ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

koncerty

23.01.2004

Lavender, Klub Muzyczny Złota Rura Wrocław 22.01.2004

Usiadłam sobie przy stoliku, zamówiłam gorąca herbatę z cytryną i zaczęłam słuchać....
  Tak...niniejsza relacja podzielona jest na dwie części. Spowodowane to zostało przez myśli, które podczas odsłuchu zaczęły mi się nasuwać. Tak naprawdę im dłużej słuchałam koncertu (tym razem szaleństw pod sceną nie było) tym bardziej poczułam się skołowana. Prawdę powiedziawszy, poczułam się więcej niż skołowana. Efektem tej burzy są słowa poniżej:

Fakty świadczące przeciw zespołowi:

  • wtórny „wilsonizm”, dosyć nieudolny. Wolę oryginał: zdecydowanie! Dlaczegóż tak ostro? I od razu z „grubej rury”? Po co te ewidentne zrzynki z Wilsona? Wiem, że od czegoś trzeba było zacząć grać, ale Panowie na litość boską.... to już jest niestrawne. Zaskoczcie słuchacza! Nie grajcie kawałków, które są oczywiste! Alfred Hitchcock był mistrzem suspensu! Szczerze powiedziawszy utwory z Never The Same były „niezłe” w swoim czasie, ale teraz poprzeczka zawieszona została jednak wysoko!

  • odnoszę wrażenie, że nie ma zespołu, tylko cztery osoby, z których każda ciągnie w swoją stronę.Brak jednolitego oblicza zespołu. Czym to jest spowodowane? Właśnie brakiem zdecydowanego lidera zespołu, który pociągnąłby chłopaków do przodu. Michael Stipe rzucił kiedyś w jednym z wywiadów, że w zespole powinna panować demokracja albo komunizm! Z tym, że nie można zapomnieć, iż demokracja może zamienić się również w anarchię. Mądre słowa, które warto wziąć pod uwagę!

  • Oglądaliście Chicken Run? O kurach, które chcą uciec z kurzej fermy? Kogut, niejaki Rocky the Rooster (dubbingowany przez Mela Gibsona) stwierdził, iż żeby osiągnąć sukces i nauczyć się latać ( co w przypadku kur jest, jak sami wiecie, dość trudne) potrzeba: CIEŻKIEJ PRACY..TALENTU....I....CIĘŻKIEJ PRACY!!! Zapytacie się może, po co ta przypowiastka? Ano po to, aby uzmysłowić sobie ogrom pracy przed zespołem. Panowie, ja Wam bardzo dobrze życzę, ale koncert nie polega na rzucaniu głupich min do publiczności wraz z przeświadczeniem, że Bozia dała mi talent i nie muszę pracować oraz że jakoś to będzie. Więcej profesjonalizmu!! W waszym przypadku nie może być miejsca na „muzyczny tumiwisizm”! Inaczej zostaniecie tylko „świetnie zapowiadającym się zespołem” i rozpłyniecie się w muzycznej mgle, a konkurencja nie śpi i narzuca reguły gry!

  • Za każdym razem, podczas koncertu zespołu „wyłączam wokal”. Cóż, nie każdy jest Jamesem Hetfieldem, czy Davidem Gilmourem. Sad but True. To dla mnie i nie tylko dla mnie element zdecydowanie na “NIE” zespołu, bardzo negatywnie rzutujący na odbiór muzyki. Co z tego, że macie pomysły, skoro pozytywne wrażenie pryska w momencie straszliwie brzmiących „boków” tudzież „chodzenia po sąsiadach” Wojtka.

Fakty świadczące za zespołem:

  • talent do grania – widoczny, słyszalny. Macie Panowie talent i to duży, nie marnujcie go! Ale jak wiadomo i jak uczy życie sam talent nie wystarczy!

  • Młody wiek – chociaż są bardzo młodzi, już wiele potrafią. Mają w sobie wrażliwość muzyczną, umiejętność słuchania, analizy i syntezy, tego, co usłyszą.

  • potencjał – zarówno techniczny, jak i interpretacyjny, tylko jeden mały odnośnik: Pracujcie! Rozwijajcie się muzycznie! Nie zamykajcie się w neoprogu!

  • zespół, gdy nie gra „wilsonowato” podobnych kawałków, a przerzuca się na bardziej „techniczne” granie, brzmi świetnie. A może by tak zakombinować z bardziej połamanymi rytmami, niekoniecznie z prostymi harmoniami. Te na razie nieśmiałe próby „utechnicznienia” grania brzmią obiecująco! Więcej...niż obiecująco. I sądząc z reakcji zebranych w Złotej Rurze ludzi zostały lepiej przyjęte (tzw. kawałek „kubusiowy”) Aż się prosi by trochę dać pograć Krzysiowi ( jakieś galopady zwane inaczej pochodami basowymi). A może by tak trochę ciężej zagrać? Macie w sobie zadatki na właśnie tak grający zespół i myślę, że w takim kierunku powinniście pójść. Staranne wyważenie proporcji brzmienia między neoprogiem, a progmetalem. To jest to, co wczorajszego wieczora usłyszałam! Nieśmiałe, próby unowocześnienia brzemienia wyszły na dobre.

  • Sekcja rytmiczna – wiele koncertów widziałam, wielu muzyków słyszałam. Powiem jedno! Świetna sekcja! Tomasz Trojnar - perkusja Krzysztof Tułecki – bas. Warto zapamiętać te nazwiska. Rytmiczne bliźnięta jednojajowe. Och tak...już wcześniej granie Tomka skojarzyło mi się z Zonderem, teraz dorzuciłabym jeszcze Neila Pearta z Rush, Billa Bruforda, Iron Mike’a ( jednak!!!). Tak, ale wszystkie te wpływy zostały starannie wymieszane (chyba jednak nieświadomie) i styl gry na perkusji jest „tomkowy” Podoba mi się to mieszanie, zabawa z zaplątanymi rytmami, które de facto nie „powinny” być tam gdzie są , a może właśnie z powodu tego, że zaplątały się tam, gdzie nie powinny się znaleźć brzmi to tak niesztampowo ( uff...to zdanie również zabrzmiało niesztampowo ;). No i ten zauważalny luz podczas grania. Godne podkreślenia. Co więcej, podczas grania coverów Floydów, których to utwory nie są zbytnio skomplikowane, sekcja bardzo ładnie zamotała. Ale jeszcze raz powracam do kwestii pracy: hard work, talent...and hard work!!!

Tak oto wygląda Lavender Anno Domini 2004. Lekko schizofrenicznie i niezdecydowanie. Ale warto, warto zainteresować się zespołem! Warto go posłuchać, warto przyjść na koncert. Nawet trzeba!

Indeks poproszę!

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS ArtRock.pl na Facebook.com
Picture theme from Riiva with exclusive licence for ArtRock.pl
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.