Pain Of Salvation to już legenda progresywnego metalu. Zresztą czyż określenie "progresywny metal" ma jeszcze rację bytu w odniesieniu do takiej muzyki ? Muzyki tak niesamowicie eklektycznej, a jednak spójnej ? Chyba lepiej nazwać ją art-rockiem 21 wieku, a może pójść jeszcze dalej ? Może lepiej zrezygnować ze wszelkich szufladek i skupić się na tym co uderza najbardziej - niesamowitej dawce emocji oprawionej w przepiękne dźwięki ? Od czasu debiutu Entropia z 1997 r. wszak niewiele się zmieniło - każdy album to katharsis duszy - słuchając takiego grania oczyszczamy się i płaczemy z zachwytu, te ciężkie momentami riffy niczego nie zmieniają - nieważne jak krytycy postrzegają zawartość. Czy będzie to progmetal, czy metal eksperymentalny czy jeszcze inne cholerstwo. To przecież tak mało ważne, liczy się raczej twarz okropiona łzami i krwawiące serce uderzające w rytm kolejnych kompozycji. Jesteśmy ludźmi - owymi ułomnymi istotami zredukowanymi do własnych marzeń i wspomnień określanych czasami momentami słabości. Niemniej bez nich, cóż byśmy znaczyli ? To jest muzyka stworzona przez nas dla Nas.
Remedy Lane stanowi przerywnik pomiędzy kolejnymi odsłonami The Perfect Element - wielkiego projektu Daniela Gildenlow, który postanowił teraz zapoznać nas z emocjami chwili, postanowił przypomnieć, iż są uczucia tak ważne, że muszą przerwać nawet największy koncept. Przedstawiona tu muzyka - bardziej jednak melancholijna i spokojna niż na poprzednich dziełach Bólu Zbawienia, a zwłaszcza bardzo osobista warstwa tekstowa sprawiają, iż czasami można pomyśleć o recenzowanym wydawnictwie jako o solowym dokonaniu Daniela. Niemniej to tylko uwaga na marginesie - ważne że płyta Remedy Lane ujrzała światło dzienne atakując nas wielkim, emocjonalnym krzykiem. Jesteśmy tylko i aż ludźmi - nic co nas dotyka nie powinno umknąć niezauważone. Zwłaszcza cierpienie.
Mail czy telefon?
Stanowczo lepiej mail... przez telefon trzeba by było jakoś uzasadniać.. a po co? Wystarcza dwa słowa: „Odchodzę.. przepraszam”, a w post scriptum: „Nie dzwoń, nie pisz, nie kontaktuj się.. może kiedyś....”
Setki pourywanych myśli, niedokończonych pytań, wizji, słów.. niedowierzanie. Oszołomienie. Dlaczego? Co się stało? DLACZEGO?
Ale na te pytanie może odpowiedzieć osoba, która odeszła.. Która już nie wróci.. Która nie chce odpowiedzieć. Bo tak jest łatwiej. Odejść jest łatwiej... Zawsze można znaleźć sobie jakiś powód. Małe wyrzuty sumienia? Z nimi też szybko można sobie poradzić.
Pierwsza samotna noc... Pierwsza pijana samotna noc... oczywiście bezsenna.. Hektolitry łez.. nie szkodzi, jutro sobota, najwyżej nie wyjdziesz z domu... Pijana, samotna noc ze zdjęciami w dłoni, z jego/jej podkoszulką na sobie... pierwsza z tych długich, pijanych, samotnych nocy.. Ostry ból ... przecież to jeszcze nie kac.... Cholerny, ostry ból... DLACZEGO?
Wspomnienia... Migawki z ciepłych dni i upalnych nocy... zapach.. jego/jej zapach, smak... dotyk... Wciąż pamiętasz, prawda? Boli.... Wyć się chce.. Wyjesz.. i tak nikt nie usłyszy... A Ty nie usłyszysz jego/jej głosu, śmiechu... Miotasz się, walisz pięściami w ściany i zachrypniętym od alkoholu, płaczu i papierosów głosem krzyczysz to jedno słowo: „Dlaczego?”. Nawet echo poszło spać i już ci nie odpowie...
Ten cholerny ból.. jak się go pozbyć? Kolejny kieliszek.. nieważne czego.. oby się napić, oby zapomnieć....
Tydzień później. Myślisz, że może jednak zadzwoni... i wróci... Z nadzieją przeglądasz pocztę elektroniczną... pusto.. Skrzynkę pocztową w bloku ... pusto. Na wyświetlaczu komórki komunikat: „Brak nowych wiadomości”... z nadzieją patrzysz w aparat telefoniczny.. a on, taki uparty, nie dzwoni... Ciągle się łudzisz..... Przecież to nie mogło się tak skończyć... po tym co nas łączyło, ile razem przeżyliśmy... Nie... On/Ona wróci.... może nie teraz, ale już wkrótce.
Miotasz się po pustym mieszkaniu, dotykasz jego/jej rzeczy...ciągle nim pachną, ciągle go/ją pamiętają. Słuchasz muzyki... tej, której razem słuchaliście.... Znajomym i rodzinie jeszcze nic nie mówisz... Nie potrafisz odpowiedzieć na tyle pytań.... Właściwie nic nie możesz powiedzieć... bo nie rozumiesz, bo nie wiesz, bo.... A pod czaszką to samo pytanie: DLACZEGO????!!!!
Mięsiąc później. Ból jakby stępiał, wspomnienia wciąż palą. Coraz mniej pijanych nocy... Trzeba powiedzieć znajomym i rodzinie. Taktownie milczą, tylko te ich współczujące miny..... Nagle nader często zaczęli Cię zapraszać... Przedstawiać jakiś ludzi.. Po co? Czy oni nie rozumieją, że teraz potrzebujesz wsparcia, a nie kogoś nowego? Dzień miłosierdzia dla złamanych serc? Do szału Cię doprowadzają te ich „Zobaczysz, zapomnisz, wszystko się ułoży... Nie był/była Ciebie wart/a...” Co oni wiedzą?!
Chyba jednak napijesz się w samotności... a może nie... napijesz się herbaty.. tej waszej ulubionej z jego/jej kubka w misie....
Ale jednak boli....
Trzeba podjąć jakieś konstruktywne decyzje. Te rzeczy nie mogą dłużej zawalać miejsca w twoim mieszkaniu. Hmmmmmm spakować łatwo, ale co dalej? On/ona nie odpowiada na telefony i maile. Cholera.... boli.... Tę płytę kupiliśmy podczas pobytu w ..... o! A ta koszulka jest z koncertu..... Cholera.... wyślesz pocztą? Tak, na adres jego/jej rodziców. Zastanawiasz się czy coś napisać? Nie.... Choć masz tyle do powiedzenia... Wykrzyczenia... Słów złości? Nie raczej rozpaczy.. no i oczywiście.... Przecież jego/ją kochasz... i będziesz... wybaczysz, zapomnisz.. ale niech wróci..... Przecież należycie do siebie...
Rok później. Zastanawiasz się.... Znowu obudził Cię ten sen, w którym on/ona wraca, mówi, że kocha i że przeprasza... a Ty jego/ją przyjmujesz i kochacie się do utraty tchu. Ale koło Ciebie jest już ktoś inny... Ktoś nowy.. Dlaczego ten sen jest taki realistyczny? Dlaczego pocałunki mają ten sam smak, a jego/jej skóra tak samo pachnie jak w rzeczywistości? Zamykasz oczy, chcesz jeszcze na chwile zachować ten zapach i smak.. ale sen już się rozpłynął........ a pod powiekami pieką łzy.. które szybko wycierasz... Przecież jest ktoś nowy.. ktoś tak inny, nie ten sam.
Zastanawiasz się czy tego kogoś kochasz tak jak jego/ją... Gdzieś, w głębi duszy wiesz, że nie... ale pooszukujesz troszeczkę i siebie i tego nowego kogoś.. a potem odejdziesz.. ale wtedy będzie już łatwiej. Wet za wet, koło się zamyka. Człowiek tak naprawdę potrafi tylko ranić, och.... w tej umiejętności jesteśmy gatunkiem wręcz niedościgłym.... może właśnie na tym polega ewolucja? Tylko dlaczego wymierzamy ją w siebie samych?
Jeśli takie przemyślenia i emocje miał na myśli Daniel Gildenlow pisząc teksty i muzykę do „Remedy Lane”, to lepiej nie mógł oddać bólu egzystencji i bycia człowiekiem. Ten krążek jest jak przesłanie z Cierpień Młodego Wertera - Goethego - jeśli cierpisz pozwól tej płycie zostać Twym przyjacielem, jeśli skutkiem losu lub własnej winy nie możesz znaleźć bliższego.
"Kochanie" Ty moje, nie dław mnie, nie zabijaj, pozwól rozwinąć skrzydła. Posłuchałam/em Remedy Lane i czuję, iż jestem do tego stworzona/y. Do lotu.