ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Blackfield ─ II w serwisie ArtRock.pl

Blackfield — II

 
wydawnictwo: Snapper Records 2007
 
1. Once (4.03) 2. 1,000 People (3.54) 3. Miss U (4.13) 4. Christenings (4.37) 5. This Killer (4.06) 6. Epidemic (4.59) 7. My Gift of Silence (4.05) 8. Some Day (4.22) 9. Where is My Love? (2.59) 10. End of the World (5.13)
 
Całkowity czas: 42:36
skład:
Skład zespołu: Steven Wilson- vocals, guitars, tapes/ Aviv Geffen – vocals, guitars/ Daniel Salomon – vocal, keyboards /Seffy Efrat – bass, vocals/ Tomer Z – drums & percussion
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,4
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,3
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,2
Album jakich wiele, poprawny.
,5
Dobra, godna uwagi produkcja.
,8
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,25
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,42
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,59
Arcydzieło.
,91

Łącznie 240, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
13.02.2007
(Gość)

Blackfield — II

W 2005 roku przyszedł sobie Blackfield i zachwycił mnie swoją prostotą i pięknem, smutkiem i melancholią bijącą z każdego taktu muzyki, z każdego wersa tekstu. Jest to album uniwersalny, bardzo często do niego wracam i słucham z wielką przyjemnością. Nic więc dziwnego, że po Blackfield II oczekiwałem dużo, bardzo dużo. "Jeśli dorównają poprzedniczce to będę w niebie!" - rozmyślałem. I w końcu nadszedł. Cóż widzimy najpierw? Okładka - napis "Blackfield" na jakimś zniszczonym budynku. Fabryka? Stocznia? Dok? Przyznam, że okładka podoba mi się średnio - wolę tę z "jedynki". Przejdźmy jednak do najważniejszego. Album otwiera "Once" - jak dla mnie jeden z lepszych utworów na płycie. Zagrany dynamicznie, z mocą. Według mnie - świetne otwarcie albumu. Dalej w "1.000 People" słyszymy wilsonowskie "I want to die, in this moment". Klawisze i akustyczna gitara tworzą odpowiedni klimat, całkiem niezły utwór. W połowie "Miss U" słychać bardzo fajne i jak to się teraz zwykło mówić "klimatyczne" klawisze, pod koniec wchodzi sekcja smyczkowa i jest jeszcze lepiej, a na samym końcu mamy krótką solówkę na gitarze - jest świetnie. Dobra robota. W "Christenings" wyróżnić można fajny tekst o spotkaniu z byłą gwiazdą rocka, "Epidemic" to utwór na poziomie, który jednak niczym wielkim się nie wyróżnia.

Cztery ostatnie utwory zwróciły na siebie moją uwagę już przy pierwszym słuchaniu.
Don't blame yourself
Don't change yourself
I just wanna be over you, see, if you'll love
Don't hate yourself


"My Gift of Silence" urzeka tekstem i refrenem. Utwór trwa cztery minuty, ale czas przy nim leci dużo szybciej. Nigdy nie zdążę się intensywniej w niego wsłuchać, bo szybko pojawia się następny - "Some Day".

No one cares
About that fucking pretty face you have


Mamy tu do czynienia z kolejnym dość niezłym tekstem. Utwór bardzo przyjemny, ale swoje piękno pokazuje dopiero koło trzeciej minuty, kiedy wchodzą smyczki.

Następnie szybko atakuje nas "Where Is My Love". Króciutki, ale jednocześnie piękny utwór (dla mnie zaraz po "End Of The World" jest to najlepszy utwór na II). Bardzo podoba mi się gra gitary od około drugiej minuty do końca. Bardzo relaksujący utwór.
It's the end of the world
The end of the world
It's a prison for dreams and for hopes
And still we believe there is God


"End of the World" - opus magnum albumu. Świetny utwór, może konkurować z moimi ulubionymi z pierwszej płyty - "Hello", "Cloudy Now", "Pain" i "Lullaby". Po wyśpiewywanych przez Aviva i Stevena zwrotkach mamy krótką melodię wygrywaną przez klawisze - świetne! Brak mi słów na okreslenie tych melodii, tych wersów. Po prostu piękne!

Album jest dobry, ale jednak w moim prywatnym rankingu plasuje się za pierwszym. Jak dla mnie jest trochę przesłodzony, trochę mniej melancholijny, smutny i kameralny, niż poprzedni. Jakby więcej tu rozmachu.

Lubię Stevena Wilsona, lubię "Porcupine Tree", "No-man" też jest całkiem niezłe, w pozostałe jego projekty się nie wsłuchiwałem zbyt intensywnie. Za to "Blackfield"... wydaje mi się, że z biegiem czasu polubiłem ten projekt bardziej od Porcupine Tree. (być może zmieni się to po wydaniu "Fear of A Blank Planet", albo po obejrzeniu "Arriving Somewhere", niczego nie wykluczam) Jestem fanem ogólnie pojętego progresywnego grania, a Blackfield to pop rock, czyli gatunek uważany za niższy, gorszy. Życzyłbym sobie jednak, żeby cały pop choć w połowie był muzyką tak dobrą, jak na tym projekcie prezentują panowie Steven Wilson i Aviv Geffen.

Muzyka jest przyjazna nawet dla ludzi nie gustujących w okołoprogresywnych klimatach, myślę, że gdyby takie "Miss U" puścili w radio nikt nie kręciłby nosem, a wręcz przeciwnie - Blackfield mógłby znaleźć jeszcze więcej fanów, mógłby być jeszcze bardziej popularny, ale cóż... żeby Wilson i Geffen trafili do stacji radiowych musieliby zrobić sobie silikonowe biusty, nagrać do któregoś utworu teledysk z plażą i nagimi kobietami, a oprócz tego w wywiadach powinni wykrzykiwać "och! to takie słodkie!". Myślę więc, że lepiej, żeby nie próbowali na siłę trafić do potencjalnych odbiorców zwykłej telewizyjnej papki, której teraz pełno ;)

Mogę założyć się, że to nie koniec Blackfield. Przewiduję, że wydadzą minimum pięć płyt. Tylko, czy z czasem te krótkie, smutne piosenki nie zrobią się nudne i wtórne? Miejmy nadzieję, że panowie postarają się, żeby do tego nie doszło.
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.