ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu DGM ─ Dreamland w serwisie ArtRock.pl

DGM — Dreamland

 
wydawnictwo: Elevate Records 2001
 
1.Dreamland-6:59
2.Eternity-7:10
3.Lost in time-7:03
4.The rain falls in the desert-5:18
5.Reason to live-5:34
6.Ego's battle-5:05
7.Lie!-7:20
8.Sweet surrender-7:01
9.Feeling forever-6:49
 
Całkowity czas: 58:21
skład:
Titta Tani - voc / Diego Reali - git,bass / Maurizio Pariotti - key / Fabio Costantino - dr
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,1

Łącznie 8, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
27.02.2002
(Recenzent)

DGM — Dreamland

Ritchie Blackmore (ex Deep Purple, Rainbow) na gitarze, Kevin Moore (ex Dream Theater) na klawiszach, Russell Allen (Symphony X) przy mikrofonie...........oczywiście to fikcja ale co by było gdyby............częściowej odpowiedzi może udzielić lektura albumu „Dreamland” włoskiej formacji DGM. Dlaczego? O tym później.

DGM powstał w 1994 roku jako zespół instrumentalny. Sukces odniesiony na Rock Innovation Festival skłonił Włochów do rozszerzenia składu o wokalistę Luciano Regoli oraz wytężonej pracy nad produkcją debiutancką w postaci miniCD „Random Access Zone”, który światło dzienne ujrzał w roku 1996. Pierwszym pełno wymiarowym wydawnictwem był „Change Direction” z 1997. Dwa lata później ukazał się album „Wings of Time”. Od samego początku DGM cieszyło się przychylnością powermetalowej prasy. Chwalono zespół za umiejętne łączenie estetyki hardrockowej z typowo włoskim powerowym drivem. Podkreślano również rosnące z płyty na płytę umiejętności muzyków, a szczególnie wielce utalentowanego gitarzysty Diego Reali. Zauważono także coraz większe zainteresowanie muzyków progmetalem, szczególnie spod znaku Symphony X. Jednak największe zmiany miały dopiero nadejść. Momentem przełomowym okazały się roszady personalne, a szczególnie nabytek w postaci wokalisty Titta Tani, który to okazał się rewelacyjnym frontmanem kształtującym obecne oblicze zespołu. Nagrany w 2001 roku w Random Music House album „Dreamland” okazał się prawdziwym „przebojem” progmetalowych kręgów. Słuchając tej płyty nie znajdziemy ani troszkę typowych dla włoskiego muzykowania naleciałości. Całość brzmi bardzo amerykańsko, a wokalista wydaje się być młodszym bratem wielkiego Allena z Symphony X. Młodszym nie znaczy gorszym. Głos jak przysłowiowy „dzwon”, zadziwiająca skala i lekkość operowania melodią to podstawowe atuty Titta. Przyznam się , że oprócz Sir Russella są chwile gdy Titta śpiewa trochę jak Corey Brown z Magnitude 9. Prawdziwym i niepodważalnym filarem DGM jest jednak gitarzysta Diego Reali. Gdy po raz pierwszy usłyszałem „Dreamland” wykrzyknąłem „Co jest?! Co tu robi Blackmore?!”. Nie dość, że Diego gra w podobny sposób to brzmienie solówek jest jakby żywcem wyjęte z najlepszych albumów Deep Purple! Należy cały czas pamiętać, iż wyczyny Reali znakomicie komponują się z melodyjnym prog(power)metalem jaki niewątpliwie uprawia DGM. Interesującym muzykiem jest również klawiszowiec Maurizio Pariotii. Słuchając „Dreamland” gra tego pana nie dawała mi spokoju. Było w niej coś bardzo znajomego i bliskiego. Za pierwszym razem nie mogłem sprecyzować tych odczuć. Dopiero (jak to zwykle bywa) za n-tym odsłucham doznałem olśnienia. Oczywiście! Tak przecież grał sam Kevin Moore na legendarnym „Images & Words” Dream Theater! No, może przesadziłem, Pariotii nie gra identycznie. Jest jednak w jego klawiszach podobna oszczędność wyrazu, klimat i brzmienie. I co na to fani wielkiego Moore’a ?:-)

Płyta „Dreamland” jest skonstruowana w dość nietypowy sposób. Na ogół najlepsze utwory wplecione są w fakturę płyty regulując przy tym odpowiednio dramaturgią albumu. Tu jest inaczej. Włosi podjęli pewne ryzyko w postaci wytoczenia całej swojej artylerii na samym początku. Później niestety jest odrobinkę gorzej, ale tylko odrobinkę:-) Otwierający płytę tytułowy, brawurowo wykonany „Dreamland” jest moim zdaniem najbardziej lśniącą perełką płyty. Wypadki toczą się błyskawicznie. Równie chwytliwe „Eternity” czy „Lost in time” prowadzą do chwili odpoczynku , czyli nostalgicznego „The rain falls in the desert”, po którym dawka następnych hitów jak „Reason to live” i „Ego’s battle”. Pozostałe tracki od „Lie!” do „Feeling forever” nie są może już tak błyskotliwe jak wyżej wymieniane. Posiadają jednak wiele zaskakujących atutów, których sprawcą jest nie kto inny jak utalentowany Diego.

Reasumując „Dreamland” niesie ze sobą znakomitą dawkę muzyki, którą określiłbym jako zacną aczkolwiek mało odkrywczą mieszankę dokonań Symphony X, Magnitude 9 i....wczesnego Rainbow. Mimo, że DGM nie stara się wywarzać dawno otwartych drzwi oferuje dość świeżo brzmiący materiał, od którego nijak nie można się oderwać.

Jestem przekonany , że „Dreamland” to tylko początek i usłyszymy jeszcze tą dziwną, trój literową nazwę.

Aha...i jeszcze jedno. Wersja japońska zawiera bonus w postaci „You don’t remember”, który jest super przebojowym hiciorem w stylu jakby progmetalowego Rainbow. Hmmm...szkoda, że kawałek ten nie znalazł się na tzw. „wydaniu standardowym”:-(

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.