ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 09.08 - Bydgoszcz
- 16.08 - Łagów
- 23.08 - Inowrocław
- 27.08 - Gdańsk
- 28.08 - Wrocław
- 29.08 - Katowice
- 30.08 - Lublin
- 31.08 - Białystok
- 09.09 - Kraków
- 12.09 - Łódź
- 14.09 - Wrocław
- 19.09 - Piekary Śląskie
- 13.09 - Wrocław
- 13.09 - Kraków
- 19.09 - Częstochowa
- 20.09 - Łódź
- 26.09 - Tarnów
- 27.09 - Jarosław
- 11.10 - Tychy
- 17.10 - Poznań
- 18.10 - Olsztyn
- 20.09 - Włocławek
- 22.09 - Kraków
- 03.10 - Zabrze
- 04.10 - Zabrze
- 10.10 - Kraków
- 11.10 - Bydgoszcz
- 14.10 - Kraków
- 19.10 - Narodowe Forum Muzyki, pl. Wolności 1
- 22.10 - Narodowe Forum Muzyki, pl. Wolności 1
- 20.10 - Kraków
- 21.10 - Gliwice
- 05.11 - Warszawa
 

koncerty

28.05.2011

MONOtono, ale z klasą

Mono, Microphonics; Wrocław, Firlej, 27.05.2011 r.

Nie tak dawno przyszło mi skonstatować na innych, nie całkiem muzycznych sieciowych łamach, że jednym z najlepszych argumentów za tezą o bezsensowności pisania o muzyce, przynajmniej tego, które nie próbuje być naukową analizą, jest prosty, emocjonalny folk albo blues. Post-rock – zwłaszcza mało oryginalny, a Mono raczej pilnują utartych ścieżek, niż wyznaczają nowe – sprawdza się w tej roli równie dobrze. Relacja z koncertu japońskiej grupy, jeśli pominąć kwestie supportu i lokalizacji, mogłaby wyglądać identycznie jak sprawozdania z jej zeszłorocznych występów (do przeczytania tutaj).

Funkcję rozgrzewacza pełnił Dirk Serries, który pod szyldem Microphonics pojawił się w Firleju po raz drugi w ciągu ostatnich kilku tygodni – 30 kwietnia, podczas Asymmetry Festivalu, towarzyszył na scenie między innymi Electric Wizard. Ten rodzaj muzyki wydaje się znacznie łatwiej przyswajalny na początku niż na końcu wieczoru i może dlatego wczorajszy koncert zrobił lepsze wrażenie: przed miesiącem artysta prezentował się po kilku godzinach innych, często wyczerpujących przedstawień, przez co jego szumiący, nieprowadzony przez żaden rytm ambient po prostu usypiał. Teraz było inaczej – hałaśliwa, ale zarazem mocno niekiedy gilmourowska gitara przetwarzana przez elektronikę pozwalała się słuchać i przez 20 minut występu była jak najbardziej do zaakceptowania.

Koncert Mono trwał oczywiście znacznie dłużej: wraz z bisem – tak, od pewnego czasu Japończycy grają bisy – zbliżył się do dwu godzin. Zazwyczaj czwórka muzyków korzystała z perkusji, basu i gitar; zdarzyło się, że obsługujący zwykle pierwsze z wymienionych instrumentów odpowiednio Yasunori Takada i Tamaki Kunishi podchodzili do klawiszy. Takada miał w zanadrzu także gong, ale z tego sprzętu korzystał rzadko. Jednak brzmienie Mono to przede wszystkim gitary Yody i Takaakiry Goto, które budują dźwięk na tyle gęsty, że mimo płynności i nieimponującego tempa twórczość grupy może – zgodnie z kontrowersyjnymi z pozoru twierdzeniami organizatorów – wydać się na swój sposób ekstremalna.

Wtedy przynajmniej, kiedy przypominający sinusoidę wykres głośności przybiera najwyższe wartości: muzyka Japończyków to nieustające balansowanie między wyciszeniem a brutalnym znęcaniem się nad instrumentami. Znane z płyt i koncertów dziesiątek innych zespołów, ale trzeba przyznać, że formacja z Azji to ścisła czołówka, robiąca wrażenie porównywalne z GY!BE albo Red Sparowes. Może zmęczyć, nie potrafi zaskoczyć, ale znakomicie hipnotyzuje. Też dobrze.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS ArtRock.pl na Facebook.com
Picture theme from BloodStainedd with exclusive licence for ArtRock.pl
© Copyright 1997 - 2025 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.