ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Sacrum ─ Darkstricken w serwisie ArtRock.pl

Sacrum — Darkstricken

 
wydawnictwo: Empire Records 2006
 
01 - Enter the darkstricken - 0:56/ 02 - Make my day - 6:34/ 03 - The shrine falling - 4:42/ 04 - Human error - 5:01/ 05 - The ones without a name - 5:42/ 06 - Evil dreams - 4:03/ 07 - Scarred beneath the skin - 8:27/ 08 - The innocent tears - 4:33/ 09 - Fear of the unkown - 8:04/ 10 - Dark festivity - 5:09
 
Całkowity czas: 53:18
skład:
Krzysztof Siryk - gitara/ Maciek Mierzwa - gitara/ Łukasz Forystek - bas/ Mariusz Szostek - klawisze/ Paweł Szarowicz - bębny/ Olaf Różański - wokal
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,8

Łącznie 14, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 6 Dobra, godna uwagi produkcja.
17.12.2006
(Recenzent)

Sacrum — Darkstricken

Tytuł płyty „Darkstricken” doskonale oddaje moje początkowe uczucia względem tego krążka. Niestety słowo to bardziej, niż do budowanego klimatu, odwołuje się do mojego rozczarowania ciemnotą (w znaczeniu „zacofaniem”). Album zaczyna wyjątkowo nudne intro, gdzie postanowiono, że nieokreślone szmery (imo - szelest liści i wycie wilków kilkanaście lat temu przestały wywoływać strach) wspomagane ciężkim oddechem wokalisty zrekompensują nam brak muzyki. Gdybym wiedział, co czeka go za niespełna minutę, to zawodzące wzdychanie w najmniejszym stopniu by mnie nie zdenerwowały. Drugi utwór otwiera bowiem zwierzęcy wrzask Olafa Różańskiego. Zdaję sobie sprawę z wszechobecnej kultury orgiastycznej (nawet szampon Natural Herbal Essences potrafi doprowadzić człowieka do głębokiej ekstazy), jednak nadal uważam, że niektóre rzeczy można powiedzieć, unikając krzyku. Jakkolwiek mocno ten obłąkańczy skowyt zakorzenił się w kanonie muzyki metalowej, sądzę, że istnieją o wiele skuteczniejsze metody budowania nastroju grozy, i nie będzie pogwałceniem tradycji porzucenie tej wątpliwie przyjemnej praktyki. Tym bardziej, że wiemy skądinąd, iż pan Olaf potrafi sprawnie operować swoim głosem również z wykorzystaniem bardziej ludzkiej barwy („Scared Beneath The Skin”). Jeżeli jednak, Drogi Czytelniku, akceptujesz „bezwymowny” rodzaj wymowy, koniecznie dodaj sobie jedną gwiazdkę do ostatecznej oceny albumu.

Zgodnie z zapowiedziami polskich muzyków, nie są oni więźniami żadnych norm gatunkowych, a do swojej muzyki wprowadzają podobno nowe jakości. Jedną z tych nowości są elementy muzyki progresywnej. Zastanawiałem się chwilę, czy aby przypadkiem ta innowacja nie została wykorzystana tylko po to, żeby Sacrum mogło jeszcze raz sprzedać nam ten sam produkt (w ładniejszym opakowaniu). Moje haniebne podejrzenia spowodowane są brakiem spójności kompozycyjnej. Gitarowe pasaże rodem z dorobku rocka progresywnego, nijak mają się do pozostałej treści muzycznej. Przejścia pomiędzy poszczególnymi dźwiękami wydają się bolesne tak dla uszu, jak i wewnętrznej równowagi utworów. I nie sądzę, żeby był to zabieg celowy, gdyż właśnie harmonijna melodyczność dźwięków (niczym ta znana z dokonań Paradise Lost) tworzy istotny element kompozycyjny większości nagrań. Z braku uzasadnienia kompozycyjnego dla tych fragmentów ośmielę się stwierdzić, że ciągnące się długimi minutami progresywne wtręty mają na celu służyć tylko wydłużanie czasu kolejnych nagrań (patrz: „Fear Of The Unknown”). W gruncie rzeczy zabieg okazuje się jednak bardzo przyjemny. Podczas tych partii instrumentalnych słychać świetną pracę gitar, prowadzonych z nienaganną techniką. Nawet jeśli polscy artyści wykombinowali sobie, że elementy progresywnego grania doraźnie zapewnią im odświeżony wizerunek, wydaje się, że mogą dostrzec w nich kierunek dla swojego przyszłego rozwoju.

Na pochwałę zasługuje zaskakujące dobre brzmienie albumu. Dźwięki, chociażby te w pół przypadkowe, doskonale przemawiają do zmysłów estetycznych słuchacza. Im więcej słucham tej płyty, tym mniej razi mnie niespójność i chaotyczność. Skupiam się wówczas na takich momentach, kiedy Sacrum naprawdę porywa w swoim instrumentalnym szaleństwie. Zapewniam, że w oderwaniu od całości wartość artystyczna wybranych pasaży jest niepodważalna. Dopiero nieskażona rykiem Olafa muzyka uświadamia nam kategorialną przynależność polskiej formacji doom metalowej. W warstwie instrumentalnej mamy zarówno grozę gotyckich klimatów, jak również inspirującą eksperymentalność dźwięków. Jeżeli słuch mnie nie mylił, a palce nie zawiodły Mariusza Szostka, to w utworze „Dark Festivity” naprawdę można doszukać się niemalże Floydowskich klawiszy (i kto powie, że nie wpisali się na stałe do muzyki rozrywkowej, hę?). Na tym przykładzie paradoksalnie okazuje się, że ramy kategorialne, w jakich muzycy sami umieszczają swoją twórczość nie do końca im odpowiadają.

Album „Darkstricken” mógłby być oceniony zdecydowanie wyżej, gdyż nie sposób odmówić Sacrum nadal drzemiącego w nich potencjału. Czynnikiem, który przeważył o nie w pełni satysfakcjonującym kształcie ich najnowszego wydawnictwa jest właśnie hermetyczność, której tak zarzekali się w przedpremierowych zapowiedziach. Silne zakorzenienie w klimatach doom metalowych odcisnęło zdecydowanie negatywne piętno na płycie, co widać również na przykładzie tekstów. Przewijające się przez kolejne wersy „ciemność”, „świątynia”, „cienie”, „zło”, chociaż przedstawione za pomocą eleganckich synonimów i zgrabnego języka, poza walorami estetycznymi nie wnoszą nic do warstwy treściowej. Podobny rodzaj przekazu pamiętamy już z setek najróżniejszych przykładów twórczości metalowej.
Niemniej, częściowy zwrot w stronę muzyki progresywnej może być powodem do optymizmu nawet u najbardziej zagorzałych fanów polskiej grupy. Osobiście liczę, że kolejną płytą potwierdzą swoje wciąż żywe miejsce na polskiej scenie metalowej (pomimo, że w chwili pisania tej recenzji niedostępna jest nawet ich strona internetowa).

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.