ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 15.11 - Gniezno
- 16.11 - Kłodawa Gorzowska
- 17.11 - Zielona Góra
- 22.11 - Żnin
- 23.11 - Koszalin
- 24.11 - Gdynia
- 29.11 - Olsztyn
- 15.11 - Szczecin
- 16.11 - Grudziądz
- 17.11 - Łódź
- 20.11 - Wrocław
- 21.11 - Siemianowice Śląskie
- 22.11 - Olsztyn
- 23.11 - Gdańsk
- 24.11 - Białystok
- 27.11 - Rzeszów
- 28.11 - Lublin
- 29.11 - Kraków
- 16.11 - Piekary Śląskie
- 16.11 - Bydgoszcz
- 17.11 - Kraków
- 19.11 - Kraków
- 20.11 - Warszawa
- 21.11 - Warszawa
- 22.11 - Bydgoszcz
- 23.11 - Poznań
- 24.11 - Katowice
- 21.11 - Katowice
- 22.11 - Poznań
- 23.11 - Łódź
- 24.11 - Piekary Śląskie
- 23.11 - Warszawa
- 24.11 - Wrocław
- 26.11 - Kraków
- 27.11 - Poznań
- 24.11 - Warszawa
- 24.11 - Kraków
- 25.11 - Poznań
- 26.11 - Kraków
- 26.11 - Warszawa
 

koncerty

31.05.2013

KING DIAMOND, Warszawa, 29.05.2013

KING DIAMOND, Warszawa, 29.05.2013 Król jeszcze żywy! Legenda heavy metalu po serii ataków serca, operacji wszczepiania bajpasów i długim odpoczynku w szpitalnym łóżku wraca na scenę w świetnej formie.

Kim Bendix Petersen zaniepokoił swoich fanów pod koniec 2010 roku informacjami o bardzo złym stanie zdrowia. Zdiagnozowano u niego poważne problemy z krążeniem, które wymagały operacji i prawie 2 letniego odpoczynku. Dopiero w 2012 King Diamond z zespołem wystąpili na kilku festiwalach, a w 2013 roku rozpoczęli europejską trasę koncertową. Należy dodać, że ostatni album Króla wyszedł w 2007 roku, minęło więc sporo czasu od ostatniej aktywności tego zasłużonego artysty.


Jako trzeci kraj (po Niemcach i Szwecji) Polska gościła KD na trasie, która w zasadzie ma przypominać największe dokonania Kinga. Stąd też stała i powtarzana tracklista, która zawiera wybrane numery z płyt solowych, jak i kilka klasyków Mercyful Fate. Generalnie to właśnie dobór utworów był moim zdaniem najgorszym elementem środowego show.  Zdaje sobie sprawę, że ten zestaw prezentowany był już rok temu na festiwalach i panowie pojechali schematem, ale aż prosiło się aby na tegoroczną trasę powracającego z rekonwalescencji Króla dodać trochę więcej smaczków. Z "Abigail" były "Family Ghost" i "Black Horsemen", a z "Them" tylko nieśmiertelne "Welcome Home", co wywołało oczywiście ekstazę wśród zgromadzonych. Dość średnio zostały odebrane za to utwory z "Voodoo", "Spider's Lullabye" i "Give Me Your Soul". Co jak co, ale na takim "Voodoo" jest masa większych killerów niż utwór tytułowy, choćby "LOA House", "The Secret" czy "One Down Two To Go". Szkoda że zabrakło też czegoś bardziej treściwego z "The Graveyard" (ciekawsza płyta niż "Spider's Lullabye") oraz więcej "The Eye" i "Conspiracy" ("Burn" i "Visit.." załatwiłyby sprawę). Częściową rekompensatą były "Come to the Sabbath" i dawno nie grane "Evil" wiadomego zespołu. Dopełnieniem całości była świetna dekoracja i oświetlenie.


Koncert Kinga odbył się w "mojej" hali "Koło" w Warszawie. Mojej, bo całe życie mieszkałem nieopodal i często tam bywałem - głównie jednak w ramach zawodów sportowych. Jeśli chodzi o koncerty, to jest to druga próba (wcześniej grał tu Sabaton). Próba jak najbardziej udana, chociaż po koncercie słyszałem skrajne opinie. Rzeczywiście, klimatyzacja niezbyt dawała radę i od połowy koncertu dało się poczuć swojskie zapachy metaluchowej, męskiej sauny. Kiepskim pomysłem było zostawienie na trybunach siatek (które zazwyczaj chronią w czasie zawodów sportowych) - mogło to powodować dyskomfort wśród osób które wybrały siedzące miejsca na górze. Moim zdaniem jednak wszystko inne, łącznie z dobrym brzmieniem wypadło na plus. Wydaje mi się, że żadna inna duża hala w Warszawie nie zabrzmiała by tak dobrze (z Torwarem na czele). Momentami trochę dudniło niskimi częstotliwościami, ale całościowe odczucia jak najbardziej pozytywne (oczywiście to też kwestia miejsca, stałem niedaleko konsolety). Trzeba także wspomnieć o publice - płyta była wypełniona mniej więcej w 3/4, dodając do tego trybuny otrzymamy całkiem dobrą frekwencję (>1000). W przeciwieństwie do wielu ostatnich koncertów metalowych, tzw. "gimbaza" była w mniejszości - starzy fani nie zawiedli.


Jako pierwszy tego dnia wystąpiło heavy metalowe Hellectricity, następnie thrash metalowy Alastor. Szczególnie ci drudzy mocno rozruszali publikę przed misterium Kinga. Na plus zaliczyć należy punktualność, Diamond zaczął grać wg. planu o 21:15 i skończył po ok. półtorej godziny (będąc dokładnym było to 1:20, czyli skandalicznie mało jak na zespół z takim dorobkiem). Największa energia i moc była oczywiście zaraz na początku ("wyśpiewane" razem z Kingiem "The Candle" czy "Welcome Home"), potem było tylko gorzej, aż do sabatu Mercyful Fate i bisów z "Abigail", gdzie znowu wszyscy się ożywili. Denerwować mógł tradycyjnie las rąk ze smartfonami, ale to chyba znak czasów... Główny aktor wokalnie dawał radę dość dobrze, choć był znacznie wspomagany przez śpiewającą sopranem niewiastę. Bez tego mogło by być znacznie gorzej, biorąc pod uwagę zdarzające się tu i ówdzie fałsze. Rob Halford jednak lepiej się trzyma wokalnie, nie przeszedł jednak tak poważnej operacji co ostatnio Petersen. Zaangażowania i powera scenicznego nie można jednak Kingowi odmówić, starał się bardzo trzymać najwyższy możliwy poziom.

Zespół podpisał kontrakt na trzy kolejne płyty. Nie pozostaje nic innego, jak tylko:

1) życzyć Kingowi zdrowia
2) liczyć na lepszy materiał studyjny niż ostatnie średnio udane wypociny
3) oczekiwać w Polsce koncertów tak dobrych jak ten, najlepiej dłuższych i z większymi hitami.

 

Setlista:
The Candle
Welcome Home
At the Graves
Up from the Grave
Voodoo
Let It Be Done
Dreams
Sleepless Nights
Drum Solo
Shapes of Black

Come to the Sabbath (Mercyful Fate cover)
Eye of the Witch


Encore:
The Family Ghost
Evil (Mercyful Fate cover)


Encore 2:
Black Horsemen
Insanity


 

 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.