Warszawski koncert Believe był moją drugą okazją zobaczenia zespołu na żywo. Trudno jednak porównywać tę z pierwszą, gdańską okazją, gdyż wtedy formacja Mirka Gila tylko supportowała Pendragona. Do porównań wrócimy później na moment, skupmy się na temacie.
Oglądanie takich zespołów, jak Believe na żywo to czysta przyjemność. Dlaczego? Pozytywna energia bijąca od zespołu wydaje się być przekonującym powodem i argumentem do uśmiechania, będąc na widowni. Co oprócz energii zaprezentowało Believe… Zaczęło się od utworów z nowego albumu - Tales From Under The Tree oraz tytułowego. Sporą uwagę przykuwał Karol Wróblewski używający często megafonu do śpiewania. Efekciarskie, ale z fantastycznym efektem. To może zatrzymajmy się na chwilę przy nowym wokaliście zespołu i powróćmy pamięcią do występów przed Pendragonem. Na usta pcha się, niczym staruszka do autobusu, jedno zdanie – nie do porównania. Karol wyrobił się, doskonale wpasował w styl zespołu i bardzo dużo mu dodaje. Trochę spontaniczności scenicznej, energii (schodzenie na widownię z megafonem). Świetnie też wypada wokalnie śpiewając starsze dzieła zespołu (chociażby Needles In My Brain, Pain). No ale żaden mężczyzna jednak nie przyćmi na scenie kobiety, heheh. Tak, Satomi, kiedy już wybijała się na pierwszy plan, nie pozwalała oderwać ucha ani na moment. Niestety był to ostatni występ zespołu z Satomi* podczas tej trasy, która już niedługo zostanie mamą:) Dlatego też utwór Mother został właśnie jej zadedykowany.
Chyba nadszedł czas powiedzieć coś o liderze… Hmm… Będzie krótko – Mirek momentami wydaje się być tym najmłodszym członkiem zespołu. Tryska humorem, tłucze szklanki, wcześniej używa ich do grania na gitarze. Tylko pozazdrościć takiej energii. Aż struny pękają, a dokładniej jedna – D, co było chyba jedynym technicznym problemem podczas koncertu. Mirek musiał zejść ze sceny w trakcie jednego utworu. Momenty oczekiwania umilił Vlodi Tafel improwizowanym solo perkusyjnym. Oprócz Przemka Zawadzkiego zaangażował w nie nawet publiczność, która nie szczędziła gardeł i rąk do klaskania. I tak narodził się jeden z najlepszych momentów wieczoru – zdawałoby się z przypadku. Innych perełek wieczoru nie jestem w stanie wymienić. Podobało mi się wszystko.
To by było chyba tyle… Believe zaprezentowało się w Hybrydach od najlepszej strony – wesołej, świetnej technicznie i, co najważniejsze, przesympatycznej. Fantastyczny wieczór… Pozostaje czekać na następne:)
Bardzo dziękuję Sławkowi Haratymowi za fantastyczne zdjęcia z koncertu.
www.haratym.com
Tracklista:
1. Tales From Under The Tree
2. This Bread Is Mine
3. Needles
4. Pain
5. Tumor
6. And All The Roads
7. AA
8. Beggar
9. Memories
10. This Is Life
11. Mother
12. Darkness
13. Liar
14. Mine
15. Silence
____
16. Hope To See Another Day