ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

koncerty

13.02.2012

STEVE HACKETT ELECTRIC BAND, Farnham, Farnham Maltings, 10.02.12r.

STEVE HACKETT ELECTRIC BAND, Farnham, Farnham Maltings, 10.02.12r.
Koncert w Farnham koło Londynu był występem inaugurującym „Breaking Waves Tour” – trasę Steve’a Hacketta po Wielkiej Brytanii. Trzeci raz miałem już przyjemność zobaczyć Steve’a na żywo, w tym drugi w wersji „elektrycznej”. Okazuje się, że w przypadku byłego gitarzysty Genesis za każdym razem jest tak cudownie, jakby był to pierwszy raz…

 

W skład zespołu wchodzili: Amanda Lehmann (gitara i wokal), Roger King (klawisze), Rob Townsend (flet, saksofon, bębenek), Gary O’Toole (perkusja i wokal) oraz dawno nie widziany, zastępujący Nicka Beggsa, Lee Pomeroy (bas). Najbardziej zaciekawiony byłem występem Amandy, której jeszcze nie mieliśmy okazji zobaczyć w Inowrocławiu, a stała się jakiś czas temu nierozłączną częścią koncertowej i studyjnej pracy Steve’a. Widziałem też w sieci, że śpiewa na żywo Shadow of the Hierophant. I, ku mojej wielkiej radości, zaśpiewała to również w Farnham, bardzo ciekawie interpretując ten klasyczny już utwór. Równie cudnie udało jej się porywające Waking to Life. Czuć też, że jako druga gitara dodaje dużo energii całemu występowi.

W set-liście znalazło się mnóstwo utworów z nowego albumu Steve’a – „Beyond the Shrouded Horizon”. Z tego co wiem już dawno nie grał tyle nowości na żadnej trasie. Ale nie ma co się dziwić, że tym razem było inaczej. Nowy album jest fantastyczny, zbiera bardzo pozytywne recenzje, a i na żywo spisał się znakomicie. Utwory nie zbierały oklasków po zapowiedziach, ale kończyły się zawsze olbrzymim aplauzem. Zwłaszcza zagrane pierwszy raz na żywo Til These Eyes, które wyszło bardzo oszczędnie i słodko. Zadziwiło mnie też, że wiele osób śpiewało razem ze Stevem Fire on the Moon, które jest jeszcze bardzo świeżą kompozycją.

Poza tym rozbrzmiało standardowo Every Day, Firth of Fifth, Carpet Crawlers, znalazł się też czas na dwa akustyczne utwory (zgadnijcie jakie J). Wielką ciekawostką było dla mnie zagrane Golden Age of Steam, które okazało się doskonałym utworem do grania na żywo (nie tylko przez muzyków udających marsz).

A sam Steve? Skupiony, ale bardzo zabawny. Żartował sam z siebie, że zapomina jaki utwór ma być następny (przypominam – pierwszy koncert trasy), często odpowiadał na wszelkie hałaśliwe zaczepki ze strony publiczności i bawił się równie dobrze, co zebrani ludzie (było ich może z 500). Grał fantastycznie, brawurowo, z polotem i na początku z lekkim stresem (syndrom pierwszego koncertu). W końcu jednak poczuł, że wszystko idzie doskonale. Przez cały wieczór nie można było oderwać ani na chwilę wzroku ani ucha od tego, co się działo podczas tego koncertu. Straszny fałsz Rogera Kinga na początku zagranego na bis Watcher of the Skies tylko rozbawił każdego na scenie i widowni. Chyba wszyscy wiedzieli jaki miał być kolejny dźwięk i usłyszenie innego nie było postrzegane jako błąd, tylko kolejny powód do cieszenia się chwilą.

A cały występ upłynął, jako po prostu piękna chwila. Warto było przejechać tyle kilometrów!

Set-lista:

INTRO

LOCH LOMOND

PHOENIX FLOWN

PRAIRE ANGEL

A PLACE CALLED FREEDOM

THE GOLDEN AGE OF STEAM

FIRE ON THE MOON

EVERY DAY

WAKING TO LIFE

CARPET CRAWLERS

FIRTH OF FIFTH

THE SERPENTINE SONG

SHADOW OF THE HIEROPHANT

TIL THESE EYES

ENTER THE NIGHT

HORIZONS

BLOOD ON THE ROOFTOPS

FLY ONA  WINDSHIELD

SLEEPERS

LOS ENDOS

…………

WATCHER OF THE SKIES

 

Zdjęcia: