Pierwsza solowa płyta artysty, który w zeszłym roku obchodził trzydziestolecie pracy twórczej. Zaskakujące. Artysta znany z takich ikon hard rocka jak City Boy, Steelhouse Lane, Streets, House of Lords, Fiona czy bardziej może znanych Seventh Key lub Kansas (choć w tym ostatnim nie bezpośrednio – szczegółów szukajcie w historii formacji Streets) dopiero teraz znalazł chwilę na wydanie solowego dzieła. Choć Mike jest Brytyjczykiem, to od wielu lat mieszka i tworzy w Stanach. To z pewnością jest przyczynkiem do tego charakterystycznego amerykańskiego brzmienia. Tak, z pewnością płyta dobrze się wpisuje w tamtejszą kulturę. Nowhere Land, bardzo mocny i ciekawie zaaranżowany utwór tytułowy wprowadza nas na tereny wielkich, amerykańskich przestrzeni. Jest tu kilka długich kompozycji, z których na czoło wybija się Come To Me – trwający ponad osiem minut. Spokojny cichy akustyczny początek, odrobinę przypominający początek San Jacinto Petera Gabriela. Ktoś gdzieś napisał… „Każda dziewczyna będzie Twoja przy tym utworze”. Ale myślę że dziesięć lat temu. Muzyka wprawdzie jest ciągłością, ale czasy takich pościelowych, leciutko tylko romantycznych utworów chyba minęły. Z pewnością minęły dla mnie i ja bym nie zaryzykował. Co nie znaczy, że nie można spróbować. Solóweczka jest prześliczna i słodziutka, może zadziała. Do kolekcji dołącza jeszcze Beyond The Pale, dzięki czemu nastrój pogania nastrój. Ale inne utwory tez całkiem dobrze się bronią. Strength To Carry On zdecydowanie zapada w pamięć. Słychać dużo uczucia włożonego do tych nagrań i duże doświadczenia zarówno muzyczne jak i kompozytorskie lidera formacji. Ciekawy jest też Runaway - to utwór kojarzący mi się przede wszystkim z takimi formacjami jak Kansas czy Asia – bardzo zgrabny z przepiękna, wciągającą solówką. Ogólnie muzyka zgodna z kierunkiem wytwórni, ale mająca tez coś takiego zachęcającego, co pozwala na odsłuchanie płyty raz na kilkanaście tygodni.
NOTES:
FR PR CD 226 / ISBN: 8 024391 027622