Mroźny wrocławski wieczór. Ludzie spieszący z prezentami, po prezenty. Przecudnie oświetlony Rynek, świeżo oddany deptak na Świdnickiej. Witryna księgarni. Stare radio, pamiętające chyba lata 50-te ubiegłego stulecia. Winylowe płyty. Zespół na P i zespół na L.
Telefon od Progfana. Bądź o 18.20 pod księgarnią.
Tak, zatem będzie wywiad. Nie chyba nie wywiad. Raczej ROZMOWA. O 18.40 w drzwiach pojawił się Pan Piotr. Po chwili zainstalowaliśmy się w małej kanciapie na zapleczu księgarni. Ja bardzo stremowana i raczej asystująca przy wywiadzie. Progfan, jak myślę trochę mniej stremowany. Rozmowę z Piotrem Kaczkowskim będziecie mogli przeczytać w dziale Wywiady.
Cóż później? Wychodzimy, a tu tłum! Księgarnia zapełniona po brzegi (czy balkony mnie słyszą?). Wielu młodych ludzi. Czy byłam zaskoczona – chyba nie. Rozglądam się po wnętrzu. Widzę znajome twarze. Oraz wiele nieznajomych. Czy dobrze usłyszałam? Pan przyjechał z Jasła?
Jest straszliwie gorąco. Z książką pod pachą, z płaszczem w ręku prawie osuwam się na ziemię.
Burza oklasków. Pan Piotr zaczyna snuć opowieść. O muzyce... o tym, że Tori przyjedzie we wtorek (ale który wtorek?)... że Bono nie dzwoni... o parowozie z trzema różowymi wagonikami. O tym, że świat się zmienił i że nie będzie tak, jak dawniej. I jeszcze o wielkim szpulowym magnetofonie. I szeleście płyt. O tym, czy wszystko zostanie kiedyś wydane na CD.
A później? Stanęliśmy karnie w ogonku po dedykacje. Było już mocno po 21 kiedy otrzymałam swoją.
Kiedy wychodziliśmy na jeszcze bardziej mroźne powietrze, pani z księgarni powiedziała: Takie tłumy były na spotkaniu z Czesławem Miłoszem, Tadeuszem Róźewiczem i Zdzisławem Herlingiem-Grudzińskim. Miłe prawda?
Małe post scriptum: Kto wie, może jutrzejsza czwartkowo-wigilijna audycja będzie wrocławska? Sporo płyt leżało na stoliku Pana Piotra.