Nigdy nie przypuszczałem, iż przypadnie mi w udziale uczestnictwo w koncercie Anekdoten toteż nie mogłem uwierzyć gdy Piotr Kosiński (ave!:-) oświadczył, że sen stał się jawą.
Początkowo powstało małe zamieszanie z miejscem progresywnej celebry. Ze względu na małą frekwencję koncert przeniesiono z kinoteatru Adria do klubu Kuźnia. Zaniepokoiło mnie to troszeczkę. Czy klubowa atmosfera będzie właściwą dla tak szlachetnej muzyki? Jak się okazało wszelkie niedogodności i obawy zostały sowicie przez zespół wynagrodzone. Anegdoten zagrało podwójny set (z dwudziesto minutową przerwą „na piwko i papierosa”), który razem z bisami trwał około trzech godzin (sic!). Organizator zadbał o miejsca siedzące co było praktycznie niezbędne gdyż tego typu twórczość wymaga skupienia i nie nadaje się zbytnio do tak normalnych dla chociażby koncertów metalowych szaleństw. Mimo to były momenty gdy niebezpiecznie podskakiwałem na ławce wzbudzając nieprzychylne spojrzenia sąsiadów:-) Anekdoten na scenie prezentuje się bardzo statecznie z wyjątkiem przesympatycznego Jana Erika Liljestroma, który gra na basie w bardzo widowiskowy sposób. Erik nie ukrywa, iż przestery, które stosuje poniekąd wzorowane są na Wettonowskim brzmieniu z płyty Red Karmazynowego Króla. Od zespołu bije niekreśłona charyzma. Skromność typowa dla członków Anekdoten nie oznacza bynajmniej brak hipnotycznych fluidów, które wysyłają. Zresztą jak tu nie patrzeć ta muzyka MUSI wywierać określone wrażenie. W tym momencie musze napisać o rzeczy, a raczej instrumencie, który zawsze chciałem zobaczyć na żywo. Chodzi oczywiście o mellotron. Do wczoraj instrument ten znany mi był li tylko z fotografii. Rozwój elektroniki w żaden sposób nie jest w stanie zastąpić tego “boskiego” wynalazku. Wszelakiej maści syntezatory tudzież samplowane niby-mellotrony nie dorastają oryginałowi do pięt. Z otwartymi ustami spijałem dźwięki wypływające z tego malutkiego “pianinka” obsługiwanego głównie przez wstydliwą Anne Sofi Dahlberg, która od czasu do czasu zasiadała za wiolonczelą ustępując miejsca przy mellotronie Niclasowi. A propos pana Berga (czy też ostatnio Barkera). Nie miałem zielonego pojęcia, iż ten śpiewa w tylu utworach. Na płycie dośc trudno rozróżnia się jego wokale i Erika. Teraz wszystko stało się jasne. Nie ukrywam, że dużo bardziej podobają mi się wokalizy Erika, który śpiewa dynamiczniej i po prostu lepiej.
Jak wspomniałem wcześniej trzygodzinne obcowanie z muzyką Anekdoten zaowocowało całym spektrum zagranego materiału. Oczywiście najbardziej wyeksponowane były utwory z Gravity. Otwierający koncert Monolith, ultraprzebojowy i zagrany z niesamowitą energią Ricochet, monumentalny Gravity czy też zagrany bis instrumentalny Seljak (Erik potwierdził, że chodzi o serbskiego chłopa:-). Nie jestem do końca pewny ale pojawił się również SW4 (wrażenia wzrokowo-słuchowe nie pozwoliły na pełną mą koncertową statystykę). Jako , że poprzednie wydawnictwo Anekdoten należy do moich ulubionych z bijącym sercem czekałem na znajome nuty – nie zawiodłem się. Tytułowy From Within, absolutnie zabijający Kiss Of Life czy też najlepszy IMO utwór tego wieczoru Hole w pełni mnie usatysfakcjonowały. Anekdoten bezproblemowo przebierało również w starszym materiale. Niemały szok wywołał ultrarzadki ( i niesamowicie u nas popularny) Sad Rain. Po koncercie postanowiłem natychmiast wymienić posiadaną przeze mnie “zwykłą” wersję debiutanckiego krążka Vemod na japońska zawierająca właśnie ów kultowy track. Zapamiętane przeze mnie inne starsze tytuły to Karelia, Book Of Hours, The Flow oraz genialny Wheel, w którym brutalny akustyk zapomniał o śpiewającej do “martwego” mikrofonu Anne Sofi:-). Oczywiście zespół grał i inne numery z dwóch pierwszych płyt ale przeżywane uniesienie nie pozwoliło mi na pełną kontrolę tytułów:-).
Nie ukrywam, że to czego nie znalazłem na koncercie King Crimson trzy lata temu w poznańskiej Arenie bezproblemowo promieniało tego wieczoru w bydgoskiej Kuźni. Zastanawiałem się czy zadane przeze mnie wprost pytanie o Karmazynowego Króla nie zdenerwuje muzyków. Okazało się, że nie. W końcu zespół wyrósł z cover bandu King Edward. Do niedawna grywali czasami (już jako Anekdoten ) Easy Money. Zastanawiałem się również czy odnalezione przeze mnie na Gravity analogie z wczesnym Pink Floyd były trafione. I tu również członkowie Anekdoten z rozbrajającą szczerością stwierdzili, że nie było to ich zamiarem ale tak wyszło – w końcu ulubionym zespołem Niclasa jest własnie Pink Floyd. Czyli wszystko jasne:-).
Reasumując. Wspaniały koncert. Jeszcze raz dziękuję Ci Piotrze..............za umożliwienie przeżycia wieczoru rozpływającego się w mellotronie....