ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Sing Sing Penelope ─ We Remember Krzesełko w serwisie ArtRock.pl

Sing Sing Penelope — We Remember Krzesełko

 
wydawnictwo: Electric Eye Studio 2008
 
01. No Title [06:35]
02. James Bond [07:25]
03. Talkin' [04:05]
04. Farewell Dutch Hering [10:24]
05. It Has Just Begun, Doctor [10:28]
06. Third Man On The Moon [07:43]


PLUS: We Remember Krzesełko (video) [03:23]
 
Całkowity czas: 50:03
skład:
Tomek Glazik - saksofon tenorowy i barytonowy, syntezator; Rafał Gorzycki - perkusja; Wojtek Jachna - trąbka; Daniel Mackiewicz - fortepian elektryczny, syntezator, perkusjonalia; Patryk Węcławek - kontrabas, gitara basowa
GOŚĆ: Sebastian Gruchot - skrzypce
 
Brak ocen czytelników. Możesz być pierwszym!
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Brak głosów.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
10.02.2008
(Recenzent)

Sing Sing Penelope — We Remember Krzesełko

 
W kilka tygodni po bardzo udanej EUROPAE znowu mamy okazję do obcowania z Rafałem Gorzyckim i jego kompanią. Z tą różnicą, że Ecstasy Project Quintet, to diametralnie inna formacja od Sing Sing Penelope. I zupełnie inne dźwięki spotykamy. Obie formacje łączy Rafał i północna część Polski. No i jazz. Na tym koniec.
 

We Remember Krzesełko to pięćdziesiąt minut zawarte w sześciu ciężkich, smutnych kompozycjach. Przygniatający No Title rozpoczynający ten album przenosi nas gdzieś na peryferia mongolskich stepów. Prym wiedzie tu Sebastian Gruchot, który jako gość przepięknie rozpoczyna skrzypcowymi frazami ten utwór. Skrzypiec jest tu zresztą więcej, nie tylko w tym utworze. Po chwili dołączają do nas ciężkie basy i trąbki oraz dociskająca nas, co jakąś chwilę perkusja. Robi się trochę łagodniej po wejściu syntezatorów, ale i one przegrywają z posępną, pogrzebową barwą połączonych sił dęciaków i skrzypiec.

 

James Bond to ponad siedmiominutowa impresja na temat przygód najsłynniejszego agenta JKM. Urzekło mnie od samego początku granie Rafała. Tak mi bliskie do zagrań z sekcji Pat Metheny Group. Nazywam to perkusyjnym pociągiem, bo słuchając tych rytmów czuję jakbym jechał w daleką, nieskończoną podróż. Pojawiają się tu impresje saksofonu i trąbki - bardzo interesujące, a także organowa, (hammondopodobne) podkłady serwowane przez Daniela. Ale jest tu też coś, co może nas zaskoczyć – podwójna perkusja. Pytanie dla słuchaczy, jaki duet tutaj gra: Rafał i Patryk, czy może Rafał i Daniel? Zagadka – być może do rozwiązania podczas koncertów. Niemniej jednak brzmi fantastycznie.

 

Talking’ – rozmowa piasku, wody, słomy, wiadra, powietrza, rozgrzanego naprężającego się metalu, wiatraków, starego domu i pieca kaflowego. Krótka, odnaleziona przypadkiem i zagrana przez zespół dla potomności. Rozmowa prowadzona w przedziwnym języku, gdzie tylko rozmówcy wiedzą cokolwiek o tempie, tonach, barwach. Cała reszta, nieznająca tego języka, słyszy tylko niczym niepołączoną ze sobą plątaninę dźwięków.

 

Farewell Dutch Herring to pierwszy utwór, z jakim miałem przyjemność się zapoznać, na kilka tygodni przed oficjalną premierą. Przepiękna, długa psychodeliczna kombinacja najwyższej klasy muzyków i możliwości ich instrumentów. Rozpoczyna się hammondowym świdrującym pasażem, do którego dołączają się inne instrumenty. Szczególnie przypadł mi do gustu motyw trąbki, który niby jest prosty, ale szalenie wciągający. Do niego dochodzą wtórując mu inne instrumenty, wszystko zaś rośnie nabrzmiewa i kumuluje się. Gdy trąbka cichnie pojawiają się przetworzone, opętane przez zakazane duchy z południowej Afryki, skrzypce. Gdy już wydaje się, że opanowały cały utwór, powraca trąbka i towarzyszące jej dęciaki. Robi się coraz mroczniej i ciężej. Nagle wszystko zamiera, pozostaje lekki bas i perkusja. W końcu i one się poddają i okazuje się, że całością rządziły organy. One, bowiem są początkiem i końcem tej kompozycji.

 

It Has Just Begun, Doctor – kolejna długa kompozycja, gdzie wita nas szum deszczu i odległa burza. Utwór zdecydowanie niepolecany osobom o słabych nerwach. Co jakąś chwilę słychać przypadkowe uderzenia Rafała – w różne metalowe części zestawu perkusyjnego. Jakieś kojarzące się z krautrockiem elementy elektroniczne. Słychać, że gra Daniela bardzo się liderowi spodobała. Na tyle, że kolejny długi utwór bazuje na owych organowych dźwiękach, – co ciekawe bliskich EPT. Dużo, dużo tu improwizacji, jeszcze więcej psychodelii. Kompletny brak rytmu, atonalne dźwięki, dziwaczne, trudne do wychwycenia zmiany rytmu. Dużo tu zagrań znanych z albumu Umma Gumma (zwłaszcza jego drugiej części)

 

Płytę kończy Third Man On The Moon, krótsza, zdecydowanie bardziej melodyjna kompozycja. Tutaj zespół pozwolił sobie na długa improwizację oparta głównie na monumentalnym podkładzie organów oraz dziwnie, jakby lekko przetworzonej trąbce. Choć może to być tylko moje odczucie. Perkusja gra jakby trochę w swoim rytmie, dokładnie nie wiemy, w którym kierunku zmierza, ale jakoś jest nie do końca zgrana z reszta. Oczywiście obserwacja jest całkowicie błędna. Wszystkie dźwięki są zaplanowane i zrealizowane tak jak założyli twórcy... A może jednak nie.

 

Dodatkiem do płyty jest krótki materiał wideo autorstwa Daniela Mackiewicza pod wszystko mówiącym tytułem We Remember Krzesełko. W niezwykły sposób opowiada on historię wycieczki krajoznawczej słynnego już Krzesełka. Wycieczki bez szczęśliwego zakończenia. Psychodeliczny minimalizm stanowiący tło do tego obrazu, jest szczególnie ciekawym fragmentem muzycznym albumu. A każdy, kto obejrzy film, również będzie pamiętał Krzesełko.

 

I REMEMBER KRZESEŁKO

 
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.