Pierwszy raz z tą muzyką zderzyłem się oglądając jak dla mnie genialny film „Into the Wild” w reżyserii Sean’a Penn’a. Po obejrzeniu tej produkcji jedyne na co miałem ochotę, to spakowanie się i ucieczkę do najbliższego lasu. Obraz Penn’a genialnie wpisywał się w moją filozofię. Jak się okazało w filozofie Vadder’a chyba też, skoro postanowił on napisać muzykę podobno jeszcze przed obejrzeniem filmu. Pierwszym utworem jaki usłyszymy na filmie jest Guaranteed, którego sielankowość i akustyczna prostota ujęła mnie od pierwszego usłyszenia. Wszystko co usłyszałem później było potwierdzeniem jakość tej muzyki. Później jak się okazało właśnie Guaranteed zarobił Złoty Glob, choć moim zdaniem całej muzyce należał się Oscar.
Na początek trzeba powiedzieć, że soundtrack ten jest zarazem pierwszą solową płytą Vadder’a ( wokalisty Pearl Jam dla niezorientowanych). Album w większości utworów to typowy przedstawiciel muzyki „unplugged”, który ostatnio tak często jest wykorzystywane przez naszych rodzimych wykonawców. Oczywiście oprócz gitary usłyszymy inne instrumenty jak: ukulele (Rise), sporadycznie bębny, klawisze ( the Wolf). Taka ascetyczność formy powoduje dodatkowo, że muzyka jest nieskomplikowana, a schematy prostych piosenek pojawiają się tutaj dość często. Nie znaczy to jednak, że jest to wada tego dzieła. Vadder potrafił wykorzystać tą prostotę tworząc cholernie klimatyczny album, oddając idealnie klimat samotnego rozkoszowania się przyrodą i zadumy. Jak w soundtrackach bywa część muzyki ma tekst część jednak samą muzyką pozawala nam poczuć że znajdujemy się gdzieś w amerykańskiej głuszy. Odczuwalna jest fascynacja folklorem, która daje nam poczuć prócz dziczy, prowincjonalny dziki zachód. Na koniec tej części recenzji dodam, że głos Eddie’go naturalnie współgra z muzyką dodatkowo wzmacniając przekaz jaki niesie ta płyta.
Głównym wątkiem albumu jest wejście w głąb siebie i poszukiwanie radości z życia poza pożądaniem wypływającym z życia społeczeństwie. Współczesny świat kreuje człowieka „głodnego przyszłym głodem”, wyalienowanego od natury i ten konsumpcyjny świat krytykuje Vadder. W ślad za stoikami, namawia do porzucenia ścieżki potrzeb konsumpcyjnych
Oh, it's a mystery to me
We have a greed with which we have agreed
And you think you have to want more than you need
Until you have it all you won't be free
Narrator zrywa ze świadomą umową społeczną, nie chce być już częścią uporządkowanej społeczności, która więzi jego indywidualność. Wolności upatruje w potrzebie obcowania ze światem bardziej prawdziwym, czyli powraca do przyrody pasjonat filozofii Rousseau.
On bended knee is no way to be free lifting up an empty cup I ask silently that all my destinations will accept the one that's me so I can breath
(…)I knew all the rules but the rules did not know me guaranteed...
Vadder zrobił kawał dobrej roboty tworząc chyba idealną ścieżkę dźwiękową do tego obrazu. Uczula ludzi, że są jednostkami w społeczeństwie, że nie trzeba podporządkowywać się jednemu modelowi postępowania, a w jaki przeżyjemy życie zależy tylko od nas samych.
Such is the way of the world You can never know Just where to put all your faith And how will it grow
Trzeba pamiętać jednak, że te złote myśli nie są traktowane 100% bezpośrednio, w końcu i ten album jak i film jest częścią kultury masowej – czyli krytykując życie społeczne, korzysta z owoców życia społecznego. Na koniec Eddie przypomina, że człowiek mimo wszystko, nieważne jak bardzo by chciał, nie może żyć sam.
Long nights allow me to feel...
I'm falling...I am falling
The lights go out (…)
Ocenę obniżyłem o jeden punkt biorąc pod uwagę fakt, że dwie piosenki z płyty są coverami Hard Sun autorstwa Gordon’a Peterson’a oraz Society autorstwa Jerry'ego Hannan’a, musze obniżyć punkt za brak kreatywności, skądinąd oba utwory są jednymi z najlepszych na płycie. Po za tym album jest dość krótki, chociaż nie miałem okazji słuchać jego cyfrowego odpowiednia z iTones, który trwa przeszło 48 minut.