ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 15.11 - Gniezno
- 16.11 - Kłodawa Gorzowska
- 17.11 - Zielona Góra
- 22.11 - Żnin
- 23.11 - Koszalin
- 24.11 - Gdynia
- 29.11 - Olsztyn
- 15.11 - Szczecin
- 16.11 - Grudziądz
- 17.11 - Łódź
- 20.11 - Wrocław
- 21.11 - Siemianowice Śląskie
- 22.11 - Olsztyn
- 23.11 - Gdańsk
- 24.11 - Białystok
- 27.11 - Rzeszów
- 28.11 - Lublin
- 29.11 - Kraków
- 16.11 - Piekary Śląskie
- 16.11 - Bydgoszcz
- 17.11 - Kraków
- 19.11 - Kraków
- 20.11 - Warszawa
- 21.11 - Warszawa
- 22.11 - Bydgoszcz
- 23.11 - Poznań
- 24.11 - Katowice
- 21.11 - Katowice
- 22.11 - Poznań
- 23.11 - Łódź
- 24.11 - Piekary Śląskie
- 23.11 - Warszawa
- 24.11 - Wrocław
- 26.11 - Kraków
- 27.11 - Poznań
- 24.11 - Warszawa
- 24.11 - Kraków
- 25.11 - Poznań
- 26.11 - Kraków
- 26.11 - Warszawa
 

koncerty

18.09.2012

Sigur Ros i Kronos Quartet, Sacrum Profanum, Kraków 17.09.2012

Sigur Ros i Kronos Quartet, Sacrum Profanum, Kraków 17.09.2012
"Po trzech latach przerwy w działalności wracają z nowym materiałem. Introwertycznym, minimalistycznym, eksperymentalnym - dopełnionym doświadczeniami z solowych projektów członków grupy." - tak koncerty Sigur Ros w ramach festiwalu Sacrum Profanum zapowiedział dyrektor artystyczny Filip Berkowicz. Magiczny islandzki zespół wraz z supportującym go Kronos Quartet zagrał dwa koncerty na zakończenie słynnego krakowskiego festiwalu. Po obejrzeniu drugiego z nich na usta cisną się tylko dwa słowa: fenomenalny spektakl!

 

Jak co roku zwieńczeniem festiwalu Sacrum Profanum były koncerty finałowe odbywające się w Hali Ocynowni Arcelor Mittal Poland znajdujących się na terenie zakładów w Nowej Hucie w Krakowie. Oprawa koncertów Kronos Quartet i Sigur Ros, które odbyły się 16 i 17 września, była dzięki temu niesamowita. Spod bram terenów produkcyjnych Nowej Huty widzów do hali zawiozły liczne autobusy komunikacji miejskiej. I tu już pierwszy plus dla organizatorów – wszystko odbyło się bardzo sprawnie i już po godzinie wszyscy widzowie (a było ich kilka tysięcy) znalazło sie na hali. Od początku wzrok przykuwały ogromne ekrany umieszczone z tyłu i boków sceny. Nie bez znaczenia we wprowadzaniu w nastrój było też stonowane oświetlenie, które bardzo dobrze komponowało się z industrialną przestrzenią hali.

Około godziny 20 na scenie pojawił się Kronos Quartet, który zaprezentował niestety tylko dwa utwory: Death to Kosmische Nicole Lizée oraz własną wersję  Flugufrelsarinn z albumu Sigur Rós Agaetis byrjun z 1999 roku. Trwający około 30 minut minikoncert obfitował w muzykę momentami trudną, ale bardzo wciągającą i pełną muzycznych smaczków. Koneserzy muzyki i fani muzyki spod znaku np. Warszawskiej Jesieni mogli być na pewno usatysfakcjonowani :)

Wszyscy zgromadzeni na hali czekali jednak na główną gwiazdę wieczoru i całego festiwalu, czyli islandzki zespół Sigur Ros. Grupa pojawiła się na scenie około 21 w towarzystwie trzyosobowej sekcji smyczkowej i tak samo licznej sekcji dętej. Fantastycznym pomysłem było umieszczenie kilkudziesięciu lampek na scenie. Intensywność ich światła idealnie komponowała się z muzyką. Islandczycy rozpoczęli bardzo spokojnie, ale już po chwili wraz z pierwszym potężnym uderzeniem perkusji po raz pierwszy (ale nie ostatni) zatrzęsły się nowohuckie blachy. Muzycy na scenie prezentowali się znakomicie. Co chwilę zamieniali się instrumentami oraz eksperymentowali z brzmieniem cymbałów, marimby oraz syntezatorów. Lider grupy, Jonsi, pokazał, że jest w świetnej dyspozycji wokalnej w szczególności w utworze Festival, podczas którego przez kilkadziesiąt sekund utrzymywał bardzo wysoki dźwięk bez większego wysiłku. Bardzo często sięgał też po charakterystyczne połączenie dla Sigur Ros, a więc smyczek i gitarę elektryczną. Setlistę zdominowały utwory z późniejszych płyt Sigur Ros: Takk, Með suð í eyrum við spilum endalaust oraz najnowszej i wydanej w tym roku Valtari. Wydaje się, że wybór był właściwy, ponieważ publiczność często entuzjastycznie reagowała już po pierwszych taktach utworów. Utwory w miarę płynnie przechodziły w siebie, a zespół umiejętnie budował nastrój grając wyciszone ballady przeplatane z pulsującymi utworami z dominującą perkusją i gitarowymi riffami. Trwający ponad dwie godziny koncert zakończył długi bis złożony z trzech utworów. Jako ostatni zagrany został Popplagið, rozbudowany do potężnego, lekko psychodelicznego dzieła, które na pewno zostało w uszach wszystkich osób opuszczających halę.

Warto wspomnieć o samej publiczności, która była całkowicie oczarowana występem Sigur Ros. Z jednej strony włączała się do klaskania gdy Jonsi ich o to prosił, ale potrafili także przemilczeć chwile kiedy zespół w przenośni lub dosłownie "grał ciszą". Naprawdę wspaniale i dostojnie prezentowała się chwila gdy zespół oraz cała kilkutysięczna hala zamilkła na moment, aby celebrować moment muzycznego zawieszenia. Ta chwila i wiele innych złożyła się na wspaniały i niepowtarzalny klimat.

Podsumowując, Sigur Ros pokazał, że jest jednym z najbardziej oryginalnych i niepowtarzalnych zespołów na świecie. I nie należy ograniczać go do śpiewu Jonsiego oraz gry smyczkami na gitarach. Każdy z obecnych na koncercie muzyków pokazał wielkie umiejętności i serce do muzyki.

Dobrze spisali się także organizatorzy, którzy przygotowali przestrzeń odpowiednio w stosunku do muzyki. Właściwie w każdym miejscu ogromnej hali można było odebrać prezentowane dźwięki inaczej. Blisko sceny nawiązać można było intymną więź z artystą. W dalszej części hali widać i czuć było potęgę muzyki, a także w pełni można było zaobserwować niesamowite wizualizacje. Jedynym minusem wydaje się stworzenie dwóch stref biletowych. Różnica w cenie nie była duża (149, a 199zł) a widzowie nie spodziewali się chyba, że około 3/4 całej długości zajmie strefa bliższa sceny. Miejmy nadzieje, że w kolejnych latach organizatorzy poprawią ten drobny błąd, a jak nie to polecam osobom wybierającym się na Sacrum Profanum w kolejnych latach zakup biletów na bliższy sektor.