A jak jest zawsze? Cóż, nowojorczycy z najważniejszej obecnie progmetalowej orkiestry świata nie schodzą nigdy poniżej pewnego, wysokiego poziomu. Może to być już dla niektórych nużące, ale ich ciężka i naprawdę nie zawsze wchodząca na pierwsze śniadanie, zaplanowana w najdrobniejszych szczegółach, muza, w dalszym ciągu wgniata w ziemię. A uczestników koncertu pozostawia w niemałym osłupieniu. I tak było w miniony czwartek w katowickim Spodku. Pełnemu sukcesowi wydarzenia sprzyjała licznie zgromadzona publiczność, ciekawe światła i absolutnie świetne, jak na Spodek, nagłośnienie.
Setlista zaprezentowana przez zespół tego wieczoru nie była jakimś zaskoczeniem. Każdy kto śledził koncertowe poczynania Dream Theater podczas tych wakacji zauważył, że muzycy zagrali dokładnie to, co podczas ostatnich koncertów, nie siląc się na jakieś zaskoczenia. Przekrojowy set zaczęli od Under a Glass Moon tuż po 21, a skończyli jednym bisem w postaci Learning To Live, schodząc ze sceny po ponad dwóch godzinach grania. A po drodze był między innymi przebojowy Forsaken, staruteńki The Ytse Jam, piękny wyjątek z Metropolis Pt. 2 z połączonych Through My Words i Fatal Tragedy oraz epicki, prawie 20 - minutowy, zagrany po mistrzowsku The Count of Tuscany z magicznym popisem Petrucciego. Najważniejsze były jednak nowości: muzyczna i… personalna. Pierwsza z nich to kawałek On The Backs Of Angels z zapowiadanego na wrzesień nowego krążka grupy A Dramatic Turn of Events. Nośny i z dobrą melodią został bardzo ciepło przyjęty przez, już doskonale go znającą, publiczność. Po nim James LaBrie przywitał oficjalnie nowego muzyka na pokładzie – Mike’a Manginiego - który zastąpił bębniarza i ikonę w jednym - Mike’a Portnoya. Zebrani powitali go wręcz po królewsku gotując mu długotrwałe owacje (wielu z siedzących na trybunach specjalnie wstało na ten moment). Widać było autentycznie szczere zmieszanie i ogromne zaskoczenie na twarzy muzyka, który wcześniej dał popis swoich niemałych umiejętności w charakterystycznym dla koncertów kapeli Drum Solo. A wszystko to można było obejrzeć na ogromnym ekranie, na którym oprócz przygotowanych klipów i animacji, prezentowano aktualne wydarzenia sceniczne.
Występ Amerykanów poprzedził trwający ponad pół godziny koncert Brytyjczyków z Amplifier. Artyści, którzy promują tą ważną dla siebie trasą swój ubiegłoroczny, dwupłytowy album The Octopus, zaprezentowali się naprawdę solidnie (także wizualnie – wszyscy w eleganckich czarnych koszulach i takowych krawatach z logo znajdującym się na okładce płyty). Soczysty, chwilami bardzo transowy rock wymykał się sztywnym ramom progresywnego grania. Ciepło przyjęci przez czekającą na gwiazdę publiczność, odwzajemnili się jej… sprzedając po koncercie swoje płyty, chętnie je podpisując i pozując do zdjęć.
Setlista Dream Theater: Under A Glass Moon, These Walls, Forsaken, Endless Sacrifice, Drum Solo, The Ytse Jam, Peruvian Skies, The Great Debate, On The Backs Of Angels, Caught In A Web, Through My Words, Fatal Tragedy, The Count Of Tuscany, Learning To Live