Klub Blue Note powitał mnie i znajomego kolejką oczekujących na wejście fanów. Skoro przyjechaliśmy przed godziną otwarcia klubu to musieliśmy się pogodzić z tym że trzeba będzie chwilę poczekać przed drzwiami. Na szczęście parę minut po godzinie 19-tej drzwi klubu otwarły się i weszliśmy do środka gdzie zajęliśmy strategiczne pozycje blisko sceny.
Zajrzeliśmy także do baru, gdzie liczyłem na szklankę pysznego pilsenera. Niestety pech chciał że to piwo akurat się skończyło a nowa dostawa nie zdążyła dojechać.
Krótko po 20-tej na scenie pojawiła się pierwsza wykonawczyni tego wieczoru - pochodząca z Poznania Dominika Groberska. Akompaniując na gitarze zaśpiewała kilka miłych piosenek i uciekła ze sceny. Po chwili na scenie pojawiła się Anneke van Giersbergen. Koncert był podzielony na dwie części. Najpierw solowy występ Anneke, podczas którego zaprezentowała akustyczne wersje utworów zarówno ze swojego repertuaru jak i innych wykonawców, między innymi Chrisa Isaaka czy U2. Byliśmy oczarowani, pomimo że Anneke wspomniała że nie za dobrze się czuje i podczas występu wspomagała się potężną szklaną gorącej herbaty.Następnie na scenę wszedł przywitany gromkimi brawami (według mnie większymi niż te którymi publiczność powitała Anneke) Arjen Lucassen. Wspólny występ rozpoczęli od utworu zapowiadającego ich płytę, Endless Sea. Następne utwory były już z repertuaru zespołu Ayreon, z drobnym wyjątkiem - usłyszeliśmy także cover utworu Mad World, w oryginale autorstwa zespołu Tears for Fears. Arjen przekomarzał się z publicznością oraz organizował konkursy, w którym zwycięzców nagradzał piórkami do gitary, np za odpowiedź kto jest autorem zaśpiewanego właśnie Mad World.
Niestety co dobre szybko się kończy i duet zszedł ze sceny po zasadniczej części koncertu. Oczywiście nie dali na siebie długo czekać i pojawili się na bisy.
Arjen zaczął opowiadać o podróżach w czasie, Star Treku i charakterystycznym pozdrowieniu kapitana Spocka, na co publiczność przekazała mu informację o śmierci Leonard Nimoya. Takie są uroki przebywania w trasie koncertowej, że o pewnych zdarzeniach można dowiedzieć się od publiczności. Po tym wstępie ruszyliśmy w podróż w czasie do czasów płyty Mandylion i utworu Strange Machines. Po nim jeszcze zagrali dwa utwory, A Day in the Life z repertuaru Beatlesów i The Castle Hall Ayreona i ponownie zniknęli ze sceny... Jednak publiczność nie dawałą za wygraną i wyprosiła jeszcze jeden utwór - ponownie z repertuaru Ayreona - My House on Mars. I w ten sposób zakończył się koncert, a zarazem cała trasa koncertowa, bo był to ostatni koncert w trasie.
Na sam koniec Anneke i Arjen wyszli do oczekującej publiczności i każdemu chętnemu dali autograf oraz pozwolili się sfotografować. Anneke obiecała że na pewno jeszcze tu wróci, trzymam ją za słowo