ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Farmer, Mylene   ─ Live à Bercy w serwisie ArtRock.pl

Farmer, Mylene — Live à Bercy

 
wydawnictwo: Polydor 1997
 
CD 1:
1. Ouverture (4:45)
2. Vertige (6:20)
3. California (7:30)
4. Que mon cœur lâche (4:35)
5. Et Tournoie... (4:30)
6. Je t'aime mélancolie (5:20)
7. L'Autre... (5:50)
8. Libertine (5:40)
9. L'Instant X (9:36)
10. Alice (5:25)
CD 2:
1. Comme j'ai mal (4:35)
2. Sans contrefaçon (7:00)
3. Mylène s'en fout (4:45)
4. Désenchantée (8:15)
5. Rêver (8:00)
6. Laisse le vent emporter tout (6:25)
7. Tomber 7 fois... (6:00)
8. Ainsi soit je... (5:00)
9. La Poupée qui fait non (duet with Khaled) (4:30)
10. XXL (7:00)
 
Całkowity czas: 118:13
skład:
Mylene Farmer – vocals / Yvan Cassar - keyboards, musical direction / Jeff Dahlgren – guitars / Brian Ray – guitars / Jerry Watts Jr – bass / Abraham Laboriel Jr – drums / Susie Davis - keyboards, percussion / Carole Rowley, Esther Dobong'Na Essienne - background vocals / Laurent Boutonnat - musical arrangement
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,1
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,2
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,0
Arcydzieło.
,1

Łącznie 4, ocena: Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
 
 
Recenzja nadesłana przez czytelnika.
Ocena: 7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
20.08.2011
(Gość)

Farmer, Mylene — Live à Bercy

Naszym życiem rządzi przypadek i z tego pewnie większość z nas niechętnie zdaje sobie sprawę. Dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności dostajemy pracę, poznajemy nowe sympatie, czy odnajdujemy zgubione drobiazgi. Często także włączamy radio i dowiadujemy się o wydarzeniach, które, wydawałoby się nie powinny mieć miejsca i za kilka godzin wstrząsną opinią publiczną. Dla każdego konesera muzyki radio jest i było także pewnie polem kryjącym niespodziewane odkrycia muzyczne, które zostawały na dłużej w pamięci. To właśnie dzięki radio po raz pierwszy zetknąłem się z płytą francuskiej artystki Mylene Farmer „Live a Bercy”.

Przypadkowe odkrycie nastąpiło o drugiej w nocy podczas nocnego bloku koncertowego nadawanego przez Radio Katowice. Puszczane w nim były różne płyty m.in. takich wykonawców jak Eric Clapton, Yes, Rush oraz innych bardziej „mainstreamowych” artystów. Przyznam się, że przed odkryciem tej płyty kompletnie nie miałem pojęcia do kogo należy intrygujący głos, który spełnia dominującą rolę na „Live a Bercy”. Nigdy wcześniej nie słyszałem o Mylene, tym bardziej na drugi dzień miałem problemy z przypomnieniem sobie poszczególnych tekstów utworów i „wytropieniem” tytułu płyty. Dodatkowym utrudnieniem był francuski język poszczególnych piosenek, a że radio włączyłem w połowie nadawania płyty, tak więc ominęła mnie zapowiedź prowadzącego.

Dla osób często krytykujących muzykę pop/rockową nazwisko Mylene Farmer może uosabiać wiele cech, które z góry krzywdząco łączą ją z komercją, showbiznesem, kiczem, brokatem, czy układami choreograficznymi rodem z dyskoteki. Czyli inaczej, porównuje się ją do artystów, którzy zatrudniają fachowców od lansowania hitów. Ja również nie darzę zbytnią sympatią wykonawców, którzy przedkładają formę wizualną ponad treść muzyczną, co nie znaczy, że muszę od razu skreślać płytę ze względu na nazwisko kojarzące się z popem. Zbyt wielu artystów w ten sposób odrzucałem (Madonna, George Michael...) i zmuszany byłem potem odrabiać zaległości. Co zatem sprawia, że „Live a Bercy” to według mnie płyta godna uwagi? Dlaczego skróciła mi noc, w którą po raz pierwszy ją usłyszałem?

Płyta „Live a Bercy” jest pamiątką po serii koncertów jakie Mylene odbyła w 1996 roku. Trasa, podobnie jak i płyta, była ogromnym sukcesem we Francji. Koncerty przyciągały wielką widownię, dla której stworzono widowiska oparte o taneczne „wygibasy”, świecące topy i kolorowe światła. Muzyczna formuła koncertów również została odświeżona. Mylene i jej wieloletni współpracownik Laurent Boutonnat postawili tym razem na rockowe brzmienia, nie rezygnując jednocześnie z delikatnego stylu chanson z jakim kojarzona była rudowłosa Francuzka. Do udziału w trasie zaproszono muzyków z USA, którzy dodatkowo wzbogacili całe show swoją spontanicznością.

Pierwszym co wzbudziło moje zainteresowanie tą płytą było jej pastelowe brzmienie. Wyeksponowane syntezatory Yvana Cassara są bardzo ważną częścią koncertu i nadają blasku każdemu z utworów. Nasycają melodią przebojowe utwory i podkreślają liryczny charakter piosenek w stylu chanson. Równie ważnym elementem na płycie jest perkusja, która odmienia i napędza większość piosenek. Dobór utworów jest niezwykle trafny, gdyż nie zabrakło największych hitów Mylene, takich jak: "Désenchantée", "Sans contrefaçon",  "Libertine" przearanżowanych jednak na rockową modłę. Ta odmiana jest wielką zaletą tej płyty, bowiem utwory, które na studyjnych płytach artystki mogły nużyć swoim „plastikowym”, komercyjnym sznytem na płycie odżywają i porywają przy każdym przesłuchaniu. Moje ulubione utwory z tej płyty to przepiękny „Et Tournoie...”, "Comme j'ai mal",  "Mylène s'en fout" , czy porywający "Que mon cœur lâche". Każdy z utworów jednak składa się na równą całość płyty sprawiając, że albumu słucha się od początku do końca zapominając o zegarku. Słychać, ze muzykom sprawia przyjemność odgrywanie utworów i nie starają się spełniać roli „maszyn” zatrudnionych jedynie do prezentowania tego co im zlecono. Również Mylene stara się nie ustępować reszcie przypominając, że to ona jest główną aktorką całego występu. Jej głos gra pierwszoplanową rolę na płycie. Porywa energią i jednocześnie zniewala swoją delikatnością i kruchością w spokojnych utworach.

Przebojowość na tej płycie ma jednak swoją cenę. Obok akceptacji w mediach francuskich pojawiły się swego czasu także negatywne recenzje, w których zwracano uwagę na to, że brzmienie na płycie jest zbyt bardzo „obrobione” w studio. Nie można się nie zgodzić z takimi opiniami, gdyż wyraźnie słychać iż na płycie dodatkowo zmiksowano brzmienie bębnów, linię basu, poprawiono głos Mylene i żywiołowe, ekstatyczne wręcz reakcje fanów. Koncert wydano również w wersji wizualnej na kasecie VHS oraz DVD, tak więc komu nie straszne cekiny może przekonać się jak wielkie szpagaty robią tancerze Mylene, a ona sama często nie nadąża za tekstem piosenki podczas tańca. Jak zjeżdża w wielkim pająku na scenę, jak płacze podczas utworów, jak łapie pluszaki od fanów bla,bla,bla... często wracam do piosenek z tej płyty i myślę, że warto dać się jej ponieść.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
Mgławica Kalifornia - IC1499 by Naczelny
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.