ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 

koncerty

09.02.2009

Closterkeller, Daimonion, Łódź, Luka, 06.02.2009, godz. 20.00

“Poślizg” – to słowo – klucz, bez którego pisanie o tym koncercie nie miałoby absolutnie żadnego sensu. Nie chcę już wnikać, z czyjej winy doszło do owego, kluczowego poślizgu. Faktem było jednak to, że całkiem licznie zgromadzona „gotycka brać”, musiała, lekko podenerwowana, swoje odczekać…

Gwoli pewnego porządku dodam, iż impreza, zaplanowana na godzinę 20, rozpoczęła się tak naprawdę tuż przed 21, od występu Daimonion a gwiazda wieczoru – formacja Closterkeller – przywitała zebranych parę chwil przed… 23. Sami przyznacie, że trzeba było mieć benedyktyńską cierpliwość, aby dotrwać do końca tej, co by nie powiedzieć, kilkugodzinnej imprezy. Na szczęście muzyka, która wybrzmiała w Luce, mogła zrekompensować tę organizacyjną wpadkę. 

Otwierający wieczór, piotrkowski Daimonion, zaprezentował się jak zwykle bardzo solidnie. Jak powiedzieli mi przed koncertem muzycy kapeli, ten ich łódzki występ był „nieco z przypadku” i pojawił się niemalże w ostatniej chwili. Formacja jest w tym momencie w trakcie pracy nad drugim albumem i raczej nie ogrywa materiału koncertowego. Mimo tego, ich występ mógł się podobać. Może bez jakichś fajerwerków, z charakterystyczną dla siebie koncertową powagą i statycznością, zagrali swój atmosferyczny, bardzo klimatyczny i lekko gotycki rock. W zestawie znalazły się między innymi, znane doskonale fanom, takie kompozycje jak: „Noc, „Kolory” czy „Wiatr”, premierowe dźwięki (rozpoczynający całość „Werblowy”) oraz zagrany na koniec - cover Davida Bowiego - „Hallo Spaceboy”. 

Cokolwiek bym nie napisał o występie Closterkellera, trącić będzie banałem. Ponad dwadzieścia lat na scenie, kultowość w niektórych muzycznych kręgach, osobowość liderki, Anji Orthodox i nie schodzenie poniżej pewnego poziomu podczas grania na żywo: oto filary tego zjawiska. Już po wielu przybyłych, widać było „oddanie sprawie”. Królująca, gotycka czerń, ostre makijaże na niektórych twarzach i gdzieniegdzie ekstrawaganckie stroje, tworzyły właściwe tło dla całości. Szkoda tylko, że dosyć ubogo prezentowało się klubowe oświetlenie, wynikiem czego scenę spowijała zazwyczaj ciemność (zdaję sobie jednak sprawę, że dla wielu mogło to być pomocne w przyswajaniu mrocznych, gotyckich dźwięków). A sam koncert? Naprawdę mocny. Artyści zaprezentowali swoiste „the best of”. Nie zabrakło zatem „Violette”, „Scarlett”, „Ciszy w jej domu”, „Na krawędzi”, „Agnieszki” czy „Władzy”. Starzy, muzyczni wyjadacze: Krzysztof Najman (bas) i Michał Rollinger (klawisze), wspomagani młodszymi stażem: Mariuszem Kumalą na gitarze i Januszem Jastrzębowskim na perkusji, zaoferowali zebranym kawałek ciężkiego i profesjonalnego grania. Anja Orthodox? No cóż, jak zwykle intrygująca, czasami kontrowersyjna oraz z pewnością charyzmatyczna i… zjawiskowa. Choćby w swojej ślubnej sukni, w której prezentowała się na scenie. Dobry koncert. Tylko szkoda, że… aby go do końca obejrzeć, trzeba było zarwać kawałek… soboty:-)

 

Zdjęcia:

Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.