01. Keep Tonight [04:03] 02. Fame And fortune [04:01] 03. Heart Over Mind [04:13] 04. This Is My Heart [03:56] 05. Strenght Over time [04:31] 06. Another You [04:56] 07. Fist Full Of Heat [04:37] 08. Love's Gone Wrong [03:52] 09. Night moves [05:07] 10. Danger Of Love [05:08] 11. Making Up For Lost Time [04:21] 12. Arms Of Love [04:09]
Całkowity czas: 53:01
skład:
Joe Lynn Turner - vocals and background vocals, Dennis Ward - bass, background vocals, additional guitars and keyboards, Uwe Reitenauer - rhytm and solo guitars, Chris Schmidt - drums, Jochen Weyer - keyboards
I to w zasadzie najważniejsza informacja o tej płycie. Tu w zasadzie recenzja mogłaby się zakończyć, bo ci co znają temat, wiedzą o co chodzi. Ten znany, sławny, lubiany wokalista postanowił użyczyć swojego głosu jako przewodnika dla innych muzyków? No, nie do końca. Choć w zasadzie na całej płycie najważniejszy jest jego śpiew. Bo jego gardło ma tę barwę, którą zawsze kochałem. W porządku, jasne, to oczywiście Frontiers Records, więc znowuż hard / soft rock. Ale za to z najlepszego okresu, czasów MTV i przełomu dekad, jakieś mniej więcej dwadzieścia lat temu. Zdarzyło się bowiem że w dalekiej Italii dwaj przyjaciele i fani tej właśnie muzyki Serafino Perugino (Frontiers Records President) i Mario de Riso (Frontiers Label Manager) dostali od dziennikarza kasetę podpisaną: „Joe Lynn Turner – niepublikowane demo drugiego albumu” Z początku Joe nie zamierzał ich wydawać, skoncentrowany na działalności w innych muzycznych rejonach. Ale koledzy znali też Jima Peterika (Survivor, Pride Of Lions). Jim zaprosił Joe do współpracy przy kilku piosenkach podczas sesji nagraniowej do albumu Deep Purple „Slaves and Masters”. Po zakończeniu pracy zostało trochę wolnego czasu, przypadkiem też w okolicy pojawili się wolni muzycy i udało się doprowadzić do nagrania od nowa utworów demo i wydania ich pod szyldem Sunstorm. Przenosimy się więc do centrum świata, gdzie albumy są zorientowane na rock (AOR).
Dalej wszystko jest już jasne: krótkie utwory, romantyczne, rockowe, często pościelowe, zbudowane standardowo. Nadające się do jazdy samochodem, przyprawiające o ból głowy w nadmiarze i jakoś tak miło łaskoczące za uchem, gdy wracają wspomnienia tego zupełnie przecież innego świata. Ponad godzina nie najgorszej muzyki, ciekawych gitar, dobrej choć przewidywalnej sekcji rytmicznej, ale przede wszystkim klasycznego już głosu Joe.