Nie wierzę w przypadki.
Płyta długo przeze mnie oczekiwana. Pewnie dlatego, że Realium bardzo mnie zauroczyła. Kiedy Rafał napisał, że właśnie kończą mastering w Yacob Records, już się nie mogłem doczekać. Wreszcie paczuszka pojawiła się w skrzynce. Kilka dni nosiłem ją w plecaku (natłok pracy i zero wolnego czasu, nie ma więc jak przesłuchać). W końcu się udało. Kolejna nocna zmiana w pracy, ale spokojniejsza, bez natłoku zadań, można będzie posłuchać płyty.
W zapowiedzi do albumu (druga strona okładki) znajdziemy zapis: „Gorzycki patrzy na muzykę poprzez jej dwudziestowieczne zmagania. Wychodząc od improwizacji i jazzu coraz uważniej kieruje swój wzrok w stronę doświadczeń kameralistyki europejskiej ubiegłego stulecia; w niej poszukuje treściwych rozwiązań dla swoich muzycznych poszukiwań. Muzyka dojrzałej Europy przetrawiona w atonalności, neoromantyzmie i minimalizmie jest mu oparciem w jego poetyckich wycieczkach w stronę Europy niemożliwej, Europy bez zgiełku, Europy filozofów, artystów i rzemieślników. Dla tej wizji z zainteresowaniem studiuje bogate dziedzictwo awangardy minionego stulecia. Ze swoim zespołem, którego członkowie wywodzą się z kręgów muzyki klasycznej kolejny raz prowadzi dyskurs o pięknie i liryzmie wyzbytym presji hałaśliwego komercjalizmu. Ecstasy Project opowiada nam o tym, że Europea jest piękna i mądra swoim doświadczeniem. Słuchajmy, choć przecież bardzo często trudno jest nam w to uwierzyć... ZbyZiel” Całość materiału została nagrana w pałacu w Ostromecku na dzień przed moimi urodzinami. Tak więc chcąc, nie chcąc prezent jest.
Coś w tym jest. Zdecydowanie łagodniejsza od poprzedniego albumu formacji. Z pewnością wpłynął na ten fakt poszerzony skład muzyków. Muzyków, którzy kształcąc się klasycznie – chcąc nie chcąc w codziennych ćwiczeniach wracają do dorobku artystów średniowiecznych. Stąd tez tytuły utworów, które dla znawców tematu, będą mówiły wszystko, zaś dla laików – będą stanowiły interesująca zagwozdkę (przynajmniej taką mam nadzieję).
Maestoso Non Troppo rozpoczyna się klasycznie, skrzypcami i lekkim wspomnieniem Realium. Jest bardzo melancholijnie, po chwili wchodzimy do Europy – odzywa się wibrafon. Kurcze, ależ to ciekawie brzmi. Minimalizm, to główny nurt kierujący tym utworem. Nie ma tu żadnego zbędnego dźwięku, i nie ma też ich samych zbyt wiele. W Sempre Adagio usłyszymy więcej perkusji, więcej skrzypiec. Te ostatnie zresztą wiodą w tym utworze główną rolę. Allegro Vivace Animato – skojarzyły mi się z francuską riwierą z lat sześćdziesiątych i lekkimi filmami kryminalnymi. Doskonałe fragmenty jako podkład pod obrazy z kamery – oczywiście czarno-białe. Solo Misterioso – to krótkie wprowadzenie do kolejnego utworu. Tylko półtorej minutki, jakieś delikatne zwiewne mgiełki, choć lekko niespokojne. Adlibitum – Allegretto Rallentando. Wreszcie Rafał wychodzi na pierwszy plan. Nie żeby mi się nie podobały inne instrumenty, jest wręcz przeciwnie. Ale jakąś taką słabość mam do perkusji. Jeden z moich ulubionych, a także najważniejszych utworów. Świetnie brzmiące perkusyjne zagrania, niskie „doomowe” skrzypce, oraz smutny, psychodeliczny flet. Wibrafon rozbroił mnie totalnie. Dawno tego instrumentu nie słyszałem, a na płycie jazzowej – chyba w ogóle (przynajmniej w takim brzmieniu). Brzmi niesamowicie. Utwór przeskoczył do początku w momencie gdy licznik wskazywał 2:17 – co spowodowało ponowne odtworzenie pierwszej części. Utwór przeskoczył dokładnie o 3:20 nad ranem ostatniego dnia miesiąca listopada. Solo Con Espressione – pomyślałem sobie, że tak właśnie włosi pija poranne espresso. Łykają gorącą, czarną i gęsta jak smoła malutka kawę, szybko popijają woda i Ida do pracy. Zauważyłem że zajmuje im to mniej niż dwie minuty. Trochę dmuchają (jak Tomasz) potem szybki łyk i woda dla ochłodzenia i zniwelowania maksimum goryczy. Moderato Recitando to dyskusja moderowana, dyskusję prowadzą skrzypce, flet i perkusja, moderatorem jest wibrafon. Okazuje się jednak, że ta Europa wcale nie jest średniowieczna. Dużo w niej nowoczesnych technologii. Długa, odważna i rzeczowa dyskusja. Na szczęście pod koniec utworu panowie nie wyglądali na pokłóconych. Solo Con Dolore to smutny solowy popis, zbliżony do dokonań Levina znanych z albumu „From The Cave Of The Iron Mountain” Andantino Grazioso Cantabile jakieś dziwne reminiscencje do Realium, choć nie brakuje obrazów z dobrych europejskich filmów. Solowe fragmenty skrzypiec i fletu, a perkusja jakby tylko mimochodem się pojawiała. Brawa dla Rafała za umiejętne dyrygowanie. Kończący płytę Andante Con Melanconia cos wspólnego z melancholia ma. Dużo wibrafonu, urywany flet, potem skrzypce – instrumenty jednak przenikają się i zamieniają rolami co jakąś chwilę. Rafał wyszedł chyba z sesji przed tym nagraniem i może dlatego urywa się nagle. A może muzycy improwizowali i nagle wszedł Rafał? Nieważne. Brzmi doskonale.
PS. Może te tytuły jednak nic nie znaczą? Może to tylko zabawa słowami?
Nie wierzę w przypadki. Ale dokładnie o 3:20 w piątek 30go listopada odeszła bardzo bliska osiemdziesięcioletnia osoba, a owe przypadki odkryłem dopiero nad ranem.