ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Mayadome ─ Near Life Experience w serwisie ArtRock.pl

Mayadome — Near Life Experience

 
wydawnictwo: Siegen Records 1999
 
1.Restorepair-7:21
2.Scent Of Lilac-5:18
3.Praise Me For I Have Sinned-6:31
4.Able To Feel-8:50
5.Pride Painted Grey-6:22
6.Angina Closing In-6:44
7.Near Life Experience-8:17
 
Całkowity czas: 49:07
skład:
Bassel Elharbiti – voc / Fredrik Kjorling – git / Erik Grandin – bas / Sebastian Okupski – key / Teddy Moller – dr
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,1
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,1
Arcydzieło.
,0

Łącznie 5, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
06.04.2002
(Recenzent)

Mayadome — Near Life Experience

Doprawdy nie rozumiem dlaczego na łamach przezacnego Caladana jeszcze nie ukazała się recenzja tak, już w zasadzie kultowego zespołu. Nie ukrywam, że szwedzki Mayadome nie należy do grup „tych wielkich”, o których się mówi, pisze i których płyty często dojrzymy w rękach fanów „progresywnego łomotu”. Przyzwyczailiśmy się już do faktu, iż rynek „agresorów z Potopu”(:-) suto obdarzony jest przez Opaczność i zespoły takie jak Pain of Salvation, Evergrey czy choćby młodziutka Andromeda szturmem zdobywają czołówki progmetalowych notowań na całym świecie. Można posunąć się dalej i zaryzykować stwierdzenie, że nalepka „made in Sweden” oznacza w progresywnej muzie dobrą i godną zaufania markę. Mayadome nie jest oczywiście wyjątkiem w tej regule.

Nie wykluczone, że niektórzy z Was zetknęli się z debiutanckim albumem Szwedów „Paranormal Activity” z 1996 roku (jest on do dzisiaj dostępny w niektórych „dobrych” muzycznych sklepach:-). Są fani (i ja również), którzy bez wahania ustawiają go na półce z płytami w przegródce opatrzonej jaskrawym napisem „Baczność!!! Kanon progmetalu”. Mimo przebijających tu i tam „TeatrowoMarzeniowych” fascynacji „Paranormal Activity” porażał niesamowitą energią i dość specyficznym brzmieniem. Jednym słowem palce lizać:-). Po udanym debiucie w zespole nastąpił cykl roszad personalnych. Przy mikrofonie miejsce Bjorna Holmquista zajął Bassel Elharbiti. Grę na „parapeciku” podjął Sebastian Okupski..............tak, taaaaaaak, nie mylicie się. TO NASZ POLSKI AKCENT W MAYADOME !!!. Sebastian urodzony w mieście Łodzi jako pacholę przeprowadził się do Szwecji aby tam godnie krzewić „progmetalową kulturę”. Jak się później okazało zmiany te nie pozostały bez echa w muzyce zespołu. Mayadome z „Near Life Experience” to zupełnie inny band w porównaniu z P.A. Mimo pewnych wspólnych mianowników N.L.E jest albumem bardziej dojrzałym i, co tu dużo ukrywać, trudniejszym w odbiorze. Materiał serwowany na płycie początkowo wydaje się nieczytelny i jakby przeładowany koncepcyjnie oraz brzmieniowo. Wrażenie to potęguje sposób śpiewania Bassela, monotonny i zbyt melancholijny. Na próżno tu szukać chwytliwych fraz i refrenów. Jednakże po pewnym czasie (noooooo, w moim przypadku po baaardzo długim czasie) odkrywamy z zaskoczeniem drugie dno. Przed oczami (a raczej uszami) staje przecudowna, trudna do okiełznania, symfonia progmetalowych dźwięków. Dosłownie każdy misternie utkany utwór nasycony jest setką wątków, których rozwinięcie zapewne doprowadziłoby do powstania sporej kupki „progowych” płyt. Nie muszę oczywiście dodawać, że warsztat muzyków nie budzi najmniejszych zastrzeżeń. Ba, może nawet stanowić drogowskaz dla adeptów „progowego wymiatania”. A najznamienitszym jest fakt, iż trudno tu o jakieś sensowne porównania. Mayadome to po prostu Mayadome. Powiem więcej. Spotkałem się nawet z recenzjami, w których „wypociny” innych bandów zostały jednoznacznie rozszyfrowane jako próba naśladownictwa Szwedów. Myślę, że to dla tak mało znanego i w sumie młodego zespołu nie lada nobilitacja.

Zapytacie o rekomendację utworów.........Bez mrugnięcia mogę wymienić wszystkie po kolei lub w dowolnej kolejności, jak kto woli. Album ten to monolit. Tracki uzupełniają się nawzajem stanowiąc idealnie skomponowaną mozaikę. Nawet pojawienie się w „Able To Feel” żeńskiego wokalu użyczonego przez niejaką Tinę Gunnarson nie burzy całościowej koncepcji. Tak na marginesie, Tina wypada jak kolejna siostra-bliźniaczka Annek z The Gathering (ojejku, skąd się ich tyle namnożyło?:-)

„Near Life Experience” jest albumem cennym nie tylko ze względu na zawartość. Jest on absolutnym kolekcjonerskim „białym krukiem”. Wydany w stosunkowo niedużym nakładzie szybko osiągnął status „out of print” pozostając obiektem westchnień niejednego „progmetalurgowego zbieracza”. Gdyby nie właściciel znanego progresywnego shopu zza Atlantyku pewnie do dziś budziłbym się z krzykiem po nocach ściskając w ręku marny CDR:-)

Na koniec zostawiłem dwie wiadomości – złą i...dobrą.

Mayadome już nie istnieje. Wprawdzie zdążyli zarejestrować materiał na trzecią płytę lecz ze względu na brak odpowiedniego wokalisty (kolejnego) oraz inne tzw.”trudności obiektywne” zespół postanowił się rozwiązać.

Jednak zgodnie ze starą maksymą „umarł król...niech żyje król” nie ma powodów do zmartwień. Nasz ziomek Sebastian wraz z Erikiem i Teddym (który porzucił bębny dla gitary)założyli band o nazwie Loch Vostok, którego płyta ma się ukazać już wkrótce.

Czekam z niecierpliwością.........

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.