Tak! Siostrzyczki po raz czwarty zawitały do Polski. Co ciekawe, jedynie pierwsze odwiedziny związane były z wydaniem studyjnej płyty. Resztę koncertów należało potraktować jako akt miłosierdzia, który spłynął na wiernych fanów Jego Wysokości. A że fanów zespół ma wielu, doświadczył tego organizator i stanął na wysokości zadania, bo zorganizował drugi koncert w Krakowie, na którym piszący te słowa był.
Koncert odbył się w tym samym klubie, co prawie 3 lata wcześniej - w mieszczącym się w miasteczku akademickim, klubie Studio. I prawie całkowicie wypełnił się fanami, co niewątpliwie budziło szacunek dla wykonawcy, który ostatnią płytę z premierowym materiałem wydał w 1990 roku. Koncert, jak to zwykle bywa w przypadku dobrych występów, rozpoczął się z półgodzinnym opóźnieniem. Bez zbędnych ceregieli zespół wyłonił się z oparów suchego lodu i zagrał Crash And Burn. Tylko jakoś cicho. Pomyślałem - to pierwszy kawałek, zaraz techniczny przesunie suwak i poczuję pełną moc. Niestety nic z tego. Głośność do końca występu została na tym samym poziomie. Do tego nagłośnieniowiec w ogóle nie wziął pod uwagę wysokich tonów. Więc w zasadzie, mieliśmy solowy popis możliwości bębniarskich dra Avalanche, spod których nieśmiało wychylały się gitary. No i GŁOS. Czasem słyszalny. Częściej prawie wcale. To mógł być koncert moich marzeń, o takim repertuarze można tylko pomarzyć, były Ribbons, na początku, jako drugi utwór. Była Marian. Była Lucretia. Było wreszcie na sam koniec Temple of Love. Moje najukochańsze utwory. Ale one gdzieś pogubiły się wśród ściany dżwięku, przez którą głos Eldritcha nie potrafił się przebić. Na szczęście publiczność nie zawiodła i wspomagała mistrza w śpiewie.
Jeżeli mogę punkty za koncert podzielić na doznania wzrokowe i dźwiękowe, to doznaniom wzrokowym mogę przyznać maksymalną ilość punktow, bo było tak, jak powinno być - światła, mnóstwo suchego lodu, który od samego początku nierozerwalnie łączy się z koncertami Sisters Of Mercy - wystarczy obejrzeć jedyne wideo koncertowe zespołu - Wake. Natomiast na doznania dźwiękowe spuśćmy lepiej zasłonę miłosierdzia. Już podczas koncertu stwierdziłem, że zespołowi udała sie rzecz niesamowita - osiągnął podczas koncertu jakość bootlegową.
Setlista:
1. Intro
2. Crash And Burn
3. Ribbons
4. Train/Detonation Boulevard
5. Alice
6. Flood I
7. Anaconda
8. Marian
9. We Are The Same, Susanne
10. Arms
11. Giving Ground
12. Dominion / Mother Russia
13. First And Last And Always
14. This Corrosion
15. Flood II
-------------
16. Something Fast
17. Vision Thing
18. Lucretia, My Reflection
19. Top Nite Out
20. Temple Of Love