Nie znałem do tej pory żadnego zespołu z Mongolii i myślę że niejeden ze słuchaczy wiedząc że grupa pochodzi z tego kraju nie posłuchałaby nawet jednego utworu. Płyta zespołu The Hu z Ułan Bator, bo o niej chciałem napisać, nosi tytuł The Gereg (co w języku mongolskim oznacza podobno paszport) i jest naprawdę frapująca. Mamy tu klimaty etniczno - metalowe z charakterystycznym gardłowo - chrypiącym śpiewem wokalisty. Na całej płycie słychać wyraźny wpływ ludowej muzyki mongolskiej z nutką takiego pustynnego rocka inspirowanego muzyką świata.
Płytę zaczyna utwór tytułowy z narastającym dźwiękiem i rytmem zakłócanym „okrzykami wojennymi" a wszystko to w Rammsteinowym stylu. Wpływy niemieckiego zespołu słychać jeszcze bardziej w drugim utworze „Wolf Totem", który zaczyna i kończy się odgłosem mew imitowanym przez egzotyczne instrumenty. Wokalista wykrzykuje ciągle „Hu, hu”, jakby chciał podkreślić jaki zespół w tej chwil gra. Ktoś może powiedzieć, że płyta jest monotonna, ale nic bardziej mylnego, bo mamy także urokliwą balladę „The Great Chinggis Khaan". To jeden z moich ulubionych utworów na tej płycie. Potem są „The Legend Of Mother Swan" i „Shoog Shoog" z powracającymi okrzykami wojennymi, dla mnie kojarzącymi się z wojownikami przemierzającymi rozległe pola stepowe z okrągłymi tarczami na plecach.
Zwracam uwagę na bas, bo ten jest wyraźnie obecny na całej płycie i tworzy wraz z perkusją specyficzny klimat. Bas i perkusja to określenia umowne, bo wszyscy muzycy grają na tradycyjnych mongolskich instrumentach ludowych. „The Same” to monotonny utwór, w którym z pozoru nic się nie dzieje a mamy w nim uwydatnione instrumenty smyczkowe i ten niesamowity charakterystyczny wokal. No i wreszcie „Yuve Yuve Yu” – przebój, od którego zespół zaistniał w sieci. To taki mongolski ludowy rap. Trzeba tu zaznaczyć, że zespół śpiewa na całej płycie w rodzimym języku ale mnie to zupełnie nie przeszkadza. Płytę kończą „Shireg Shireg" z niesamowitym mongolskim "fletem" i ostatni, jakże piękny i zróżnicowany „Song Of Women" z chórkami przywołującymi etniczną muzykę ludową i z przyśpieszającym rytmem kończącym całość. Inspiracji i porównań można byłoby doszukać się tu więcej ale… po co? Tego trzeba po prostu posłuchać!
Zespól zdobył dużą popularność nie tylko na rodzimym rynku muzycznym, gdyż gra również wyprzedane klubowe koncerty w całej Europie. Muzycy nie są nowicjuszami i już dość długo grają na scenach swojego kraju, niektórzy z nich byli nawet w Mongolskim Krajowym Konserwatorium. Dla mnie to, na chwilę obecną, zdecydowane odkrycie i najlepsza płyta debiutanta w 2019 roku.
Bardzo żałuję, że nie poznałem wcześniej tej formacji i nie wiedziałem, że zespół odwiedził Polskę grając na wyprzedanym koncercie w warszawskiej Proximie. Jest jednak też i dobra wiadomość, bo zespół powróci w styczniu do Polski na dwa koncerty i wtedy na pewno skonfrontuję osobiście jak zespól wypada na żywo.