Przedświąteczny wyjazd na Jasną Górę zaplanowałem na długo przed nadejściem Dziadka Mroza. Ten, jak zresztą co roku, wracając do miasta nie pożałował ostrego jak mentolowe dropsy powietrza. Dmuchający z Doliny Miłosierdzia srogi wiatr wysmagał me policzki niemiłosiernie zanim zdążyłem przekroczyć próg bazyliki jasnogórskiej, by oddać duszę pod opiekę wielkich klasyków muzyki poważnej i doznać oczyszczenia.
Wraz z hukiem zatrzaskujących się za mną drzwi kościoła nabrałem otuchy i ochoty na coś więcej niż tradycyjny psałterz. I nie zawiodłem się. Koncert organowo-wiolonczelowy, będący ostatnim z cyklu adwentowych wieczorów muzycznych na Jasnej Górze, rozpoczął się niedługo po dziewiętnastej i trwał przeszło godzinę. Z nieco zmienionym niż ten zapowiadany na stronie oo. Paulinów repertuarem, artyści – prof. Jacek Kulig (organy) i jego syn Marcin (wiolonczela) – zagrali utwory Mendelssohna-Bartholdy'ego (Sonata c-moll op.65 nr 2), Bacha (Preludium chorałowe Nun komm der Heiden Heiland) w pierwszej części oraz Cesara Francka (Piece heroique, Chorał nr 3 a-moll), Erika Satie (Trois gymnopedie), Rheinbergera (Nokturn) w drugiej.
Jacek Kulig, urodzony w 1945 roku w Krakowie, jest laureatem III nagrody I-go Ogólnopolskiego Konkursu Organowego w Warszawie (1967). Od dziecka zafascynowany muzyką, zaczął swą działalność artystyczną jako solista w roku 1968, występując w wielu miejscach w kraju i zagranicą (Belgia, Dania, Francja, Italia, Litwa, Niemcy, Rosja, Szwajcaria). Jak już wspominałem przy okazji mojej relacji z Jasnej Góry sprzed dwóch lat, Jacek Kulig pracował jako organista w latach 1973-2003 w bazylice oo. Paulinów na Skałce w Krakowie, gdzie również przyczynił się do rozpoczęcia prac konserwatorskich nad tamtejszym instrumentem barokowym. Zresztą obecny piękny wygląd i pełne symfoniczne brzmienie organów jasnogórskich, będących jednymi z nielicznych i najbardziej imponujących w kraju, zawdzięczamy wyłącznie specjaliście od problematyki historii i konserwacji zabytkowych instrumentów piszczałkowych, profesorowi z Krakowa, który opracował projekt ich renowacji i osobiście nadzorował prace rekonstrukcyjne w latach 2008-2012.
Dzięki tej niezwykłej pasji Jacka Kuliga mogliśmy usłyszeć bardzo porywające wykonanie Piece heroique i Chorału nr 3 a-moll niedoścignionego prekursora symfonizmu organowego z Liège, Cesara Francka. Obie kompozycje zabrzmiały właśnie niezwykle... symfonicznie, jakby za klawiszami siedział sam profesor organów Marcel Dupré. Pierwsza odsłona muzycznej uczty, składająca się z samych klasycznych dań, okazała się więc skromnym aperitifem mającym tylko rozbudzić zainteresowanie, które w kolejnej części miało przeistoczyć się w ogromną falę entuzjazmu dla pierwszorzędnego wykonania – z iście orkiestrowym rozmachem! – dwóch utworów organisty belgijskiego pochodzenia.
Z kolei ciekawe wykonanie Trois gymnopedie Erika Satie oraz Nokturnu Rheinbergera ukazało obu Kuligów w pełnej krasie. Syn profesora, Marcin Kulig, członek kwintetu Cellostrada (2011), grając Trois gymnopedie na wiolonczeli, powyciągał za uszy wszystkie pochowane w zakamarkach świątyni jasnogórskiej cienie. W duchu mrocznej scenerii łatwiej docenić urok dekadenckiej muzyki Francuza.
Jednak dopiero majestat organowych dźwięków z dziewiętnastowiecznych utworów Francka w pełni rozwiał wszelkie wątpliwości odnośnie punktu kulminacyjnego koncertu. Jego wykonanie nie tylko świadczy o dużych umiejętnościach samego organisty Jacka Kuliga, ale też o wspaniałości instrumentu, na którego ostateczne symfoniczne brzmienie miał przecież ogromny wpływ on sam.
Kilkudziesięcioosobowa widownia nagrodziła obojga wykonawców długimi brawami za ten wielki koncert w niemniej wielkim miejscu. A jeśli komuś było mało wrażeń i duchowych przeżyć, to tuż obok, w kaplicy najcudowniejszego obrazu jasnogórskiego, odbywał się akatyst ku czci Bogurodzicy śpiewany przez chór. Tenże hymn liturgiczny, będący najważniejszą z form kultu maryjnego w Kościołach obrządku wschodniego, słyszany na żywo przyprawia o dreszcze, a rozmachem przebija wszystko, co zrobił do tej pory Valaam Brethren Choir. Jeśli mi nie wierzycie, możecie przekonać się sami, obierając właściwy azymut w najbliższą sobotę o godzinie dwudziestej.