ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Taylor's Universe with DENNER ─ Soundwall w serwisie ArtRock.pl

Taylor's Universe with DENNER — Soundwall

 
wydawnictwo: Marvel of Beauty 2008
dystrybucja: Marvel of Beauty
 
01. Tag Attack [08:06]
02. Step Aside [06:43]
03. Out of Season [06:03]
04. Totally Greek [06:50]
05. Sandwich [07:25]
06. Aspx [08:24]
 
Całkowity czas: 43:33
skład:
Robin Taylor - guitars, bass guitar, piano, organ, mellotron, synthesizers, toy piano, stringman, glockenspiel, percussion, voice, tapes, treatments; Michael Denner - electric guitar; Karsten Vogel - soprano, alto, tenor saxophones; Rasmus Grosell - drums; Louise Nipper - voice; Victoria Bjerre - little voices
 
Brak ocen czytelników. Możesz być pierwszym!
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Brak głosów.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
15.08.2009
(Recenzent)

Taylor's Universe with DENNER — Soundwall

Trzy kwadranse jazzu.

Nie jestem pewien czy autor tej audycji Jan Ptaszyn Wróblewski, byłby zachwycony, gdyby się dowiedział o połączeniu jej właśnie z drugim albumem formacji Taylor’s Universe. Zresztą ja sam nie zakwalifikowałbym tego albumu tylko do jazzu, niemniej jednak to jedno zdanie dość dobrze klasyfikuje płytę na początek. Natomiast, kiedy już się zdecydujemy na jej wysłuchanie... czeka nas sporo niespodzianek.

Robin Taylor, bardzo płodny duński muzyk, multiinstrumentalista (to chyba widać w zestawieniu instrumentów) i kompozytor znany jest głównie z trzech projektów: Taylor’s Free Universe (niektórzy twierdzą, że to brat i przyjaciel a jednocześnie konkurent dla Franka Zappy), Art Cinema (opisywanego już na naszym portalu) oraz właśnie Taylor’s Universe. Album Soundwall nie bez przyczyny posiada w nazwie projektu dodatek: „...with Denner”. Bowiem Denner to... Denner. Michael Denner – dla niewtajemniczonych gitarzysta Mercyful Fate, King Diamond, Force of Evil. No to jedziemy.

Tag Attack... Thrak Attack? Blisko. Choć odrobinę wcześniej (patrząc na historię King Crimson). Rozpoczyna się karmazynowym dziwnym rytmem, gdzie każdy z muzyków żyje w swoim świecie, gra dla siebie, z pozoru chaotycznie, co razem tworzy wspaniałą mieszankę. Schizofreniczne klawisze i bardzo, bardzo niepokojąca gitara. Od samego początku spora ilość używanych instrumentów, zarówno w głównym nurcie jak i w rolach przeszkadzajek. W piątej minucie ten hałas zamiera. Pojawia się czyste piano i zamglona perkusja. Rytm się stabilizuje, a w tle powolutku, powolutku podchodzi do nas... melodia. Pierwsza chyba jasno wyklarowana melodia. Bardzo prosty i wdzięczny pasaż, ale jakże ciekawy. I nagle, gdzieś z początkiem siódmej minuty pojawia się głos Louise Nipper (która jest zresztą inżynierem dźwięku na tym albumie)

Step Aside rozpoczyna się piękna i mocną gitarą oraz lekko przesterowanymi basowymi wstawkami organów. Te prawie siedem minut to wizytówka zespołu. Każdy z muzyków ma tutaj swoje... kilkadziesiąt sekund, abyśmy mogli dokładnie go usłyszeć. Prawdę mówiąc przypomina mi trochę Mike Oldfielda, gdy w Tubular Bells przedstawiał instrumenty (może to przez wiodący glockenspiel?). Tutaj spotkamy podobne zagranie, ale w bardziej psychodeliczno-jazzowym klimacie. Zamierający rytm, cisza, powrót ostrej gitary. Świetne saksofony – a ma duże doświadczenie w tym temacie Karsten Vogel (Burnin' Red Ivanhoe, Secret Oyster) - i oszalała perkusja. Mnóstwo zawodowej gitary, prawdziwie heavy-rockowej. Doskonałość.

Out Of Season rozpoczyna się typowym dla progresywnego początku lat siedemdziesiątych brzmieniem klawiszy i trochę innymi niż zazwyczaj dźwiękami fortepianu (jakby przepuszczonymi przez jakąś mała skrzyneczkę?). Nagle klimat się zmienia, a my przenosimy się kina. Bo to, co dostajemy to najprawdziwsza, fenomenalna ścieżka filmowa bliska takim artystom jak Alfred Hitchcock czy Werner Herzog. Ciekawe pasaże, zapętlone gitary, instrumenty perkusyjne i piła. Takie to dźwięki tu usłyszymy.

Totally Greek to mocno zmierzwiony kawałek. Pierwsze dwie trzecie utworu jest spokojna ballada, z dzwonkami, lekkimi klawiszowymi pasażami i lekkimi wokalizami (no może ta-tata-ta, la-la, pam) Louise. Spokój, słoneczne popołudnie, lekkie cykanie świerszczy i cisza. Cisza przed burzą. Bowiem ostatnia cześć utworu to potężne jazz-rockowe granie zagrane na 6/8. Gitara, perkusja, klawisze i inne instrumenty tworzą bardzo wybuchową mieszankę fusion w najlepszym wydaniu. Partie instrumentów są coraz mocniejsze i bardziej zagmatwane. W pewnym momencie gitara brzmi sama, co mi od razu skojarzyło się z solówkami Anthimosa Apostolisa.

Sandwich należy do saksofonów. Od nich się zaczyna i dźwięczą w nim cały czas. Pojawia się tam Robin Taylor, samplując trochę dźwięki, głównie puściwszy je od tyłu. W drugiej minucie pojawia się delikatna perkusja i trwa z nami przez większość utworu. Na tle perkusji, klawiszy i sampli swoja historie opowiada Garbarkowy saksofon altowy, (choć jest utrzymany w radosnej raczej nucie). Niemniej jednak świetnie brzmi.

Aspx zamyka płytę. Na początku dostajemy dziecinnie brzmiące sample wypowiedzi oraz cichutko zbliżający sie rytm: klawisze, perkusja i Hammond B-3. Te dziecinne wypowiedzi to zaproszony gość Victoria Bjerre. Utwór powolutku, powolutku nam się rozkręca. Dochodzi więcej instrumentów, perkusje jest coraz bardziej rozbudowywana, klawisze brzmią nieco mantrycznie wojując trochę z Hammondem i przegrywając oczywiście. W pewnym momencie pojawia się gitara, która wygrywa nam przedziwne pasaże dość mroczne. Pasaży i zagrań poszczególnych instrumentów jest tu dużo, prym zaś wiodą gitara i organy Hammonda. Swirling, swirling terminations.

Fusion, rock progresywny i jazz-rock żyją i mają się dobrze. Co udowadnia Robin Taylor ze swoim zespołem. Nie jest to tylko nostalgiczna pocztówka z przeszłości, ale nowe ciekawe odkrywanie muzyki. Jedna z najlepszych dla mnie płyt ubiegłego roku.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.