Jeśli miałbym piątkowy koncert opisać dwoma słowami, to byłaby to muzyczna rzeżnia (jeśli jednym - to rzeżnia).
Przyznam się szczerze, że jakoś umknęła mi informacja o wydaniu solowej płyty przez byłego skrzypka grupy ANKH - zespołu który pokazał, że nawet klasyczny intrument jakim są skrzypce może znaleźć swoje miejsce w muzyce rockowej. (Potem to potwierdziła Ewa z Indukti, ale to zupełnie inna historia ;-))
Michał z zespołem zagrali utwory z ostatniej płyty, "Jelonek", a także kilka coverów, między innymi Sad but True Metallicy czy Breaking the law Judas Priest.
Publiczność z radością przyjmowała każdy utwór, a pod sceną trwał nieprzerwany młyn - niektórzy (sam widziałem) po pobycie we młynie wykręcali koszulki z potu - atmosfera w klubie była rozgrzana do granic możliwości.
A i sam Michał doskonale sobie radził z publicznością - wystarczyło hasło "ściana śmierci", by podczas spokojnego wstępu publiczność rozstąpiła się na boki, a następnie ruszyła na siebie, gdy muzycy przeszli do sedna. A przez chwilę poczułem się na weselu, gdy skrzypek zapowiedział metalowy wężyk - szybciutko publiczność utworzyła węża, który przewijał się przez salę klubu w rytm granej muzyki.
To był drugi koncert Jelonka, na którym byłem, ale na pewno nie ostatni - jeśli tylko będzie brał w pobliżu, chętnie się wybiorę, co i czytelnikom polecam.
Więcej zdjęć w galerii autora: virek.pl