Historia. Dziedzina nauki zajmująca się poszukiwaniem i powiększaniem wiedzy o zdarzeniach minionych na podstawie bądź świadectw bezpośrednich, bądź źródeł pisanych, bądź wyników badań nauk pomocniczych. Wynikiem badań historycznych jest opis dziejów (historiografia). Przedmiotem badań jest z reguły historia człowieka i cywilizacji ludzkiej.
Wyraz "historia" pochodzi od greckiego słowa ἱστορία (historia), pierwotnie znaczącego "badanie, dochodzenie do wiedzy" oraz "wiedza zdobyta poprzez badanie". Herodot użył tego słowa do określenia charakteru swojej pracy: "Oto przedstawienie badań (gr. ἱστορίης ἀπόδεξις histories apodeksis) Herodota z Halikarnasu "; stąd pochodzi z kolei tradycyjny tytuł jego dzieła: Ἱστορίαι (Historiai, tłumaczony zwykle jako Dzieje) i nazwa nauki. Starożytni Grecy uważali historię za jedną ze sztuk.
Bliss. They Made History.
Jak zatem podejść do muzyki? Do dzieła, które ma ilustrować film o postaciach historycznych. O osobistościach, które miały wpływ dzieje ludzkości. Czy można na nią spoglądać (sorry, posłuchać jej) bez ciężaru kontekstu? Bo przecież sama muzyka też może stanowić pewien komentarz dotyczący nie tylko zdarzenia ale i postaci historycznej. Oczywiście można posłuchać tej muzyki bez tego balastu – muzyka to muzyka i nic nie może zakłócać nam radości (lub znudzenia) w jej odbiorze, a już tym bardziej jakieś postacie historyczne. Jednak czasami niełatwo się uwolnić od myśli, że jednak te dźwięki które słyszymy, to coś więcej niż tylko zapis nut, które urodziły się w głowie artysty. Że gdyby nie kontekst, powiązania i zależności, muzyka ta byłaby inna.
Tym razem Steffen Aaskoveen i koledzy pokusili się o zilustrowanie muzyką serialu opisującego najważniejsze postacie historyczne. Stąd tytuł: oni tworzyli historię. Oczywiście sam wybór poszczególnych postaci może być już kontrowersyjny (bo każdy fakt historyczny wywołuje kontrowersje). Nie wymieniam tych postaci celowo, bo przecież my tu muzyką,
a nie historią mamy się zajmować.
A zatem do rzeczy. Cóż, słychać, że ta płyta to soundtrack. Utwory, którymi Bliss nas tym razem obdarował są prawie zupełnie instrumentalne. Ot, od czasu do czasu pojawi się wśród dźwięków instrumentów głos wokalistki, wyśpiewującej wokalizy, do których już przyzwyczailiśmy się na poprzednich dwóch płytach. Utwory są spokojne, bogato zaaranżowane, dźwięki poszczególnych instrumentów momentami brzmią bardzo selektywnie, wymownie dotykając naszego słuchu rozmaitymi smaczkami, ukrytymi melodiami itd.
Rozmyślnie nie wymieniłem żadnego nagrania. To ważne, bo nie ma na tej płycie utworów, które należałoby skreślić za pierwszym słuchaniem (a więc żadnych negatywnych eksperymentów); nie ma też na They Made History nagrań, które zapadają w pamięć od razu i człowiek będzie je nucił w tramwaju, autobusie, pociągu i czy innym rowerze. Cytatów z własnej twórczości (co w takich okolicznościach – czyt. tworzenia muzyki filmowej – jest dość powszechne i momentami nawet uzasadnione – vide Peter Gabriel) też nie ma za wiele. Niekiedy zaskoczy nas nuta lub dwie, niebezpiecznie bliskie świata znanego nam z Quiet Letters czy Afterlife. Ale to naprawdę niewiele. Mimo to artyści potrafili wyczarować dla nas znowu dźwięki, które tchną tą samą tajemniczą tęsknotą. Po raz kolejny muzyka obdarza nas brzmieniem smutku wyczarowanym przez zawodzące skrzypce, znowu afrykańskie bębny niosą nam powiew gorącego wiatru sawanny, ryk lwów i krzyk umierających z pragnienia ptaków. Powtórnie budzi się w nas natchnienie dziewiętnastowiecznych mistrzów romantyzmu, znowu puste tajemne zamki i pałace rozbrzmiewają głosami ludzi, którzy są dziś już tylko historią.
Właśnie. Historią. Oto odpowiedź na pytanie. Czy muzykę da się odbierać wyłącznie jako dźwięki, będące instrumentalnym odwzorowaniem zapis nutowego, spisanego gdzieś tam kiedyś przez kompozytora? Nie. Jak dla mnie nie. Gdybym miał kiedyś słuchać muzyki bez zwracania uwagi na kontekst, bez wczuwania się w atmosferę i klimat nagrań, bez wreszcie spojrzenia na emocje i uczucia, które taka muzyka ze sobą niesie, to … dziękuję bardzo. Lepiej już włączyć M jak miłość.
Dobra płyta. Polecam.