My, fani Deep Purple, czekaliśmy na ten koncert z zapartym tchem. Ukochany zespół, po ośmiu latach milczenia, zaskoczył wydając genialny krążek Now What?!*. Na jedynym, polskim koncercie mieliśmy zobaczyć pełnych artystycznej werwy muzyków, napędzonych komercyjnym i artystycznym sukcesem. Niestety. Nic z tego.
Zanim o muzyce, sÅ‚ów kilka o organizacji. PoczÄ…tkowo wszystko byÅ‚o w porzÄ…dku. Punktualne otwarcie drzwi, brak kolejek do punktów gastronomicznych, dużo kompetentnej obsÅ‚ugi, bardzo tani merchandise, ale w momencie wejÅ›cia na pÅ‚ytÄ™ można byÅ‚o rozpocząć falÄ™ narzekania. Po pierwsze, w hali byÅ‚o potwornie duszno, co odbiÅ‚o siÄ™ na formie sÅ‚uchaczy (omdlenia) i muzyków (podziwiam Deep Purple, że wytrwali do koÅ„ca swojego wystÄ™pu). Po drugie, scena ustawiona byÅ‚a zdecydowanie zbyt nisko. WÅ‚aÅ›ciwie od poÅ‚owy pÅ‚yty trzeba byÅ‚o zadowolić siÄ™ oglÄ…daniem ludzkich potylic lub ewentualnie przenieść wzrok na telebimy (chwaÅ‚a, że organizatorzy chociaż o nie zadbali). Ostatnim skandalicznym aspektem byÅ‚o umieszczenie części widzów na sektorach bocznych, z których widok można okreÅ›lić nawet nie jako "ograniczony", ale "od backstage’u". MyÅ›lÄ™, że spokojnie posypaÅ‚yby siÄ™ skargi, ale na szczęście hala nie wyprzedaÅ‚a siÄ™ caÅ‚kowicie, wiÄ™c bez problemu można byÅ‚o siÄ™ przesiąść lub zejść na pÅ‚ytÄ™. Mimo wszystko lekki niesmak pozostaÅ‚.
Muzycznie wieczór rozpoczÄ…Å‚ nasz krajowy zespóÅ‚ ze stajni organizatora koncertu - Kruk. Panowie zaprezentowali porzÄ…dnÄ… mieszankÄ™ dźwiÄ™ków progresywnych i hardrockowych. Fani szczególnie docenili wokalistÄ™, który czÄ™sto "popisywaÅ‚ siÄ™" na wzór Jamesa LaBrie z Dream Theater. Odbiór 45-o minutowego wystÄ™pu zakÅ‚óciÅ‚ na koniec zupeÅ‚nie nieudany zlepek coverów Queen. Mimo wszystko warto o Kruku pamiÄ™tać i Å›ledzić ich dokonania. MyÅ›lÄ™, że siÄ™ nie zawiedziemy. I jeszcze maÅ‚a uwaga - zdecydowanie lepiej wychodzi wokaliÅ›cie Å›piewanie w naszym ojczystym jÄ™zyku.
Równo o 21:00 na scenie rozbrzmiaÅ‚o potężne, orkiestrowo-flmowe intro, które po chwili przerodziÅ‚o siÄ™ w rozpÄ™dzone klasyki "Fireball" oraz "Into The Fire". Tym, co od razu rzuciÅ‚o siÄ™ w oczy byÅ‚o zmÄ™czenie muzyków. Gillan zdecydowanie siÄ™ postarzaÅ‚ i można byÅ‚o odnieść wrażenie, że Å›piewanie przychodzi mu z dużym trudem. WÅ‚aÅ›ciwie w każdym utworze pojawiaÅ‚y siÄ™ dÅ‚ugie solówki, które pozwalaÅ‚y mu na chwilÄ™ udać siÄ™ na zaplecze i odsapnąć. Do jego poziomu dostosowaÅ‚ siÄ™ caÅ‚y zespóÅ‚ i patrzÄ…c na caÅ‚oksztaÅ‚t potraktowaÅ‚ setlistÄ™ "sprawiedliwe". Po równo, część utworów poÅ‚ożyli ("Hell To Pay", "Contact Lost" i niestety "Perfect Strangers"), część wypadÅ‚a poprawnie, a część rewelacyjnie ("Strange Kind Of Woman", "Space Truckin'"). ZabrakÅ‚o też kontaktu z publicznoÅ›ciÄ…. Gillan tylko raz zdecydowaÅ‚ siÄ™ na dÅ‚uższy monolog, a w wiÄ™kszoÅ›ci przypadków ograniczyÅ‚ siÄ™ do podziÄ™kowaÅ„ i przedstawiania muzyków (przy czym pierwszy raz odezwaÅ‚ siÄ™ dopiero po szeÅ›ciu utworach). Zdecydowanie najjaÅ›niejszym punktem wieczoru byÅ‚y solówki. Morse, co chwile wÅ‚Ä…czaÅ‚ tryb "wymiatania" i prezentowaÅ‚ niezliczonÄ… ilość efektów i wysokie umiejÄ™tnoÅ›ci. Jak zawsze, szczególny popis daÅ‚ na "The Well-Dressed Guitar". Airey sprawiaÅ‚ wrażenie najbardziej zadowolonego z możliwoÅ›ci gry przed wrocÅ‚awskÄ… publicznoÅ›ciÄ…. WyczyniaÅ‚ na organach i klawiszach cuda, a najbardziej entuzjastycznie publiczność przyjęła solówkÄ™ opartÄ… na utworach Chopina i polskim hymnie. Jeszcze lepiej brzmiaÅ‚y momenty, w których wdawali siÄ™ oni w muzyczny dialog ("Hush", "Lazy"). To dla nich warto byÅ‚o wybrać siÄ™ do WrocÅ‚awia. ZupeÅ‚nie oddzielnÄ… historiÄ… jest sekcja rytmiczna. Glover i Pace przez wiÄ™kszÄ… część wieczoru pozostawali tÅ‚em dla popisów swoich dwóch kolegów i mÄ™czarni Gillana. Mimo wszystko, wprawne ucho mogÅ‚o wychwycić to, czym ta dwójka zachwyca od lat - znakomity warsztat muzyczny. Obydwaj Panowie obudzili siÄ™ na swoje solówki. Pace zaszalaÅ‚ podczas "The Mule" grajÄ…c Å›wiecÄ…cymi paÅ‚eczkami, a Glover popisywaÅ‚ siÄ™ na poczÄ…tek bisu soczystym, lekko funkujÄ…cym brzmieniem basu. Szkoda, że nie prezentowali swoich umiejÄ™tnoÅ›ci częściej. W mojej skromnej opinii Morse nie dorasta im do piÄ™t (chociaż z roku na rok gra coraz lepiej).
W kontekÅ›cie caÅ‚oÅ›ci zabrakÅ‚o tego, po co do WrocÅ‚awia przyjechaÅ‚em, a wiÄ™c utworów z najnowszej pÅ‚yty Now What?! Cztery kawaÅ‚ki to dość skromna reprezentacja przy okoÅ‚o dwudziestu na setliÅ›cie. Tym bardziej podkreÅ›liÅ‚o to moje obawy co do kompozytorskich możliwoÅ›ci Deep Purple. Coraz bardziej skÅ‚aniam siÄ™ do myÅ›li, że za pÅ‚ytÄ™ odpowiedzialny jest przede wszystkim Bob Ezrin (producent). ZespóÅ‚ nie do koÅ„ca utożsamia siÄ™ z albumem. Gillan nie powiedziaÅ‚ o nim ani sÅ‚owa, a w merchandisie nie zauważyÅ‚em ani jednego egzemplarza krążka.
Kolejny już koncert Deep Purple w naszym kraju nie byÅ‚ wydarzeniem epokowym, nie byÅ‚ to nawet wystÄ™p, który można okreÅ›lić jako "bardzo dobry". Jest jednak jedno "ale". PatrzÄ…c na formÄ™ i zaangażowanie muzyków można podejrzewać, że pewnie byÅ‚ to ich ostatni wystÄ™p w naszym kraju, a być może i ostatnia trasa koncertowa. NajwiÄ™ksi odchodzÄ….
*Recenzja: Now What?!