Dopiero w sobotę dotarło do mnie, jak przytłaczająco wysoki poziom zdziadzienia udało mi się osiągnąć w ostatnich miesiącach. Z przerażeniem przekonałem się, że coraz mniej czasu dzieli nas od końca marca, a w tym roku byłem zaledwie na jednym koncercie. Po drodze z różnych przyczyn, choć przede wszystkim z powodu wygodnictwa, przegapiłem kilka naprawdę ciekawych wydarzeń z występem Scotta Kelly’ego czy Low Roar na czele. Najgorsze jest to, że wcale nie było mi z tego powodu źle, bo przecież wygoda też się liczy, a i w domowych zaciszu da się odnaleźć inne rozrywki. O wydźwięku swojego karygodnego zachowania przekonałem się dopiero w Proximie, kiedy z siłą wodospadu zalały mnie pierwsze brzmienia atakujące ze sceny. W mgnieniu oka wszystkie koncertowe emocje odżyły, zarażając mnie głodem muzycznych wydarzeń na najbliższe tygodnie.
Jako pierwsi na scenie pojawi się zeszłoroczni debiutanci z Besides. We Were So Wrong to materiał, który zebrał dużo bardzo dobrych opinii wskazując tym samym, że warto dać szansę muzykom tej formacji. Starym zwyczajem zachwyty i opinie innych odłożyłem na bok. Przy okazji zdążyłem zapomnieć o Besides i ich albumie. Na szczęście świetna okazja do nadrobienia zaległości pojawiła się właśnie w Proximie. To co działo się na scenie przypomniało mi emocje z pierwszych koncertów Tides From Nebula, kiedy to jeszcze nie bardzo było wiadomo, z czym się je cały ten post-rock. Materiał zabrzmiał świeżo, energicznie i naprawdę interesująco, a forma samych muzyków nie pozostawiała wiele do życzenia. Uwielbiam takie koncertowe niewiadome, które przeradzają się w spore inspiracje.
Z całego zestawu muzycznych propozycji tego wieczoru najbardziej czekałem na Obscure Sphinx. Nowy materiał bardzo dobrze wypada w wersji studyjnej. Krążyły też słuchy, że koncertowe wydania świeżych kompozycji brzmią równie dobrze. Dodatkowo nie miałem jeszcze okazji podpatrzeć, jak radzi sobie zespół z nowym gitarzystą. Tutaj pojawiała się też obawa o nagłośnienie. Niestety nie mam zbyt dobrych skojarzeń z tym elementem koncertowej zabawy i Proximą. Co prawda ostatnie koncerty starają się zacierać to złe wrażenie, jednak niepokój pozostał. Zwłaszcza mając na uwadze, że Obscure Sphinx generuje niskie i buczące tony, które powodują rezonację jelit nawet u moich wymyślonych przyjaciół. Na szczęście wszelkie obawy okazały się bezpodstawne. Zespół zaprezentował wysoką formę: świetnie zabrzmiały perkusjonalia, w akompaniamencie niegorszego basu, gitary spełniły swoją niełatwą rolę odnajdując się w buczącym tle, a nadworna krzykaczka znowu pokazała szerokie spektrum umiejętności wokalnych. Wisienką na torcie w tej koncertowej odsłonie był utwór The Presence of Goddes. Wydanie- choć pozbawione chórów z płyty - w dalszym ciągu wypadło rewelacyjnie.
Na koniec pozostali Tidesi. Nie wiem, który to już koncert tej grupy, na którym mam okazję się stawić. W końcu nikt nie skupia się na rachunkach, kiedy chodzi o dobrą zabawę. Grupa miała okazję odwiedzić wiele muzycznych zakątków w Polsce i za granicą. Za każdym razem, kiedy pojawiają się w Warszawie, to grają u siebie. Od razu widać tę dodatkową radość i energię z gry na swoim podwórku. Tak było i tym razem. Odpłynąłem już po pierwszych dźwiękach, zatapiając się w pierwszej kompozycji, która zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Każdy kolejny utwór stapiał się z kolejnym, a ja od czasu do czasu wychylałem się na powierzchnię, żeby złapać kontakt z rzeczywistością i zaczerpnąć tchu. Niestety jeszcze przed końcem dopadły mnie oznaki wspomnianego na początku zdziadzienia i mimo niewątpliwych walorów koncertu czas zaczął mi się dłużyć i coraz częściej zamiast skupić się na dźwiękach, zerkałem w stronę drzwi.
Koncert muszę zaliczyć do udanych. Tym razem Proxima wraz - z zespołami - zaproponowała naprawdę dobre brzmienie. Potwierdziła się świetna forma Obscure Sphinx, Tidesi pokazali, że mimo zapędów do potężnie rozbudowanych setów wciąż potrafią mnie oczarować, a Besides pomogli rozbudzić koncertowe emocje. Oby pojawiało się więcej takich okazji do starć ze zdziadzieniem, które będę miał okazję zakończyć sukcesem.