Na debiucie była eteryczną syreną śpiewającą z odległych mgieł, tutaj na „Clouds” jest pięknością z sąsiedztwa, przeglądającą własną poezję i pamiętniki. Kwintesencja lat 60-tych, zbiór gotowy do śpiewania z gitarą, przedwczesne artystyczne maleństwo, które głosi swoje mądrości świadomie ignorując popowy szum. Tak, Joni Mitchell, może trochę za młoda, by śpiewać o smutku, przygnębieniu i melancholii (choć życie już ją niemiłosiernie dotknęło) ale z pewnością ma to swój urok i wdzięk. I bliższe są mi raczej tutaj letnie wieczory niż jesienne smutki. Spoglądam czasami ukradkiem na nią, gdy siedzi na werandzie, ubrana w sukienkę w kwiatki, mająca spięte włosy i bose stopy. A ona udaje, że mnie nie widzi i śpiewa mając przymknięte powieki: „Obudziłam się, to było poranne Chelsea/ I pierwszą rzeczą, jaką zobaczyłam/ Było słońce, które przeszło przez żółte zasłony/ I tęczę na ścianie/ Niebieski, czerwony, zielony i żółty wita cię/ Szkarłatne kryształowe koraliki kołyszą się”. No a gdy dodaje jeszcze to: „Znalazłam dziś kogoś kogo kocham/ W jego oczach jest smutek. Jak u anioła z cyny/ Co się stanie jeśli spróbuję umieścić w nim kolejne serce/ W kawiarni Bleeker Street znalazłam dziś kogoś kogo kocham”, to tylko wisi w powietrzu lekkie rozczarowanie, że to nie o mnie ta piosenka. A przecież te pojedyncze dźwięki gitary akustycznej wprawiają w niezwykłe akordy, które oddzielają się od oczekiwań i tworzą poczucie oderwania od codzienności. Delikatny głos Joni w „Songs to Aging Children Come” skutecznie harmonizuje z samym sobą, krążąc wokół melodii jak satelity wokół gwiazdy. Wsparta pięknymi harmoniami, czysta melodia, jedna z najpiękniejszych znajduje się w utworze „The Gallery”, który opowiada o wartości kobiet w naszym społeczeństwie, bezpośrednio związanych z przemijającym pięknem: „Dałam ci wszystkie moje piękne lata/ Potem zaczęła się pogoda/ I zostałam tu na zimę/ Podczas gdy ty wyjechałeś na zachód, by zaznać przyjemności”. W tym nastroju będąc o mało nie przeoczyłem, że gitarowe dźwięki zanikły a sam wokal, czysty i pełen żalu porusza temat groźnej rzeczywistości. „I tak jeszcze raz mój drogi Johnny/ Mój drogi przyjacielu/ I tak po raz kolejny walczysz z nami wszystkimi/ A kiedy pytam cię/ dlaczego podnosisz kije i płaczesz, a ja upadam/ Och, mój przyjacielu/ Jak mogłeś zamienić skrzypce na bęben”. Grzmot w oddali jakby dochodził do nas ale ten jasny wokal świeci, przynosząc mi okrycie przed deszczem. Nadal wpatruję się na drewnianą, w kolorze ciemno brązowym werandę. Nadal widzę piękną kobietę i tylko smutek oraz rezygnacja przebija przez ciemne okulary. Bo takie jest życie i nic z tym nie zrobisz. I nawet nie patrząc w moją stronę, chociaż tak pragnąłbym jej choć uśmiechem podziękować, kończy śpiewanie i znika zza zamkniętymi drzwiami: „Ale teraz starzy przyjaciele zachowują się dziwnie/ Kręcą głowami, mówią, że się zmieniłam/ Cóż, coś się straciło, ale coś się zyskało/ Jak to w życiu bywa”.