ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 11.05 - Kraków
- 12.05 - Lublin
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 10.05 - Łódź
- 11.05 - Warszawa
- 17.05 - Gorzów
- 18.05 - Szczecin
- 19.05 - Bydgoszcz
- 27.04 - Złocieniec
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
- 17.05 - Wrocław
- 19.05 - Katowice
- 20.05 - Ostrava
- 21.05 - Warszawa
- 22.05 - Kraków
- 25.05 - Łódź
- 25.05 - Zabrze
- 26.05 - Zabrze
- 08.06 - Żórawina
- 29.06 - Toruń
- 30.06 - Toruń
- 11.07 - Bolków
- 12.07 - Bolków
- 13.07 - Bolków
- 14.07 - Bolków
- 12.07 - Żerków
- 13.07 - Katowice
- 14.07 - Katowice
- 17.07 - Warszawa
- 21.07 - Warszawa
- 26.07 - Łódź
 

koncerty

07.01.2008

Anathema, Porcupine Tree, Hala Arena, Poznań, 28.11.2007, godz. 20:00

Anathema, Porcupine Tree, Hala Arena, Poznań, 28.11.2007, godz. 20:00 Lekko okraszony zimowym błyskiem, zdecydowanie w zimniejszym niż moje mieście, zapowiadany od dawna, występ artystów, których nie jeden raz się już widziało, których przedstawiać nie trzeba. I jak tu się nastawić?

POCZĄTEK
Ten dzień zaczął się pechowo. Zakupiony bilet „tam i z powrotem” na przejazd trasy Wrocław-Poznań-Wrocław nie został niestety zaakceptowany przez pana konduktora. Okazało się, że kasjerka nie zwróciła uwagi na różnicę między TLK (Tanie Linie Kolejowe) a PKPPR (Polskie Koleje Państwowe Przewozy Regionalne), co zaowocowało uznaniem biletu za nieważny i wydaniem nowego w cenie czterdzieści jeden złotych plus osiemdziesiąt do zapłaty za nieuwagę. Ech, bardzo zdenerwowany jechałem do stolicy Wielkopolski, a przede mną jeszcze cięższe godziny. Wyjechałem z Wrocławia o 10:15, do Poznania pociąg jedzie dwie godziny, ale nie byłoby ciekawie, gdyby nie przyjechał o czasie. Spóźnił się o ponad czterdzieści minut, co spowodowało lekko przyspieszony puls. Dlaczego, skoro koncert dopiero o dwudziestej? Ano, dlatego, że na pół godziny przed piętnastą Steven Wilson zarezerwował sobie dwadzieścia minut na pogawędkę. A ja byłem już bliski spóźnienia.

ARENA
Przybyłem jednak, zgodnie z założeniem, choć zdenerwowany, na czternastą. Po ustaleniu szczegółów z organizatorami udałem się do niedużego pokoju, gdzie miał miejsce wywiad (można go przeczytać w dziale z wywiadami). Potem jeszcze kilka krótkich zdań z Richardem Barbieri i Gavinem Harissonem, oraz długa pogawędka z redaktorem Piotrem Kosińskim. Przez cały czas kręcili się technicy, akustycy, organizatorzy, a także sami muzycy (zarówno z Porcupine Tree jak i Anathemy). Niestety, tuż przed próbą dźwiękową zostaliśmy (było tam też kilku innych dziennikarzy) delikatnie wyproszeni. Było około godziny siedemnastej, więc najbliższe dwie i pół godziny spędziłem podziwiając okoliczne parki, galerię, czy skwerki. Po dziewiętnastej dołączył do mnie redakcyjny kolega Mieszko, po czym udaliśmy się do wejścia dla prasy. Tutaj znów spotkanie z organizatorami, aby omówić sprawy związane ze zdjęciami, czasami i tak dalej. Ludzie powoli się schodzili, jak się potem okazało było ich około trzech tysięcy. Pojawiły się tez sklepiki: Porcupine Tree – tłumnie oblegany przez fanów, którzy postanowili wydać wszystkie pieniądze, oraz Anathemy – gdzie fani kupowali trochę mniej. Do tego całkiem nie najgorzej zorganizowana szatnia i kilka sklepików z przekąskami i napojami. W pierwszym rzędzie pod barierkami pojawiły się znajome, lavenderowe twarze, a także kilku zapaleńców spotykanych na innych koncertach.

ANATHEMA
Zaczęli punktualnie i tak samo skończyli. Krótkie show (przypomniała mi się analogia do krakowskiego występu Porcupine Tree przed Dream Theater), jak to na support przystało. Osobiście lubię ten zespół i całkiem przyjemnie mi się ich słucha… na albumach studyjnych. Ale z muzyką na żywo, wychodzi im to średnio. To był mój czwarty, czy piąty ich koncert i kolejny raz się zawiodłem. Począwszy od wrocławskiego występu w klubie pod ziemią (Strefa Radia KOLOR, 26.02.2000) poprzez Kraków (Studio TVP Krzemionki, 31.01.2004), Wrocław (Klub WZ, 11.06.2004), Bydgoszcz (Filharmonia, 14.04.2005) aż po ten właśnie występ odnoszę wrażenie, że chłopaki nie mogą się poskładać do kupy na scenie. Wyjątkiem był solowy występ Danny’ego we Wrocławiu (Od Zmierzchu Do Świtu, 03.03.2007), ale to była inna materia. Ciągle słyszę ich kłopoty ze zgraniem się w czasie, co jest już prawie standardem – zwłaszcza perkusje się za każdym razem gubią. Choć w tym wypadku perkusista mógł się zgubić – w końcu nie był to John tylko Mick, człowiek zastępujący albumowego perkusistę ze względów rodzinnych. Tak więc bracia stali nad nim i niezbyt mile przekazywali uwagi jak, kiedy i co ma grać. Niejednokrotnie na ich koncertach jest też zdecydowanie za głośno – jak w WZ czy tutaj w Arenie. Koncert sam w sobie ciekawy, choć w gitarowych zagraniach Vincent zdecydowanie gorzej wypadł od Danny’ego. Dodatkowo muzycy byli jacyś tacy „wściekli”? Można to było zauważyć na koncercie i odebrać, jako sceniczny image, kiedy jednak zobaczyło się ich wcześniej w podobnym nastroju, wiadomo było, że coś jest nie tak. W pewnym momencie Danny miał kłopot z gitarą, na co zareagowali wszyscy… poza technicznym. Jednakowoż bracia Cavanagh zagrali ostro, mocno i całkowicie bezkompromisowo. Ciekawie zabrzmiał rozpoczynający set Fragile Dreams, równie dobrze cieplutko przyjęty przez fanów, premierowy A Simple Mistake i oczywiście Deep.

PORCUPINE TREE
Tutaj mnie zaskoczyli. Przeglądając, bowiem zapiski z trasy po świecie nigdzie nie dostrzegłem tak dużej ilości starszych utworów. Nawet się przez chwilę zastanawiałem, czy to nie była wynikowa jednego z moich pytań, jakie zadałem Stevenowi przed koncertem. Dla mnie to był... tak, dwunasty chyba koncert. Bywały takie występy, do których mogłem się czepiać. Tym razem jednak nie było o co. Przedstawienie stało na najwyższym poziomie. Mroczne i ciężkie wprowadzenie, ciebie i pojawiający się nagle muzycy. Od czego mogli zacząć? Oczywiście tylko od Fear Of A Blank Planet, tak samo jak zakończyć mogli tylko Trains. Mam nadzieję, ze fani już się przyzwyczaili do pewnej koncepcji, jaką uparcie realizuje Steven i jego kompania. Czasy Radioactive Toy przeszły już chyba do historii i może to i dobrze. W końcu nie można grać tego samego utworu na wszystkich koncertach, w tym samym miejscu (na zakończenie) przez piętnaście lat. What Happens Now? to jeden z trzech utworów z rozchwytywanego Nil Recurring. Poza tym świetnie zagrane Sound Of Muzak i Waiting, którego w ogóle się nie spodziewałem. Gdy już się rozgrzali powalili na kolana cała zgromadzoną publiczność. Anesthetize rozbiło mnie na atomy. Wypadło nie tylko świetnie brzmieniowo, wizualnie i klimatycznie, ale też dużo, dużo mocniej niż na płycie. Po prostu doskonałość. Open Car nas uspokoił, po czym zaczęła nas ogarniać i wciągać Dark Matter – no proszę państwa, to już mnie dobiło. Ostatni raz słyszałem go wiele, wiele lat temu i naprawdę się nie spodziewałem usłyszeć go jeszcze raz. Następne kilka utworów rozmarzyło mnie i gdzieś tam w górnych rzędach przysiadłem i delektowałem się fantastycznym brzmieniem, klimatem, doskonałym zgraniem i radością, jaka biła od tej fantastycznej piątki. Jako że trzydzieści minut przed północą odchodził mój pociąg, uznałem, że kwadrans po jedenastej muszę być już w drodze na dworzec. Przed jedenastą, więc poszedłem do szatni się spakować. W tym czasie wielu fanów podjęło podobne kroki, jednak gdy zabrzmiały pierwsze podejrzane dźwięki, jak się po chwili okazało The Sky Moves Sideways, cała ta chmara biegiem wróciła na parkiet. Wprawdzie wersja skrócona (ach gdyby tak zagrali rozszerzoną, owe trzydzieści pięć minut z reedycji…), niemniej jednak bardzo ciekawa i przywołująca wspomnienia.

KONIEC
Powrót pociągiem mocno oświetlonym, z pasażerami narzekającymi na politykę, służbę zdrowia zburzył trochę wspaniały nastrój, ale zaraz po kontroli biletów, nagłowny zestaw KOSSa skutecznie odgrodził mnie od całego tego chłamu. Wrażenia niezapomniane do dziś.

SET LISTA:
ANATHEMA: (on stage: Vincent Cavanagh, Danny Cavanagh, Mick – w zastępstwie nieobecnego Johna Douglasa, Jamie Cavanagh, Les Smith)
Fragile Dreams
Empty
A Simple Mistake
Angel Walks Among Us
Deep
Flying

 


PORCUPINE TREE: (on stage: Steven Wilson, Gavin Harisson, Colin Edwin, Richard Barbieri, John Wesley)
Fear Of A Blank Planet
What Happens Now?
Sound Of Muzak
Waiting
Anesthetize
Open Car
Dark Matter
Blackest Eyes
Cheating The Polygraph
A Smart Kid
Way Out Of Here
Sleep Together
---
The Sky Moves Sideways
Trains

 

 

 

 
 
 
Więcej zdjęć z tego wieczora znajdzieciepo hasłem Anathema i Porcupine Tree

Podziękowania dla Metal Mind Crew i Rock Serwis Crew za doskonałą współpracę.

 

Zdjęcia:

Anathema Anathema Anathema Anathema Porcupine Tree Porcupine Tree Porcupine Tree Porcupine Tree Porcupine Tree Porcupine Tree Porcupine Tree Porcupine Tree
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.