ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

koncerty

19.12.2003

Lavender, Klub Muzyczny Liverpool Wrocław, 16 grudnia 2003

Miało mnie tak naprawdę nie być na tym koncercie.

Miało mnie tak naprawdę nie być na tym koncercie. Zmulona jednak strumieniem informacji na temat Europejskiego Funduszu Społecznego postanowiłam odreagować. I nie żałuję. Zrzuciwszy szaty tzw. urzędnika ( wrr wysokie obcasy oraz kostium) przybrałam postać małej dziewczyny w jeansach, która od czasu do czasu maltretuje swoją pisaniną czytelników Caladana. Wtorkowy wieczór w Liverpoolu przynajmniej dla mnie stał się okazją do jakże miłego spędzenia czasu, pogadania z dawno nie widzianymi znajomymi i do niemalże fizycznego kontaktu z muzyką. Oraz odkrycia w sobie...talentu tanecznego :-)

Zaczęło się tradycyjnie...z poślizgiem. A przez następne dwie godzinki była tylko muzyka i przemiłe towarzystwo. Wszyscy, którzy byli wiedzą jak było. Tym, którym szkoda było i czasu i paru złotych mówię: jesteście trąby niereformowalne ;)) Być może zdeklarowani fani Lavender obrażą się na mnie, ale dla mnie najlepszymi utworami ( pomijam covery) były zupełnie nowe kawałki. Jakieś takie....lepsze od tych, które znamy z Never The Same. Po prostu dojrzalsze. Oczywiście jako tzw „krytyk” powinnam zacząć analizować poszczególne utwory. Gdybym była złośliwa, zwróciłabym uwagę na każdy fałsz, drobne kiksy etc. Zastanawiam się tylko po co. Wymieniając na gorąco drobne refleksje z kumplem doszliśmy do wniosku, ale tylko przez chwilę, iż w przypadku Lavender mamy do czynienia z „wilsonowskimi patentami w neoprogowym sosie”. To wrażenie trwało jednakże przez chwilę. Słychać było, że w przypadku nowego materiału powyższe stwierdzenie nie ma racji bytu. Dla mnie raczej słyszalne były raczej elementy...Riverside, PoS a w partiach perkusyjnych stosowane patenty a’la maestro Zonder z Fates Warning grane przez Krzysia w sposób zupełnie intuicyjny!

Mówiąc szczerze udzieliła mi się gorąca atmosfera tego koncertu i w pewnym momencie, określę to w sposób kolokwialny „poszłam w tany”. Zresztą nie tylko ja! Rozglądając się po sali zauważyłam, że podobne objawy do moich widoczne są również u innych! Było widać, iż przeżywamy muzykę niemalże mistycznie, uskuteczniając figury choreograficzne a’la taniec św. Wita :-).

Jedyny mankament? Nie do końca to wszystko dobrze brzmiało, ale...

To był świetny koncert! Naprawdę! Oby takich więcej! Hats off... Meine Damen und Herren ...LAVENDER!

Specjalne podziękowania biegną do Anilanki i Progfana. Dziękuję za miły wieczór! Jako trio taneczne jesteśmy nie do pobicia!!!

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS ArtRock.pl na Facebook.com
Picture theme from Riiva with exclusive licence for ArtRock.pl
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.