ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 22.11 - Żnin
- 23.11 - Koszalin
- 24.11 - Gdynia
- 29.11 - Olsztyn
- 22.11 - Bydgoszcz
- 23.11 - Poznań
- 24.11 - Katowice
- 22.11 - Poznań
- 23.11 - Łódź
- 24.11 - Piekary Śląskie
- 22.11 - Olsztyn
- 23.11 - Gdańsk
- 24.11 - Białystok
- 27.11 - Rzeszów
- 28.11 - Lublin
- 29.11 - Kraków
- 01.12 - Warszawa
- 23.11 - Warszawa
- 24.11 - Wrocław
- 26.11 - Kraków
- 27.11 - Poznań
- 24.11 - Warszawa
- 24.11 - Kraków
- 24.11 - Kraków
- 25.11 - Poznań
- 26.11 - Kraków
- 26.11 - Warszawa
- 30.11 - Warszawa
- 30.11 - Kraków
- 30.11 - Sosnowiec
- 03.12 - Gdańsk
- 04.12 - Wrocław
- 05.12 - Kraków
- 06.12 - Warszawa
- 04.12 - Poznań
- 05.12 - Warszawa
- 06.12 - Kraków
- 06.12 - Kraków
- 06.12 - Jarosław
- 07.12 - Dukla
 

koncerty

01.11.2009

MILLENIUM, Kraków, Tęcza, 30.10.2009, godz. 19.00

Słodki Jezu! No i co ja mam napisać o tym koncercie? Bo trudno mi jakoś, jeszcze do dziś, zebrać myśli i wyzbyć się emocji, które towarzyszyły mi, a mam nadzieję także i innym uczestnikom, podczas tego piątkowego - co by nie powiedzieć – historycznego występu Millenium…

Bo krakowskie Millenium powróciło po ponad dziesięciu latach na koncertowe deski. Lata oczekiwań, sugestii i zapowiedzi, że… już niedługo, już za chwilę. Nieważne. Wreszcie zagrali, spełniając pewnie jakieś tam ciche marzenia fanów, kochających ich neoprogresywne dźwięki.

Trzeba przyznać, że termin był - delikatnie mówiąc - niefortunny, gdyż tego samego dnia zajechało do Katowic legendarne Yes. No i parę osób, trochę ze zdziwieniem patrzyło na mnie, jak na muzycznego, „progresywnego heretyka”, który wybrał krakowski, a nie katowicki kierunek. No, ale Yes można było u nas zobaczyć w ostatniej dekadzie, a Millenium… nie!

Bardzo starannie przygotowali się artyści do tego wydarzenia. Niby niewielki klubik, gdzieś troszkę na uboczu grodu Kraka, ale od samego początku wyczuwało się atmosferę lekkiego podniecenia. Miałem okazję nieco poprzeszkadzać muzykom w ostatnich przygotowaniach do występu, gdyż parę chwil przed nim, Ryszard Kramarski – lider Millenium – udzielił mi wywiadu (z jego treścią będziecie mogli się zapoznać w naszym serwisie już za kilka dni). Widać zatem było z jakim pietyzmem i atencją podchodzą muzycy do zbliżającego się za chwilę spotkania z publicznością…

Spotkania – rzec by można – po latach! Mimo, że nigdy nie miałem przyjemności oglądać ich na żywo, po setkach odsłuchów ich płyt i niemałej ilości recenzenckich zdań o zawartych na nich dźwiękach, miałem wrażenie, jakbym obcował z dawno niewidzianym przyjacielem.

Sam występ był tak naprawdę… generalną próbą przed kolejnym występem, podczas którego muzycy będą rejestrować materiał na swoje pierwsze DVD. Trzeba dodać – „próbą” niezwykle udaną. Bardzo profesjonalne światła, dobre nagłośnienie i idealna setlista, myślę, że cieszyły wielu. Ta ostatnia była bardzo przekrojowa. Zresztą, pewnie inna być nie mogła. Pojawiły się w niej kawałki z wszystkich, poza debiutem, albumów formacji.

Wyszli chwil parę po dziewiętnastej. Przy zgaszonych światłach i dźwiękach intro (być może się mylę - instrumentalnym fragmencie z “Road To Infinity”?) pojawiali się oddzielnie, nisko się każdemu kłaniając i zbierając ciepłe, powitalne brawa. A ostatnim z wychodzących wcale nie był ten, który mógłby rzec – „Millenium to ja” – czyli Ryszard Kramarski. Już ta drobnostka pokazała swoistą skromność artysty, który cały koncert spędził na uboczu, obstawiony z trzech stron klawiszowym zestawem, bez uderzających świateł, kierowanych na niego.

Rozpoczęli od trzech kompozycji z „Vocanda”, płyty, od której tak naprawdę wszystko się zaczęło. Jeszcze lekko stremowani, z każdym utworem, muzycy – dla których, choć nie wszyscy być może o tym wiedzą, sceniczne występy są powszednim chlebem – nabierali pewności siebie. Takie swoiste rozprężenie dało się zauważyć już w czwartym, melodyjnym „Hundreds Of Falling Rivers” z „Reincarnations”, w którym ciepłe gitarowe solo Płonki na samym początku, jakby przykleiło uśmiech do każdej twarzy. I absolutnie żadnego znaczenia nie miało drobne potknięcie gitarzysty w „Light Your Cigar”, bo wtedy już więcej do powiedzenia miał klimat, emocje i szczerość przekazu.

Artyści praktycznie chronologicznie prezentowali wyjątki ze swojej twórczości. No…, może poza „Drunken Angels” z „Deja Vu”, wrzuconym między cztery kompozycje z „Interdead”. Zresztą na setlistę możecie sobie zerknąć poniżej, a warto jeszcze wspomnieć o… momentach. Takich chociażby jak rekwizyty. Były zatem w dłoni Galla, i telewizyjny pilot we wspomnianym „Drunken Angels”, i kaftan bezpieczeństwa przywdziany przez niego w „Madman”, i świecąca piłeczka w „Wishmaker”, która zresztą trafiła do jednego z widzów, tuż po występie. Były też bisy, kwiaty dla Kramarskiego i skromnie skandowane przez moment: „Millenium, Millenium”! No i były też kończące wszystko podziękowania, skierowane do wszystkich przez lidera grupy.

Całość robiła niezwykle rodzinne wrażenie – poczynając od bliskich muzykom osób, siedzących w pierwszych rzędach, a kończąc na… ciepłych rozmowach, wspólnych zdjęciach i autografach rozdawanych tuż po koncercie.

Setlista:

1. Visit In Hell
2. Waltz Vocanda
3. The Circles Of Life
4. Hundreds Of Falling Rivers
5. Higher Than Me
6. Light Your Cigar
7. Insomnia
8. Drunken Angels
9. Light
10. Demon
11. Madman
12. Numbers…
13. Back To The Childhood
14. Wishmaker
15. Road To Infinity
16. I Would Like To Say Something
17. The Silent Hill
18. My Life Domino

 

Zdjęcia:

Porcupine Tree, Wytwórnia, Łódź, 17.07.10r.
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.