Tym razem nie musiałem „jechać na koncert”. Bo wreszcie „koncert przyjechał do mnie”. Brzmi dosyć dziwnie? Już wyjaśniam. Coś, co zazwyczaj w moim przypadku jest kilkusetkilometrową wyprawą, tym razem stało się 10 – minutowym spacerkiem. Dokładnie tyle czasu kosztowało mnie dotarcie do niewielkiego piotrkowskiego klubu.
Parę chwil po 19 imprezę zainaugurowało lokalne Kuriozum, kultowa już niemalże w mieście i mająca za sobą kilkanaście lat istnienia oraz kilka demówek, grupa. W ubiegłym roku artyści wydali wreszcie swój pierwszy oficjalny album zatytułowany The Temple Of Regnet i to na nim oparli swój, niespełna godzinny, występ. Pojawiły się zatem, już na samym początku, Eleonore i Against Myself, a później bardzo ciepło przyjęty All My Day. Nie samym debiutem żył jednak ten koncert, gdyż muzycy powrócili do staruteńkiego Snu i zaprezentowali cover Depeche Mode It’s No God. Trzeba przyznać, że pokazali się w nim bardzo fajnie, nadając mu cechy własnego stylu. Ich melodyjne, trochę gotycko – klimatyczne, lekko progresywne, niepozbawione jednak sporej ilości rockowego żaru kompozycje, przypadły do gustu zebranym, którzy wywołali nawet grupę na jeden bis. Szkoda tylko, że było nieco za głośno (stracił na tym między innymi niezbyt czytelny wokal) a i nazbyt statycznie, w czym z pewnością przyszła w sukurs piątce muzyków, niewielkich rozmiarów scena.
Po krótkiej przerwie zainstalowała się na niej gwiazda wieczoru - śląskie Figuresmile. Raczej nieznane zebranym, przybyłym głównie dla lokalnej kapeli. Pewnie między innymi dlatego delikatnie przerzedziło się pod sceną, nie na tyle jednak, by pozostawić muzyków w samotności. Ci zaczęli od Only Reason, swojego największego „hitu” z pierwszego krążka, podpisanego jeszcze nazwą Three Wishes. Nie zabrakło także „przeboju” z ostatniej płyty, Under My Eyelids. Bo to wydany w ubiegłym roku album promowali muzycy i to kompozycje z niego zdominowały setlistę. Wybrzmiały zatem Let`s Rush Out, Marks Of Sin, All Nights Mother, tytułowy In Between i zadedykowany jak zawsze Robertowi Roszakowi, Code Of Death. Pojawił się również pochodzący z wydanego w 2002 roku demo By The Flash Of Will, numer Worms. Całość zakończyła mocna i przejmująca wersja Will I Die. No właśnie, zebranym najbardziej przypadały do gustu fragmenty, podczas których muzycy prezentowali bardziej energetyczne, okraszone ciężkimi riffami, granie. Nie zmienia to postaci rzeczy że tych, którzy przyszli, występ nie rozczarował a i sami muzycy dziękowali im całkiem szczerze za ciepłe przyjęcie, którego nie popsuły prowincjonalne dogaduszki zachwianych już lekko niektórych słuchaczy.