ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 23.07 - Warszawa
- 26.07 - Ostrów Wielkopolski
- 27.07 - Ostrów Wielkopolski
- 01.08 - Santok
- 19.09 - Częstochowa
- 20.09 - Łódź
- 26.09 - Tarnów
- 27.09 - Jarosław
- 11.10 - Tychy
- 17.10 - Poznań
- 04.08 - Katowice
- 05.08 - Katowice
- 16.08 - Łagów
- 27.08 - Gdańsk
- 28.08 - Wrocław
- 29.08 - Katowice
- 30.08 - Lublin
- 31.08 - Białystok
- 09.09 - Kraków
- 12.09 - Łódź
- 14.09 - Wrocław
- 19.09 - Piekary Śląskie
- 13.09 - Wrocław
- 13.09 - Kraków
- 22.09 - Kraków
- 03.10 - Zabrze
- 04.10 - Zabrze
- 10.10 - Kraków
- 14.10 - Kraków
 

koncerty

07.12.2007

Festiwal Ars Cameralis – Susanna and the Magical Orchestra, Piano Magic, 24-25.11.2007 r. Bytom, Chorzów.

W ogóle miałem zupełnie inaczej spędzić ten weekend. Miałem być w Poznaniu na zlocie mojego ulubionego #trojka, miałem zajadać rogale świętomarcińskie, zwiedzać browar i konsumować jego wyroby w miłym towarzystwie. Ale…zapomniałem o Ars Cameralis. Festiwal sztuki oficjalnie kameralnej, a w rzeczywistości różnej i różnistej, jest od dawna bodaj najważniejszą imprezą kulturalną w Konurbacji. W tym roku zestaw imprez był wręcz imponujący, a kulminację zaplanowano właśnie na ten weekend – 24-25 listopada: dwa koncerty dwójki wykonawców, których nie zobaczyć nie mogłem. Więc przepraszam Cię, Karolino.
Sobota, 24.11.2007 – Susanna and the Magical Orchestra, Bytom, Bytomskie Centrum Kultury, godz. 20.00
 
Znajomość z Zuzanną i Magiczną Orkiestrą rozpocząłem tak jak prawie wszyscy. Ktoś napisał o niej na swoim blogu, i nie poprzestał na opisaniu płyty Melody Mountain, ale wrzucił linka do MySpace. Kliknąłem – i przeżyłem kilka minut olśnienia. Oto długowłosa, zwiewna kobieta stoi przy mikrofonie i wyśpiewuje – przy kameralnym akompaniamencie złożonym z pianina i loopów – utwór, który jest bezdyskusyjnym klasykiem rocka, ale którego jakoś nigdy do tej pory nie ceniłem. Ale w jej wykonaniu Love Will Tear Us Apart nie ma nowofalowego zgiełku, jest żarliwość i piękno.
Susanna i Morten, reklamujący się jako „najmniejsza orkiestra świata” są Norwegami i w ich piosenkach znajduję to, co najbardziej w muzyce ze Skandynawii kocham: zewnętrzna warstwa chłodu i ogromne, buchające emocje pod spodem. „Arctic soul” – tak ich muzykę się określa. A o tym, jak bardzo są cenieni, świadczy choćby to, że bohaterowie następnego wieczoru, Piano Magic, specjalnie przyjechali do Konurbacji dzień wcześniej, żeby zobaczyć ich koncert.
I oto już są na scenie, i już nas witają: Hello / Hello at my dooorstep / Hello in my street… Morten Qvenild, sympatyczny, nieśmiały blondyn pochylający się nad syntezatorem, od czasu do czasu przesiadający się do pianina. I Susanna Wallumrød, jeszcze bardziej introwertyczna na scenie niż można by się domyślać z interpretacji płytowych. Wpatrzona w mikrofon, zerkająca na karteczki z tekstami, unikająca kontaktu z publicznością (przez cały koncert nie odezwała się ani słowem – wszystkich zapowiedzi dokonywał Morten).
Zagrali obszerny wybór utworów ze swoich obu płyt. Przyznam, że nie jestem do końca przekonany do wszystkich coverów z albumu Melody Mountain – i nie zmieniłem zdania w sobotę. Enjoy the Silence, zagrane przez Orkiestrę jako drugi utwór w kolejności, straciło gdzieś swój cały klaustrofobiczny urok depeszowego oryginału, nie zyskując nic w zamian. Potem pojawiła się i zaskakująca wersja It’s a Long Way to the Top AC/DC, i Dylanowski Don’t Think It’s All Right, i przyjęta aplauzem Condition of the Heart. Ale absolutnym highlightem była Jolene. Tę rozpaczliwą prośbę kobiety skierowaną do rywalki Susanna wyśpiewała stokroć intensywniej niż na płycie List of Lights and Buoys: w Bytomiu zabrzmiała po prostu przejmująco. Natomiast wielkie wrażenie zrobiły na mnie w sobotę autorskie utwory Susanny z pierwszej płyty duetu: wspomniane Hello, Sweet Devil, Believer, a zwłaszcza wspaniały Friend. Może dzięki temu, że nie miałem czasu przypomnieć sobie przed koncertem debiutanckiej płyty Suzanny i potem siedząc w sali BCK cały czas zastanawiałem się, co to za zapomniany klasyk, który Orkiestra odświeżyła… bo ten utwór brzmi, jakby się go znało „od zawsze”, tylko gdzieś przepadł w głębi skrzynki pamięci.
Było oczywiście Love Will Tear Us Apart, potem chwila przerwy i bis. Hallelujah ma tysiące wykonań – to jest inne, wyciszone, zdecydowanie niżej w moll, a nie wyżej w dur, z początku trudne do rozpoznania, nie pełne afirmacji, a raczej żałosnej skargi (fraza I did my best…). Wspaniałe zakończenie pięknego koncertu.
 
Niedziela, 25.11.2007 – Piano Magic, Chorzów, Teatr Rozrywki, godz. 19:00
 
Tu emocji było już mniej. Piano Magic jest jednym z moich ulubionych zespołów ostatnich lat, ale… po pierwsze, widziałem ich całkiem niedawno, podczas ich pierwszej wizyty w Konurbacji na Off-Festiwalu w lipcu, i wiedziałem, czego się spodziewać.. Po drugie, zupełnie mi się nie podoba ich ostatnia płyta, a to z niej nagrania przeważają w repertuarze koncertu. I po trzecie – Piano Magic dziś jest innym zespołem niż np. z epoki Writers Without Homes. Wtedy ze swoją delikatnością świetnie by na Ars Cameralis pasowali, dzisiaj… są raczej zespołem typowo gitarowym, rockowym, mniej oryginalnym.
Uderzała różnica między widowniami na obu koncertach. W Bytomiu publiczności było mniej, ale prawie wszyscy wyglądali na takich, którzy dokładnie wiedzą, na co idą i czego się mogą spodziewać. W Chorzowie teatr był wypełniony w całości, ale odnosiło się wrażenie, że większość stanowią posiadacze festiwalowych karnetów, albo wręcz wejściówek rozdawanych przez instytucje patronujące i media. Niektórzy nie zdzierżyli gitarowych sprzężeń i ewakuowali się w pośpiechu w trakcie koncertu – zwłaszcza, że ten ostatni był, jak to przewrotnie powiadał Glen Johnson, a quiet one. Naprawdę quiet było tylko przez moment, gdy zepsuła się perkusja i Johnson musiał przez chwilę poradzić sobie jako solista.
Sam koncert… jak się rzekło, powtarzał w dużej mierze repertuar ze Słupnej z lipca. Przeważał repertuar z Part Monster i Disaffected, pojawiło się kilka utworów z The Troubled Sleep Of Piano Magic (Saint Marie i I Am The Teacher’s Son) i pojedyncze utwory z wcześniejszych płyt, w tym brawurowo odegrana (Music Won’t Save You From Anything But) Silence. Johnson zabawiał publiczność swoim polskim (jak do nas więcej poprzyjeżdża, to się nauczy może więcej niż „Dżekuje” i „Dżem dobry”) i popisywał się swoim przeuroczym ironicznym poczuciem humoru (tym razem motywem przewodnim był pies, który był podobno jednym z dwóch widzów na poprzednim koncercie, a jedynym, który klaskał). Było sympatycznie, ale bez jakiejś magii.
Po występie zespół zaprosił na after party w klubie „Elektro” w Katowicach – nie byłem, nie widziałem, a myślę, że impreza, na której członkowie Piano Magic grali swoją ulubioną muzykę, mogło być nie mniej ciekawe niż sam koncert.
 
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS ArtRock.pl na Facebook.com
Picture theme from Riiva with exclusive licence for ArtRock.pl
© Copyright 1997 - 2025 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.