ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

koncerty

28.02.2015

ANNEKE VAN GIERSBERGEN & ARJEN LUCASSEN, Warszawa, Hybrydy, 27.02.2015

ANNEKE VAN GIERSBERGEN & ARJEN LUCASSEN, Warszawa, Hybrydy, 27.02.2015

Jeśli ktoś do tej pory myślał, że akustyczne koncerty nie mają jaj i są smętnymi spektaklami na głos i akustyczną gitarkę, to po piątkowym występie w warszawskich Hybrydach musiał być w lekkim szoku…

W takim samym, jak gwiazdy wieczoru – Anneke van Giersbergen i Arjen Anthony Lucassen – widząc wręcz ekstatycznie reagujący tłum ludzi na ich sceniczne poczynania. O tym, że będzie to spore wydarzenie świadczył już obrazek z ulicy Złotej, przy której Hybrydy są pomieszczone. Spora kolejka do odbioru zarezerwowanych biletów i przewijające się to tu, to tam osoby z zawieszoną na szyi karteczką i hasłem: kupię bilet!

Dokładnie o 20.30 na niezbyt wielką, otoczoną metalowymi barierkami i szczelnie dociskającą do nich publicznością, scenę wyszła Anneke. W czarnej, krótkiej sukience dolegającej ściśle do ciała, czarnych legginsach wykończonych na dole koronkami, w równie czarnych butach na wysokich obcasach oraz z delikatną biżuterią, wyraźnym makijażem i rudych włosach wyglądała po prostu… zjawiskowo. Powitana entuzjastycznie zapytała na początku, kiedy ostatni raz była w Polsce? Szybki komentarz z sali: dwa lata temu… I natychmiastowa jej odpowiedź: a, z Pain… (z Pain Of Salvation - przyp. MD). I tak już było do końca. Świetnie złapany kontakt z publicznością skutkował fantastyczną interakcją, pełną żartów i pogaduszek. Artystka zabawnie komentowała reakcje zebranych na zapowiadane przez nią covery Chrisa Isaaka (Wicked Game), czy Bruce’a Springsteena. Przed jego I’m on Fire zaśpiewała we fragmencie zachrypłym Springsteenowym głosem Born in The U.S.A. Najgoręcej jednak zrobiło się, gdy zapytała: a co powiecie na The Gathering? Widać, że większość kocha ją za dokonania w tej już legendarnej formacji. A zaraz potem było Floydowe Wish You Were Here. Czy muszę pisać, że wyśpiewane przez niemalże wszystkich obecnych na sali? Giersbergen towarzysząca sobie na gitarze uwodziła oczywiście nie tylko wyglądem, ale przede wszystkim głosem. Bardzo charakterystycznym, czystym, delikatnym i subtelnym. Dokładnie takim, jak na płytach tej wyjątkowej Holenderki.

Po półgodzinnym secie Anneke zapowiedziała Arjena Lucassena. I tu entuzjazm zebranych witających goszczącego w Polsce po raz pierwszy muzyka osiągnął szczytu. Niezwykle wysoki, niemiłosiernie chudy, z jedyną w swoim rodzaju fryzurą i bródką, powitany został po królewsku. Odwzajemnił się polskimi dzięki i pozdrawiam oraz tłumaczeniem, że praktycznie na tym jego polski się kończy. Najbliższe półtorej godziny okazało się słowno - muzycznym widowiskiem pełnym przede wszystkim kompozycji Ayreon (Day Six: Childhood, Isis and Osiris, Comatose, Valley of the Queens, Waking Dreams, The Garden of Emotions, Day Seven: Hope, The Castle Hall) ale też i numerów The Gathering (Strange Machines), Tears For Fears (Mad World) i wreszcie The Gentle Sorm (Endless Sea, The Moment, New Horizons). Wszak artyści przybyli do Polski miesiąc przed wydaniem płyty The Diary, ich wspólnego projektu pod nazwą The Gentle Storm. Był zatem czas na opowieść o przejmującym koncepcie tego wydawnictwa. Tu w głównej roli wystąpiła Anneke, której co jakiś czas – nie zawsze poważnie – dopowiadał Arjen.

No właśnie, Lucassen, ponoć nielubiący występów na żywo, kochający komponowanie i pracę w studio, okazał się prawdziwie scenicznym lwem. Fantastycznie i zawbawnie potrafił komentować zachowania publiczności, ale i też żartobliwie zakrywać się ręcznikiem, gdy cała sala skandowała jego imię. A skoro przy skandowaniu jesteśmy – w pewnym momencie zebrani rywalizowali o to, która strona sali głośniej wykrzyczy imiona Anneke i Arjena. Doprawdy niezwykły moment. W tej drugiej części koncertu Anneke skoncentrowała się głównie na śpiewaniu stojąc przy mikrofonie, Arjen zaś na akompaniowaniu jej siedząc na wysokim stołku. Nie zmienia to faktu, że i Giersbergen chwytała za drugiego akustyka, a i Lucassen przejmował obowiązki wokalne. Pięknie im wyszło wspólne, harmoniczne wykonanie Ayreonowego Comatose, albo energicznego (z wykrzyczanym przez publiczność Come back to Me) Day Seven: Hope, do którego wpletli na sam koniec klasyk Simona & Garfunkela - Mrs. Robinson. Skandowań po głównym secie nie było końca. Lucassen wynagrodził to zebranym wychodząc na bisy w koszulce z biało – czerwonym napisem „Polska”… Już po raz drugi nie dali się wywołać, mimo że publiczność nie odpuszczała widząc nawet zabierane ze sceny graty. Upór najwierniejszych fanów został jednak nagrodzony. Kilka chwil po koncercie – najpierw Lucassen, potem Giersbergen – wyszli do publiczności, podpisując płyty i pozując do zdjęć. Piękny wieczór.

Występ gwiazd wieczoru poprzedził króciutki występ naszego rodzimego akustycznego tria Flows. Niezbyt udany. Ich muzyka była tłem dla głośno rozmawiającej publiczności, a bojaźliwe komentarze wokalisty wzbudzały raczej delikatne uśmiechy zebranych. 

 

Zdjęcia:

The Gentle Storm, Warszawa, Hybrydy, 27.02.2015 The Gentle Storm, Warszawa, Hybrydy, 27.02.2015 The Gentle Storm, Warszawa, Hybrydy, 27.02.2015 The Gentle Storm, Warszawa, Hybrydy, 27.02.2015 The Gentle Storm, Warszawa, Hybrydy, 27.02.2015
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.