Formuła Soundclash'u obejmuje kilkurundową rywalizację między wykonawcami prezentującymi różne gatunki muzyczne. Każda runda jest oceniana przez publiczność na zasadzie wrzasków, klasków i pisków, których głośność mierzy decybelomierz. Rundy są punktowane i zwycięża zespół z większą ilością punktów.
Dotarcie do przestrzeni koncertowej na warszawskiej pradze dość często wiąże się z komunikacyjnymi trudnościami, ale tym razem dość szybko udało mi się odnaleźć ulicę Mińską i dotrzeć do słynnej już w warszawskich kręgach Soho Factory. Zaciekawiony ideą Soundclash'u nie mogłem odpuścić takiej okazji i miałem wydarzenie na oku jeszcze zanim ogłoszono uczestników polskiej edycji. Około godziny 20:30 weszliśmy na halę koncertową i od początku trzeba było przemyśleć strategię odpowiedniego usytuowania swojej osoby. Z jednej strony emocjonalnie z założenia było mi bliżej do Acid Drinkers, ale jednak formuła Soundclash'u sugerowała ustawienie się w okolicach środka sali. Oczywiście nie tylko ja wpadłem na ten pomysł co spowodowało, że koniec końców dotarłem bliżej sceny grupy z Poznania. "Mistrzem ceremonii" byli Dj Kostek oraz Piotr Kędzierski, który zajmował się dość mierną konferansjerką. O 21:00 rozpoczęła rozgrzewka ("The warm-up").
Rozpoczęli Fisz/Emade/Tworzywo prezentując trzy swoje utwory na pograniczu rapu, rap-core'u oraz elektroniki. Gdy tylko ucichli rozległ się wrzask fanów metalu: "acid grać! k**** mać!". Tym razem bez wstępniaka z "Króla Lwa" Titus i spółka zaprezentowali swoje trzy numery, w tym najlepiej przyjęty Anybody Home. Muszę przyznać, że reakcja osób (mieszanka przerażenia z niezrozumieniem), które po raz pierwszy widziały pogo była bezcenna. Ta runda nie była punktowana, ponieważ jej celem było zapoznanie publiczności z twórczością rywalizujących kapel.
Runda pierwsza o nazwie "The Cover" polegała na odegraniu przez zespoły cover'u utworu, który zaprezentuje DJ. Oczywiście podobnie jak kolejne rundy wszystko było wcześniej przygotowane, jednak publiczność nie wiedziała czego się spodziewać. Niespodzianką był fakt, że coverowanym kawałkiem był Cars Gary'ego Numana. Szkoda, że nie było to coś ze współczesnego mainstreamu - pozwoliłoby to całej publiczności dostrzec różnicę, ponieważ miałem wrażenie, że spora część osób nie miała pojęcia jak brzmi oryginał. Metalowa wersja Acidów została oceniona na kilka decybeli więcej, niż eksperymentalne dźwięki Fisza/Emade/Tworzywo (mimo robot-dance zaprezentowanego na koniec przez Dj'a Eprom'a i jednego z gitarzystów). Po tej rundzie 1:0 dla Acid Drinkers.
Druga runda została nazwana "The Takeover" i polegała na przejęciu utworu przeciwnika. Rozpoczęli warszawiacy utworem Dziecko we mgle, który po chwili przejął Ślimak wchodząc dynamiczną perkusją. Trzeba przyznać, że Titus śpiewając swoim "standardowym" głosem tekst Jeżdżę na rowerze jak dziecko we mgle wyglądał ujmująco. Później Fisz/Emade/Tworzywo odpowiedzili reaggowym przejęciem utworu Drug Dealer, Acidzi przejęli Iron Maiden, a następnie w bardzo eksperymentalnej wersji Fisz/Emade/Tworzywo wykonali Silver Meat Machine. Ta runda wypadła dużo lepiej od poprzedniej i w Soho Factory zaczęło się robić naprawdę ciekawie. Minimalnie lepiej publiczność oceniła występy braci Waglewskich co oznaczało, że prowadzili oni 2:1.
Trzecia runda była zdecydowanie najciekawsza z całego koncertu. "The Clash" polegał na tym, że Dj Kostek prezentował styl, w którym kapele musiały zagrać swoje utwory. I tak dla Acidów wybrano funk, big beat/rock'n'roll i disco. Zespołowi udało się stworzyć rytmikę odpowiednią do konwencji, ale za każdym razem pod koniec utworów muzycznie byli już blisko metalu. Fisz/Emade/Tworzywo odpowiedzieli stylami reagge, country i death-metal. Wykonanie country było bardzo klasyczne gatunkowo, okraszone dodatkowo solówką na harmonijce. Nic nie mogło jednak wczorajszego wieczora równać się z metalową stylistyką warszawskiego kolektywu. Ubrani w czarne skóry, w charakterystycznym dla np. Roberta Trujillo rozkroku oraz z trashową dynamiką odegrali jeden ze swoich utworów. Fisz pokusił się nawet o naśladowanie growl'u. Na koniec jeden z gitarzystów w celu utrzymania konwencji rozbił swoją gitarę o scenę, a jej części podarował rozentuzjazmowanej publiczności. To wykonanie pozwoliło wygrać im także trzecią rundę. 5:1.
Ostatnia bitwa "Wild Card" polegała na tym, że zespoły wykonywały jeden utwór z zaproszoną przez siebie gwiazdą. I mimo ciekawego, eksperymentalnego utworu Fisza/Emade/Tworzywo z Kasią Nowsowską zdecydowanie wygrali Acidzi. Titus rozpoczął wykonanie słowami "Fisz, Emade, zachowujcie się. Ojciec przyjechał!". Na scenie po chwili pojawił się Wojtek Waglewski, który zakończył utwór Pump The Plastic Heart dobrą, drapieżną solówką.
Mimo rodzinnego "rozłamu" ostatecznie rywalizację wynikiem 5:2 wygrali bracia Waglewscy wspomagani przez grupę Tworzywo i Dj'a Eprom'a. Zwycięstwo zasłużone, ponieważ muzycznie byli ciekawsi, a także nawiązali lepszy kontakt z publicznością i częściej eksperymentowali.
Soundclash okazał się bardzo ciekawą inicjatywą, która oprócz dobrej zabawy pozwala pokazać się artystom z różnych stron muzycznych w przeróżnych gatunkach. Naprawdę chciałbym zobaczyć kolejne edycje tej imprezy w Polsce. Jeśli takowe będą to warto się na nie udać i zobaczyć swoich idoli z zupełnie nowej strony. Dla wielu to mógłby być szok.
Na koniec relacja wideo ze strony organizatora pokazująca jak dokładnie było na Soundclash'u:
Relacja Soundclash Acid Drinkers vs Fisz/Emade/Tworzywo