Bardzo ucieszyłem się na wieść o reaktywacji i trasie koncertowej mojego ulubionego polskiego zespołu artrockowego, a wręcz podskoczyłem z radości gdy dowiedziałem się że będą grali blisko mnie, w miejscu mocno związanym z muzyką rockową, chorzowskiej Leśniczówce.
Ponieważ nie zarezerwowałem biletu, znacznie wcześniej przyjechałem do klubu, dzięki czemu mogłem obejrzeć końcówkę próby. Zespół zniknął w garderobie a klub zaczął powoli się zapełniać. Zaskoczyło mnie że na sali zaczęły się pojawiać krzesełka - co prawda jest to zespół trochę art ale znacznie bardziej rockowy.
Ale oto zespół pojawił się na scenie. W zasadzie stary skład, tylko Roberta Amiriana zastąpił Karol Wróblewski, śpiewający w zespole Believe. Zaczęli w iście Hitchockowskim stylu - od otwierającego płytę Moonshine utworu Heroes Cry. Już od pierwszego utworu Karol okazał się prawdziwym zwierzem scenicznym, nie miał żadnych problemów z nawiązaniem kontaktu z publicznością. Szkoda tylko że publiczność bawiła się wyłącznie w bocznych sektorach, gdyż “płytę” zastawiły wspomniane wcześniej krzesełka.
Zespół zaserwował nam genialne The Best Of, przeskakując z płyty na płytę i spinając set kończącym płytę Moonshine utworem War Is Over. Podczas bisów muzycy nie zapomnieli o jedynej nieautorskiej płycie - Nine Songs of John Lennon. Usłyszeliśmy z niej mocno rozbudowany utwór God, z riffową wstawką Smoke on the Water. Niestety zespołowi skończył się przygotowany repertuar i po kolejnym wywołaniu zespołu usłyszeliśmy prawdziwy bis - rozpoczynający koncert Heroes Cry. Dla mnie mogliby jeszcze raz zagrać cały koncert, ale niestety, to już był koniec. Pozostaje tylko mieć nadzieję że pewna osoba związana z władzami ościennego miasta spełni swoje marzenie i niemalże obietnicę i zobaczymy Collage na obchodach rocznicy miasta.