmetalowego materiału. Tak jakby zespół pokusił się o przesłuchanie tysiąca płyt wybierając z nich nie cytaty ale najlepsze, najbardziej sprawdzone patenty – i to wszystko na tej jednej, jedynej płytce. Kiedyś King Crimson wydało płytę opatrzoną tytułem „Co młody człowiek powinien wiedzieć o King Crimson”. Bez wahania mógłbym opatrzyć „Mirror of Creation” podtytułem „Co młody człowiek powinien wiedzieć o klasycznym progmetalu”:-) Po co kupować setki płyt ? Po co wertować katalogi ? Po co mordować odtwarzacze w poszukiwaniu fajnych momentów ? Wystarczy spokojnie „odpalić” „Mirror of Creation”!!!!

Album rozpoczyna się niepokojącym, fabularyzowanym intro, po którym następuje początek progmetalowej celebry. Trzy połączone utwory o łącznym czasie około 18 minut. Środkowy „Cold Silence” jest króciutką chwilą wytchnienia w niezmordowanej kanonadzie połamanych rytmów, zmieniających się jak w kalejdoskopie tematów i melodyjnej opowieści snutej niezłym (lekko Alderowym) głosem przez wokalistę Rouvena M.Bitz’a. Skojarzenia? Proszę bardzo. Wyobraźcie sobie nastrój płyty „Disconnected” Fates Warning okraszony muzycznymi wibracjami płyty „Very” Dreamscape i „II=I” Andromedy. Dla mnie to mieszanka iście wybuchowa!!! To co dzieje się na wysokości piątej minuty utworu „If Eyes Turn Blind” jest dosłownie progmetalowym wulkanem energetycznym. Przy nieco śmielej odkręconym potencjometrze szczęka muuuuuusi z hukiem wylądować na podłodze. Kolejne utwory też stanowią dłuższe formy muzyczne poprzeplatane krótkimi nastrojowymi miniaturkami z kapitalnym zwieńczeniem w postaci oszałamiającego „Point Of No Return”. Mimo wyraźnego podziału tracków ma się wrażenie odsłuchu jednego, wielkiego, patetycznego i genialnego utworu. Nieprzewidywalność.........tak, to jest chyba dobre określenie na charakterystykę „Mirror Od Creation”. Już się nam wydaje, że rozwikłaliśmy sposób myślenia muzyków, znaleźliśmy ich sposób budowania kompozycji , a tu traaach, kolejna zmiana rytmu , nastroju i koncepcji. I tak przez okrąglutkie siedemdziesiąt minut, które wydają się być skompresowane do niewinnego kwadransa.

Wręcz boleśnie odczuwalne jest poczucie ogromu pracy jaką włożyli muzycy na skomponowanie i nagranie „Mirror Of Creation”. Każda sekunda, ba, nawet ułamki sekund są tu starannie przemyślane i poukładane. Nie sposób nie wspomnieć o perkusiście Olivierze Jungmannie. Sposób jakim operuje on dwiema centralkami jest powalający. Nie jest to mieszanie w stylu chociażby Power of Omens. Słyszymy tu solidne metalowe bębny, których każde uderzenie jest wysoce doskonałe........i to brzmienie. No właśnie. Każdy progresywny metal maniak wie co mam na myśli. Potężna, a jednocześnie klarowna ściana dźwięku penetrująca nasze wnętrzności niczym fale urządzania USG lub RTG:-)

Wspomniałem na początku, iż „Mirror Of Creation” jest albumem konceptualnym. Tematyka nie jest może i nowatorska. Chodzi o futurystyczne manipulacje genetyczne, lęki i niepokoje z nimi związane. Historia może i wyświechtana ale stanowi z wielce fabularną muzyką nierozerwalną całości – i o to właśnie chodzi w albumach tego typu. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie progmetalowej płyty opowiadającej np. o życiu, miłości i rozterkach pana Iksińskiego........ Jednak formuła scince-fiction jest całkowicie na miejscu.

Kochany czytelniku Caladana. Zapewniam, iż w zalewie techniczno-deathowych produkcji oraz coraz większej matematyzacji muzyki progresywnej takie płyty to perełki. Nie przesadzę gdy stwierdzę, że „Mirror Of Creation” śmiało można JUŻ TERAZ zaliczyć do kanonu gatunku!

Tomorrow’s Eve – wielkie brawa, wspaniała robota!!! Chcemy więcej!!!

...............dla takich albumów chce się żyć..............

 
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.