Wytwórnie na opakowaniach promocyjnych zachwalają pod niebiosa płyty, nadużywając przymiotników zaczynających się od “naj”. “Góra” próbuje sprawić, by słuchacz, już po przeczytaniu notki, musiał zmienić portki z wrażenia. Potem może nie być już ku temu okazji, bo rzeczywista wartość muzyki jest o wiele niższa. Tak samo jest z “Mortal Mind Creation”, trzecim longplayem fińskiego Celesty. Obywatele, błądźcie spokojni, wasze gatki tym razem są bezpieczne. -… rozsadzi ci głowę i złamie kark! - skończyłem czytać notkę promocyjną i zadrżałem z ekscytacji. To musi być jakaś młoda wyjątkowo zdolna kapela, pomyślałem i rzuciłem się do odtwarzacza. Odpaliłem… Zaczęło się ciekawie, bo od lekko walcowatego thrashu, a zaraz potem wtargnęły podniosłe partie klawiszy. Pojawiły się obawy… Do akcji wkroczył wokalista i nabrałem podejrzeń, że to typowo heavy/power metalowa kapela, jakich tysiące nosi ten świat (współczuję mu). Pierwszy utwór “Lord Of Mortals” brzmi oryginalnie, surowo i drapieżnie, melodia łapie “za uszy”. Przy “Unreality” nabrałem lepszego zdania o wokaliście. Podejście trzecie, tu już ciut słabiej, choć wciąż ciekawie. Później zacząłem już układać się do drzemki i nastawiłem budzik na koniec płyty “Mortal Mind Creation”. Załodze skończyła się wena na porywające melodie, popadli w schematy. To nic, że dwie stópki młócą zawzięcie, gitary co jakiś czas wydadzą z siebie thrashowy warkot, pełno jest epickich motywów, a czasem usłyszmy delikatne momenty. Jest gęsto, ostro, podniośle, ale wszystko zaczyna się zlewać w jedną całość. Sam konceptualizm krążka, kontynuacja sagi rozpoczętej na debiucie, nie czyni jeszcze płyty “naj”. Prawdziwą sztuką jest utrzymać słuchacza a napięciu przed głośnikiem do ostatniej sekundy płyty. Ale takich czarów ta grupa nie potrafi. To nie ekipa Harry’ego Pottera, z magią mają tyle wspólnego, co Wielki Roman z tolerancją. Zabrakło magii, na genialną płytę jeszcze sobie poczekamy. Celesty to jedna z lepszych kapel na heavy/powerowym gruncie. Ma ten sekstet spory potencjał, co słychać w kilku pierwszych kompozycjach krążka “Mortal Mind Creation”. Reszta jest dobra, ostra jak na ten gatunek, ale już nie zachwyca. Chłopcy (a może konkurs na poprawne wypowiedzenie ich nazwisk?) mają na tyle talentu, by nagrać świetną płytę. Stać ich na wiele, lecz zabrakło jurności, by spłodzić aż 9 świetnych kompozycji. Ale jak twierdzi Tapani Kangas, “wioślarz” kapeli: życie to koło fortuny, w którym nie ma twojego numerka. Stwierdzam, że “Mortal Mind Creation” również nie bierze udziału w losowaniu…