ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

wywiady

11.05.2015

Trzeba brać życie takie jakim jest... - wywiad z Mickiem Pointerem.

Trzeba brać życie takie jakim jest... - wywiad z Mickiem Pointerem. Muzyczna kariera Micka Pointera świętującego właśnie 20-to lecie zespołu Arena nie przebiegała prostą drogą.

strona 1 z 3

 Pod koniec lat 70-ch XX wieku powołał do życia zespół Silmarillion, który wkrótce już jako Marillion zaczął odnosić spore sukcesy. Niestety Mick nie miał okazji tymi sukcesami długo się cieszyć. Po oszałamiających koncertach w Hammersmith Odeon 17 i 18.04.1983r. został usunięty z zespołu i na długie lata musiał żyć z piętnem „tego kiepskiego perkusisty marillion” W żadnej ze znanych mi biografii Marillion nie znalazłem zbyt wielu informacji jak to rozstanie wyglądało, no i czym było dla Micka. Muzycy Marillion (Steve Rothery i Pete Trewavas), których wypytywałem o okoliczności usunięcia Micka z zespołu konsekwentnie unikali szczerej odpowiedzi. (http://artrock.pl/wywiady/755/marillion_jestesmy_szczesciarzami.html). Od dłuższego zatem czasu zabiegałem o możliwość porozmawiania o tym z Mickiem.  Ten wywiad świadomie poświęcony jest wyłącznie relacji Micka Pointera z marillion. Pierwotnie miał nosić tytuł Script for a stolen dream (przepis na skradziony sen, a właściwie skradzione marzenie). Kiedy prawie rok temu prosiłem go o spotkanie, od początku zastrzegałem, że nie chcę rozmawiać o Arenie, że interesuje mnie tylko to, jak historia jego rozstania z marillion wyglądała z jego perspektywy. Mick Pointer wyraził zgodę na taką formułę. Dlatego w poniższym zapisie naszej rozmowy niewiele się znajdzie słów na temat aktualnej muzycznej działalności Micka. Celebrowanie 20-to lecia zespołu Arena pozostawiam innym. Ja chciałem rzucić światło na mroczny, zwykle zdawkowo traktowany moment w historii znanego zespołu. Zawsze czułem niedosyt informacji na ten temat, bo przecież Mick Pointer nie był po prostu perkusistą marillion. Był założycielem zespołu. Rzadko się zdarza, by ktoś kto tworzy zespół został z niego usunięty przez ludzi, których do zespołu przyjmował. Chciałem dać głos człowiekowi, któremu słusznie, czy nie (nie mnie oceniać) skradziono jego marzenia. Skradziono jak się okazało dość brutalnie. Ta historia ma na szczęście swój happy end. Poniżej przedstawiam zapis rozmowy z dnia 11.04.2015r.

PK: Witaj Michael. Zacznę od podstawowego pytania…czy irytują Cię pytania o Marillion?

MP: No cóż…nie ucieknę od tego, choć to trochę jak wypytywanie o byłą żonę. Wiadomo, że zwykle nie ma się ochoty za wiele rozmawiać o byłej żonie.

PK: Steve Hogarth…znasz go?...

MP: No tak..wiem kto to Steve Hogarth…

PK: Steve Hogarth użył dokładnie tego samego porównania co Ty, gdy zadawano mu pytania o Fisha.

MP: Możesz mnie śmiało pytać o Marillion. Po prostu zapytałeś mnie, czy mam coś przeciwko i mówię jak jest, ale dziś możesz pytać o co chcesz. Prawda jest taka, że z reguły nie mam ochoty rozmawiać  o którymkolwiek z nich, ale jest też prawdą i faktem, że to ja założyłem Marillion i ten zespół fascynuje ludzi. W tym kontekście to właśnie jest jak rozmawianie o byłej żonie (tak a propos…nie mam byłej żony…mam stale tę samą jedną żonę). Jestem z tym zespołem powiązany, czy tego chcę, czy nie i muszę się liczyć z koniecznością rozmawiania o nim.

PK: No dobra… zatem… czy masz jakikolwiek kontakt z Dougiem Irvine (pierwszy basista/wokalista Marillion nim dołączył Fish)?

MP: Nie…najmniejszego. Ostatni raz rozmawiałem z nim w 1979r. Od tego czasu zupełnie nie wiem co się z nim dzieje. Ktoś mi kiedyś mówił, że mieszka w okolicy Buckinghamshire, ale szczerze mówiąc wątpię, by miał ochotę na rozmowę z kimkolwiek z nas.

PK: Jest taka plotka, że zabrał taśmę z nagraniami Silmarillion… Jestem ciekaw, czy kiedykolwiek ujrzą one światło dzienne.

MP: A ty miałeś z nim kiedyś jakiś kontakt?

PK: Nie, nie…żadnych szans.

MP: No właśnie nikt nie ma. I nie wydaje mi się, by jakieś niepublikowane wcześniej nagrania kiedykolwiek się pojawiły. Wydaje mi się, że on po prostu całkowicie porzucił muzykę i tyle.

PK: Michael…

MP: Mick!!!

PK: Mick.. jak to było, gdy Fish dołączył do zespołu? Czy miałeś wtedy jakieś wątpliwości, czy obawy, czy też czułeś, że to jakiś szczęśliwy, ważny moment w Twojej karierze?

MP: No cóż…na początku nigdy nie wiesz jaka jest dana osoba. To przecież zupełnie niemożliwe. Trzeba trochę czasu, by się lepiej poznać… i wtedy wychodzą na jaw pewne cechy. W ogłoszeniu, które dałem poszukiwałem śpiewającego basisty, bo Doug Irvine był właśnie takim basistą wokalistą. Nie szukałem dwóch osób, no ale ostatecznie on (Fish) się pojawił z Dizem Minnittem, który był basistą… no i tak zostało.

PK: A kiedy zaczynaliście współpracę to czy Fish zdradzał już cechy „gwiazdy” no wiesz… kogoś ważnego?

MP: Nie…wcale nie. Był po prostu wokalistą. On zresztą wcale nie przedstawił się jako Fish... Jego nazwisko to Derek Dick i nim się posługiwał. Fish to pseudonim, który później sobie wynalazł.

PK: A kiedy zaczęły się ruchy kadrowe w zespole… no wiesz… Brian, Diz… czy to była inicjatywa całego zespołu, czy raczej Fisha?

MP: Tak..to była jego inicjatywa Cóż dość szybko objawiło się jego prawdziwe oblicze. Wiesz jak to jest. Na początku zawsze pokazujemy się z jak najlepszej strony, a potem wychodzi prawdziwy charakter. Tak…jego osobowość ujawniła się relatywnie bardzo szybko. Historia mówi sama za siebie. Wywalił z zespołu swojego najlepszego kumpla (Diza). Uznał Marillion za wehikuł do swej osobistej kariery. Ale to on dołączył do mojego zespołu. MOJEGO. Nie ja do jego, tylko on do mojego. A potem wywalił mnie z mojego własnego zespołu!!!

PK: To jest właśnie powód, dla którego zależało mi na naszej rozmowie. Powiedz, czy kiedy Fish wyrzucił Diza poczułeś niepokój?

MP: Tak. Zacząłem już wtedy wspominać, że robi takie posunięcia, jakby chciał zostać solistą. Moje ówczesne zdanie było takie…że nie ma wystarczająco dużo talentu, by zostać artystą solowym. I nadal go nie ma. Wiadomo jak potoczyła się jego kariera. Szybciutko bardzo się skurczyła i nigdy jej nie odbudował. No ale ciągle są ludzie, żyjący złudzeniami, że to najbardziej utalentowany gość na świecie. Ale on dużo lepiej sprawdził się w zespole, niż jako solista. I to dlatego największe sukcesy odniósł z Marillion. To naprawdę działało w piątkę, gdy każdy z członków zespołu wnosił coś od siebie, najlepszego co miał. To co z tego powstało miało szczególną wartość. To naprawdę działało. Ta piątka doprowadziła do nagrania muzyki, która znalazła się na pierwszej płycie.

PK: Hmm to ciągle jedna z moich najbardziej ulubionych płyt.

MP: Taaa.. i nie jesteś odosobnionym przypadkiem. To nadal druga pod względem sprzedaży płyta Marillion. Zrobiliśmy coś naprawdę dobrego.. ale on chciał zmian.

PK: Czy w czasie nagrywanie Script for a Jester’s tear był między wami otwarty konflikt?

MP: Może nie otwarły konflikt, ale zaczął mieć zastrzeżenia do mojej gry i stale chciał wszystko zmieniać. A jak masz przepis na ciasto, to postępujesz zgodnie z tym przepisem by zrobić konkretne ciasto. Jak coś zmienisz w przepisie..to wychodzi zupełnie inne ciasto. A on tego nie widział. Przestał doceniać wkład innych osób. Liczyło się tylko to co on chciał. Taka metoda się sprawdza, jak ktoś jest bardzo utalentowany. Ale on nie był.

PK: A wiesz, że w 2012r kilka razy wykonał w całości Grendel choć przez lata zastrzegał się, że nigdy już nie zaśpiewa tego „gówna”

MP: Tak wiem… bardzo mnie to rozbawiło. Uznałem to za niewiarygodnie zabawne. Sposób, w jaki się przez lata wypowiadał o tej muzyce….a potem uległ nawoływaniom fanów i to zrobił. To było zabawne. Gdy ktoś mówi takie rzeczy, a potem po latach robi coś zupełnie innego sam sobie wystawia świadectwo.

Czytaj na stronie: 1 | 2 | 3

 

Zdjęcia:

Grendel Grendel Van Marillo + Mick Pointer Van Marillo + Mick Pointer Van Marillo + Mick Pointer Van Marillo + Mick Pointer
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
Mgławica Koński Łeb - Barnard 33 by Naczelny
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.