ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 03.12 - Gdańsk
- 04.12 - Wrocław
- 05.12 - Kraków
- 06.12 - Warszawa
- 04.12 - Poznań
- 05.12 - Warszawa
- 06.12 - Kraków
- 07.12 - Szczecin
- 06.12 - Kraków
- 06.12 - Jarosław
- 07.12 - Dukla
- 07.12 - Warszawa
- 08.12 - Warszawa
- 11.12 - Katowice
- 18.12 - Wrocław
- 01.02 - Warszawa
- 04.02 - Kraków
- 09.02 - Warszawa
- 21.02 - Gliwice
- 01.03 - Warszawa
- 02.03 - Kraków
- 03.03 - Wrocław
 

koncerty

26.04.2011

GOD IS AN ASTRONAUT, SANDS OF SEDNA, Warszawa, Progresja, 18.04.2011

GOD IS AN ASTRONAUT, SANDS OF SEDNA,  Warszawa, Progresja, 18.04.2011 Podczas gdy połowa rockowej Polski gnała do Łodzi na pierwszy z występów Rogera Watersa, ja zmierzałem w zupełnie przeciwnym kierunku. Bo w stolicy grali niesamowici Irlandczycy z God Is An Astronaut.

To już prawie legenda na postrockowej scenie. Istnieją na niej od blisko 10 lat i mają na koncie pięć studyjnych albumów oraz sporo mniejszych płytek. W Polsce byli już po raz kolejny i po raz kolejny zachwycili zebranych muzyczną szczerością swojego przekazu. Zanim jednak wyszli na deski Progresji, pojawiła się na nich młoda polska kapela, Sands Of Sedna. Wśród czterech muzyków tej formacji jest dwóch członków, robiącej ostatnio sporo zamieszania, grupy Tides From Nebula (Maciej Karbowski, Tomasz Stołowski). Nie powinno zatem dziwić, że i ten wchodzący na rynek zespół para się szeroko rozumianym postrockiem. W przeciwieństwie jednak do gwiazdy poniedziałkowego wieczoru, czy formacji Tides From Nebula, Sands Of Sedna ma wokalistę i robiące głębokie, przestrzenne tła, instrumenty klawiszowe. Kwartet dał półgodzinny set rozpoczęty kompozycjami znanymi już z sieci, świetnym Red In Azure oraz przejmującym i wzniosłym A Serene Sky. Ich muzyka ma w sobie sporo ciekawej melodyki ale i nieobowiązkowych dla postrocka rozwiązań. W tym kontekście zaimponować mogła majestatyczna, wielowątkowa kompozycja kończąca występ. Z dużą ciekawością czekam na przygotowywany przez muzyków debiut.

Panowie z God Is An Astronaut (oprócz Torstena i Nielsa Kinselli na scenie pojawiły się nowe, tegoroczne nabytki grupy: bardzo żywiołowy perkusista Michael Fenton i klawiszowiec Jamie Dean) wyszli parę chwil przed 21 zaczynając od nastrojowego Remaining Light, pełniącego rolę swoistego intro. Witani ogromnymi brawami zaserwowali zaraz potem warszawskiej publiczności prawdziwe The Best Of. Co ciekawe, artyści przyjechali do nas w ramach promocji ostatniego studyjnego albumu Age Of The Fifth Sun a zaprezentowali z niego tylko… dwa numery – rozpoczętą mocarnym riffem kompozycję tytułową oraz otwierający ten krążek Worlds In Collision. Dlaczego? Wydaje się, że muzycy postawili jednak na energię i koncertowe emocje a te niewątpliwie zapewnić mogły utwory z poprzednich znakomitych dwóch płyt Irlandczyków: God Is An Astronaut oraz All Is Violent, All Is Bright. Z pierwszej wybrzmiało pięć kompozycji, zaś z drugiej aż sześć (gwoli ścisłości dodajmy, że podstawowy koncert zakończyli Route 666, jedynym utworem z debiutu The End Of The Beginning). Były zatem między innymi: transowo sunący do przodu, rewelacyjny Echoes, zaczęty plemiennie, bardzo energetyczny Zodiac, piękny Snowfall czy Suicide By Star, którego zapowiedź wzbudziła szał, uzewnętrzniony podczas finału tego numeru. Sam koncert przebiegał według słynnej już maksymy Piotra Kaczkowskiego – minimum słów, maksimum muzyki. Torsten Kinsella sporadycznie coś mamrotał pod nosem, dziękując głównie niezwykłej publiczności. Resztę wyrażała muzyka i z każdą chwilą, coraz bardziej ekspresyjnie ją podkreślające, zachowanie artystów. Ci zachwyceni, zaprezentowali na bis dwie kompozycje (All Is Violent, All Is Bright, Fire Flies And Empty Skies) kończąc półtoragodzinny występ. A już po samym koncercie okazało się, że nie są wcale tacy zamknięci w sobie. Liczne autografy (głównie na biletach i świstkach papierków – to chyba jednak symbol czasów, bo wśród zebranych przeważało młodsze pokolenie, któremu bliżej do mp3, niż srebrnych krążków) wspólne zdjęcia i niekończące się rozmowy… Cóż, po raz kolejny można było się przekonać, że w muzyce najważniejsze są prostota i emocje. I niekoniecznie trzeba stawiać mur, robić przestrzenny dźwięk i stosować tysiące efektów, żeby je osiągnąć. Piękny koncert.

Nie wszyscy być może wiedzą, że koncert Irlandczyków był transmitowany na żywo w Internecie i można go oglądać do woli w tym miejscu… Podobnie, można zobaczyć występ formacji Sands Of Sedna.

A dla zainteresowanych – setlista: Remaining Light / Fragile / Age of the Fifth Sun / Echoes / Remembrance Day / Shadows / Worlds In Collision / Zodiac / Snowfall / Suicide by Star / Forever Lost / Route 666 / All Is Violent, All Is Bright / Fire Flies and Empty Skies

 

Zdjęcia:

God Is An Astronaut, Warszawa, Progresja, 18.04.2011 (fot. M. Danielak) God Is An Astronaut, Warszawa, Progresja, 18.04.2011 (fot. M. Danielak) God Is An Astronaut, Warszawa, Progresja, 18.04.2011 (fot. M. Danielak) God Is An Astronaut, Warszawa, Progresja, 18.04.2011 (fot. M. Danielak) God Is An Astronaut, Warszawa, Progresja, 18.04.2011 (fot. M. Danielak) God Is An Astronaut, Warszawa, Progresja, 18.04.2011 (fot. M. Danielak) God Is An Astronaut, Warszawa, Progresja, 18.04.2011 (fot. M. Danielak) God Is An Astronaut, Warszawa, Progresja, 18.04.2011 (fot. M. Danielak) Sands Of Sedna, Warszawa, Progresja, 18.04.2011 (fot. M. Danielak) Sands Of Sedna, Warszawa, Progresja, 18.04.2011 (fot. M. Danielak)
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.