Klara podbiła serca słuchaczy radiowej Trójki (i nie tylko) pod koniec 2012 roku, kiedy to wydano jej debiutancki album Away. Dziewięc lekkich kompozycji przywoływało porównania do Reginy Spektor, Frederiki Stahl, czy chociażby Russian Red. Wszystko tylko w jeszcze delikatniejszym aranżu i z jeszcze bardziej kobiecym, czy raczej dziewczęcym, głosem. Album pokazał, że mamy do czynienia z wokalistką cholernie zdolną (sama pisała utwory), ale jeszcze młodą i nieukształtowaną. Wszyscy czekali, co będzie dalej, a tu słuch o Klarze zaginął…
Przyznam, że zupełnie wypadła mi ona z głowy, więc tym bardziej z dużą radością przeczytałem informację o jej kameralnym występie w warszawskich Hybrydach. W chłodny, wiosenny wieczór udałem się z moją drugą, lepszą połową oraz grupą znajomych na występ nie do końca wiedząc, czego mam się spodziewać. W środku powitała nas spokojna, nastrojowa atmosfera z lekko płynącym ze sceny Sigur Ros. Klara z zespołem „kazała” jedynie chwilę na siebie czekać i już o 20:15 weszła na scenę.
Artystka przez cały, trochę ponad godzinny, koncert odzywała się rzadko - raz prezentując muzyków, którzy jej towarzyszą, a kilka razy krótko zapowiadając utwory. Zastrzegła też, że mówienie nie jest jej najmocniejszą stroną, więc będzie się z nami komunikować śpiewem, a trzeba przyznać, że robi to przepięknie. Delikatny wokal prowadził nas przez dobrze znane historie z albumu Away, a z najlepszą reakcją spotkał się chyba „Enchanted”. Aranżacje, za które, jak dowiedzieliśmy się, odpowiadał klawiszowiec, były jeszcze bardziej oszczędne niż te na płycie. Pozwoliło to na tym lepsze wyeksponowanie głosu Klary. Niestety, jednocześnie spowodowało to, że na żywo większość utworów zabrzmiała po prostu bardzo trywialnie z plumkającym basem i gitarą rytmiczną w tle. Zabrakło na pewno szaleństw wśród instrumentalistów, a większa część z nich przez połowę koncertu przesiedziała niewiele robiąc (klawisze grały może przy okazji 3-4 utworów, podobnie często wykorzystywany był drugi głos).
Klara zaprezentowała chyba tylko jeden nowy utwór, ale nie wyróżnił się on niczym szczególnym w porównaniu do tych z albumu Away. Po godzinie grania muzycy zeszli ze sceny, aby powrócić na bis, podczas którego raz jeszcze usłyszeliśmy „Enchanted”.
Podsumowując, Klara z zespołem zagrała koncert ładny i przyjemny, ale niespecjalnie angażujący słuchaczy. Pokazała też, że jak na razie wciąż jest w tym samym miejscu, a którym była ponad rok temu po wydaniu debiutanckiego albumu. Wciąż nie znam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania: Czy Klara zdecyduje się w pełni poświęcić karierze muzycznej? W jakim kierunku pójdzie? Koncert w Hybrydach na te pytania nie odpowiedział.