Nazwa Capharnaüm może wydawać się znajoma, istnieje bowiem kilka formacji odwołujących się do tego starożytnego miasta, wliczając tłumaczenia z innych języków, np. Karfagen. Zespoły te w większości działają na scenie metalowej i tak też w pierwszej chwili odebrałem omawiany kwartet, zwłaszcza w kontekście „umlautu”, który w połączeniu z okładką przywiódł mi na myśl „Rammszsztajn” :). Ale już francuski tytuł (Le Soleil Est Une Bombe Atomique), wydawca (Unicorn) i pochodzenie (Montreal/Quebec) przyniosły pierwsze wątpliwości.
Ponieważ to instrumentalny album jest, to mam jeden akapit gratis, zaoszczędzony na opisywaniu warstwy lirycznej i popisów wokalnych. Mógłbym go poświęcić na rys historyczny [grupa powstała półtorej dekady wstecz, a to ich drugi krążek – choć pierwszy oficjalnie osiągalny] lub muzyczne inspiracje autorów [Bruford, Bonham, Satriani, Pink Floyd, Iggy Pop, Vangelis, Stravinski, Szostakowicz], ale to każdy zainteresowany odnajdzie sobie w sieci po kwadransie. Zamiast tego, przybliżę może zawartość albumu.
10 utworów, 50 minut grania – bardzo ciekawego, a przy tym dość trudnego do zaszufladkowania. Stylistycznie jest spójność i porządek, ale ścieżka mało wydeptana. Brzmienie określiłbym jako nowoczesny, melodyjny prog-rock, z elementami post-rocka (gitarowe ściany dźwięku) i dawką fusion spod znaku np. Ozric Tentacles. Metalowo jest u Kanadyjczyków skąpo, aczkolwiek cięższe, przybrudzone fragmenty się trafiają, zwłaszcza w drugiej części albumu (z początku jest bardziej jazz-rockowo). Pewne analogie można odnieść do polskiego George Dorn Screams, z tym że na „Le Soleil…” odnajdziemy więcej dynamizmu i optymizmu, oraz surowości, a mniej zimowo zaczarowanej melancholii, czy romantycznego ciepła – i oczywiście wokalu.
Daleki jestem od twierdzenia, że ta płyta jest przełomowa, czy daje początek nowemu nurtowi. Ale brzmi bardzo świeżo, z wyraźnie wyczuwalnym feelingiem i radością grania, dzięki czemu świetnie się tego słucha. Solą albumu są udanie zaaranżowane, niekiedy wręcz chwytliwe partie gitarowe, niebanalnie przyprawione basem i dopełnione perkusją. Całość jest starannie dopracowana i powinna przypaść do gustu zwłaszcza tym, dla których „progresywność” niekoniecznie oznacza półgodzinne suity lub chorobliwe skłonności do połamania każdej jednej melodii.
Uczciwie rekomendowane!

Capharnaüm
Le Soleil Est Une Bombe Atomique
Zamiast oceny - wyróżnienie
(brak oceny)
Lista utworów:
- Atomic Disco 5:30
- Tokamak 3:34
- Dementielle 5:44
- Feedback 6:05
- Un Dimanche Soir a St-Zenon 1:02
- Caterpillar 5:17
- Tunnel Numero 6 2:49
- Delirium 6:15
- Jouer Encore 6:30
- Brainstorm [7:31
- Marc-Andre Blanchard – guitars
- Francois Blanchard – guitars
- Philippe-Antoine Bernard – bass
- Maxime Brisebois – drums.
Strony zespołu: