Ocena:
7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
15.03.2006
(Gość)
System of A Down — Hypnotize
Całkiem niedawno zamerykanizowani Ormianie z zespołu System Of A Down uraczyli nas albumem „Mesmerize”, który wzbudził mieszane uczucia ze względu na lekkie odchyły od tradycyjnego Systemowego grania. Nadzieję pokładano w drugiej części tej płyty, jednak „Hypnotize”, pomimo iż sam zespół okrzykuje ją kontynuatorką „Mesmerize”, zdecydowanie bardziej przypomina piosenki z sesji do „Toxicity”. Jest to ciężki i melodyjny metal podany w zwariowanej formie. Jest tu miejsce nie tylko dla trashu, punka, popu, hard core’a, nu metalu, ale także pachnącego wschodnią Europą folku. Wszystko to podszyte jest odważnymi nawiązaniami lirycznymi do kwestii społeczno-politycznych. Powrócił więc zespół do swojego charakterystycznego, niemożliwego do podrobienia, stylu. Utwory takie jak „Vicinity of obscenity”, czy „She’s like heroin” to szalony System, jaki kochają zastępy wielbicieli. Nie ma zbędnego kombinatorstwa charakteryzującego „Mesmerize”, tylko wyluzowane odloty i ironiczne teksty, za jakimi fani rdzennego Systemu z pewnością się stęsknili. Fani nie oczekują od grupy drastycznych zmian. Niech System pozostanie sobą! Taki właśnie jest na „Hypnotize”, które miejscami jest bezpośrednim nawiązaniem do „Toxicity”. Takie kompozycje jak „Holy Mountains”, „Kill rock’n’roll”, czy „Hypnotize”, to niemal dosłowne cytaty z Toxicity”, mogące kojarzyć się z „Aerials” i tytułowym przebojem z „toksycznego” krążka. Tym samym otrzymujemy krążek wyśmienity, choć nie wywołujący ślinotoku...
Od jakiegoś czasu coraz śmielszy staje się gitarzysta zespołu Daron. Udziela się częściej wokalnie niż na „Mesmerize”, nadając kompozycjom dramatyzmu. Do niego należy balladowe„Lonely Day”, gdzie oprócz śpiewu popisał się także ciekawą solówką. Spory jest też jego wkład w specyficzny klimat „Soldier Side”, będącego bezpośrednim nawiązaniem do intra z poprzedniego wydawnictwa. Podsumowując, „Hypnotize” to jedna z najlepszych pozycji w dorobku System Of A Down, będąca o wiele bardziej „korzenna” i mniej eksperymentalna niż „Mesmerize”. Z pewnością jest też o wiele bardziej dojrzała i spójniejsza niż „Toxicity”. Czy jednak tak dosłowne sięgnięcie do korzeni jest szczerą chęcią powrotu do czasów świetności, czy brakiem pomysłów na nowe kompozycje? Przekonamy się o tym prawdopodobnie wraz z kolejnym albumem, na który, znając muzyków Systemu, przyjdzie nam dość długo czekać. Prędzej na rynku ukaże się solowy krążek Darona, który już zapowiada, że nazbierał materiału na zapełnienie kilkudziesięciu płyt...