ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Capharnaüm ─ Le Soleil Est Une Bombe Atomique w serwisie ArtRock.pl

Capharnaüm — Le Soleil Est Une Bombe Atomique

 
wydawnictwo: Unicorn Records 2007
 
1.Atomic Disco [5:30]
2.Tokamak [3:34]
3.Dementielle [5:44]
4.Feedback [6:05]
5.Un Dimanche Soir a St-Zenon [1:02]
6.Caterpillar [5:17]
7.Tunnel Numero 6 [2:49]
8.Delirium [6:15]
9.Jouer Encore [6:30]
10.Brainstorm [7:31
 
Całkowity czas: 50:22
skład:
Marc-Andre Blanchard – guitars; Francois Blanchard – guitars; Philippe-Antoine Bernard – bass; Maxime Brisebois – drums.
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,1
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,0
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,0

Łącznie 3, ocena: Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
29.08.2007
(Gość)

Capharnaüm — Le Soleil Est Une Bombe Atomique

Nazwa Capharnaüm może wydawać się znajoma, istnieje bowiem kilka formacji odwołujących się do tego starożytnego miasta, wliczając tłumaczenia z innych języków, np. Karfagen. Zespoły te w większości działają na scenie metalowej i tak też w pierwszej chwili odebrałem omawiany kwartet, zwłaszcza w kontekście „umlautu”, który w połączeniu z okładką przywiódł mi na myśl „Rammszsztajn” :). Ale już francuski tytuł (Le Soleil Est Une Bombe Atomique), wydawca (Unicorn) i pochodzenie (Montreal/Quebec) przyniosły pierwsze wątpliwości.

Ponieważ to instrumentalny album jest, to mam jeden akapit gratis, zaoszczędzony na opisywaniu warstwy lirycznej i popisów wokalnych. Mógłbym go poświęcić na rys historyczny [grupa powstała półtorej dekady wstecz, a to ich drugi krążek – choć pierwszy oficjalnie osiągalny] lub muzyczne inspiracje autorów [Bruford, Bonham, Satriani, Pink Floyd, Iggy Pop, Vangelis, Stravinski, Szostakowicz], ale to każdy zainteresowany odnajdzie sobie w sieci po kwadransie. Zamiast tego, przybliżę może zawartość albumu.

10 utworów, 50 minut grania – bardzo ciekawego, a przy tym dość trudnego do zaszufladkowania. Stylistycznie jest spójność i porządek, ale ścieżka mało wydeptana. Brzmienie określiłbym jako nowoczesny, melodyjny prog-rock, z elementami post-rocka (gitarowe ściany dźwięku) i dawką fusion spod znaku np. Ozric Tentacles. Metalowo jest u Kanadyjczyków skąpo, aczkolwiek cięższe, przybrudzone fragmenty się trafiają, zwłaszcza w drugiej części albumu (z początku jest bardziej jazz-rockowo). Pewne analogie można odnieść do polskiego George Dorn Screams, z tym że na „Le Soleil…” odnajdziemy więcej dynamizmu i optymizmu, oraz surowości, a mniej zimowo zaczarowanej melancholii, czy romantycznego ciepła – i oczywiście wokalu.

Daleki jestem od twierdzenia, że ta płyta jest przełomowa, czy daje początek nowemu nurtowi. Ale brzmi bardzo świeżo, z wyraźnie wyczuwalnym feelingiem i radością grania, dzięki czemu świetnie się tego słucha. Solą albumu są udanie zaaranżowane, niekiedy wręcz chwytliwe partie gitarowe, niebanalnie przyprawione basem i dopełnione perkusją. Całość jest starannie dopracowana i powinna przypaść do gustu zwłaszcza tym, dla których „progresywność” niekoniecznie oznacza półgodzinne suity lub chorobliwe skłonności do połamania każdej jednej melodii.

Uczciwie rekomendowane!


 

PS. Album został pierwotnie wydany „własnym sumptem” w 2006 r., co zaowocowało podpisaniem kontraktu z wytwórnią. Historia jakby podobna do Gourishankara…?
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.