Ale kupiłem bilet na koncert taniej no i ... zaciągnięto mnie na koncert siła. Przyjechałem do Krakowa spotkać się przyjaciółmi. Sielankowe spotkanie w fajnej knajpie, gdzie pół roku temu czekaliśmy na Porcupine Tree, jednak było bardziej 'atmosferyczne' i klimatyczne niż poprzednie.
Powiem od razu ze nie znam i nie przepadam za Arena. Dla mnie wciąż czegoś im brakuje. Ta jedyna płyta którą mam, ciężko do mnie dociera, wiec raczej byłem przeciw, no ale być w Krakowie i nie być na koncercie ... Ale przecież może będzie fajnie ...
Na początek poszedł zespół krakowski Rewolwer. Rewolwer był kompletnie beznadziejny. To zespół tragiczny, żenujący, ze słabym składem i okropnymi textami o pająkach. Ich poziom w porównaniu z innymi to jak denaturat do żubrówki (przepraszam za ciekawe porównanie). Krakowski zespół nawet nie wie jak nastroić gitarę ...
Arena wyszła w składzie znanym z płyty, z tzw. nowym wokalista. Wysoki skubaniec. Spojrzał na sale i zaczął koncert. A dużo nas nie było ... W porywach do 100 osób, co i tak było nieźle, bo myślałem ze przyjdziemy tylko my. Nie potrafię dokładnie opisać co grali, wiem tylko ze z I płyty trochę tego było. Arena gra mocno i żywiołowo. Niezły rockowy zespół ze szczególnie dobrym gitarzysta, bo nie mogę powiedzieć żeby Nolan był mocno widoczny, a już na pewno nie ze to showman. Jak na razie odniosłem tylko wrażenie ze tym słowem się szasta i go nadużywa, bo ze wszystkich mi znanych tylko Fish jest showmanem. Arena gra głośno i dynamicznie. Sama muzyka pozostawia mi dużo do życzenia, tak jak jej wartość ponadmuzyczna. Przy okazji dodam iż wypatrzono, że gitarzysta musi 'liczyć' perkusiście, żeby ten wiedział kiedy ma wejść. Tym samym udowodniono wszystkim czemu ten bębniarz opuścił zespół Marillion.
Nie przepadam za ta muzyka, wiec podobno byłem wyalienowany i niezadowolony (w ocenie innych) ale to nie prawda, bo 3 razy klaskałem i raz gwizdnąłem. Milo było posłuchać i zobaczyć, ale nie zdecyduje się na powtórkę. Arena bisowała 3 razy, ale to raczej dlatego ze publiczność była już zbyt pijana by wiedzieć co robi. W rezultacie, po koncercie, nie dowiedzieliśmy się kto jest pedalem, choć ja przychylam się do zdania Thoma że gitarzysta i basista, a może nawet i wokalista ;-)). Zakończyliśmy show i wyruszyliśmy z powrotem do nudnego, ciężkiego życia, gdzie przez następnych kilka lat nie będzie na żywo Areny. Pozostaje ona na płytach, które od czasu do czasu można włączyć.