ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 24.04 - Warszawa
- 25.04 - Kraków
- 25.04 - Poznań
- 26.04 - Szczecin
- 27.04 - Koszalin
- 28.04 - Gdynia
- 10.05 - Piekary Śląskie
- 11.05 - Kraków
- 12.05 - Lublin
- 25.04 - Bielsko-Biała
- 26.04 - Ostrów Wielkopolski
- 27.04 - Wrocław
- 28.04 - Poznań
- 04.05 - Lublin
- 10.05 - Łódź
- 11.05 - Warszawa
- 17.05 - Gorzów
- 18.05 - Szczecin
- 19.05 - Bydgoszcz
- 26.04 - GDAŃSK
- 27.04 - Złocieniec
- 07.05 - Chorzów
- 08.05 - Siemianowice Śląskie
- 09.05 - Siemianowice Śląskie
- 17.05 - Wrocław
- 19.05 - Katowice
- 20.05 - Ostrava
- 21.05 - Warszawa
- 22.05 - Kraków
- 25.05 - Łódź
- 25.05 - Zabrze
- 26.05 - Zabrze
- 08.06 - Żórawina
- 29.06 - Toruń
- 30.06 - Toruń
- 11.07 - Bolków
- 12.07 - Bolków
- 13.07 - Bolków
- 12.07 - Żerków
- 13.07 - Katowice
 

koncerty

23.11.2007

The Legendary Pink Dots, Wrocław, Ośrodek Działań Artystycznych FIRLEJ, 18.10.2007, godz. 20:00

The Legendary Pink Dots, Wrocław, Ośrodek Działań Artystycznych FIRLEJ, 18.10.2007, godz. 20:00 Czekano na nich z wielką niecierpliwością. W końcu przyjechali i zauroczyli cały klub. Wyczyścili też nasze portfele do ostatniego grosza.

Po roku przerwy ponownie nasz kraj odwiedziły Legendarne Różowe Kropki. Zespół w składzie: Edward Ka-Spel - instrumenty klawiszowe, śpiew; Phil Knight (The Silverman) - instrumenty klawiszowe; Niels van Hoorn - saksofon, klarnet, flet; Martijn de Kleer - gitara elektryczna, gitara akustyczna, perkusja; Raymond Steeg - efekty dźwiękowe. Koncert we Wrocławiu, był ich piąta wizytą w tym pięknym mieście, choć przy okazji pojawili się w innych, w których też często grywają (Poznań, Łódź, Warszawa, Bydgoszcz). Tym razem wystąpili na deskach Ośrodka Działań Artystycznych FIRLEJ, który zyskuje coraz lepszą opinię w muzycznym, międzynarodowym świecie.

 

Zaczęli krótko po dwudziestej, skończyli dwa kwadranse przed jedenastą. Czyli koncert nie najdłuższy, ale jakże bogaty w treści. Zapytacie zapewne co zagrali. No cóż nie było Belladony, ale za to pojawiło się kilka innych fenomenalnych kompozycji. Zresztą w przypadku zespołu, który w ciągu dwudziestu siedmiu lat tylko pod własnym szyldem wydał ponad czterdzieści albumów (nie wspominając o projektach pobocznych i solowych) wybranie idealnej listy byłoby bardzo trudne. Niemniej jednak pełny klub fanów w rozmaitym przedziale wiekowym (od malucha w wieku około pięciu lat do nobliwego pana, który prawdopodobnie mógłby być ojcem Martijna) udowadnia, że muzyka w dalszym ciągu jest fascynująca, oczekiwana i uwielbiana. Opowieści prezentowane przez Edwarda, już dawno przestały być li-tylko piosenkami. Każdy z nas czekających na koncert chłonie te prawdziwie teatralne historie, opowiadane głosem obłąkanego poety. Jest to tak cudownie psychodeliczne i piękne, że fani zachowują pełną ciszę, chłonąc całym ciałem te historie. Phil opanował swoją elektrownię do perfekcji serwując nam dźwięki nie z tego świata, grając powietrzem i wyciągając muzykę z innego wymiaru. Niels jak zawsze radosny i przyjazny doskonale wprowadzał nas w stan psychodelicznej ekstazy dmuchając nie tylko w saksofony, ale oczywiście również w swoje własne przedziwne instrumenty. Martijn tym razem dość blisko sceny (w Poznaniu w zeszłym roku był bardziej schowany) używał kilku gitar, do różnych utworów zmieniając aranżację i stylistykę swoje gry zgodnie z postępującym scenariuszem. Oczywiście nie można zapomnieć o siedzącym zupełnie z tyłu i zupełnie niewidocznym Raymondzie, który jak zawiadowca kierował całą orkiestrą – zwłaszcza gdy po koncercie trzeba było się spakować i jechać dalej.

 

Oczywiście w pewnym momencie światła w tym ciemnym klubie przygasły jeszcze bardziej i Niels wyruszył w podróż przez ludzkie morze, budząc dźwiękami i latarką świecącą przeraźliwie jasno co poniektórych słuchaczy, którym zdarzyło się odpłynąć w muzycznym transie. Gdy powrócił na scenę doszło do prawdziwej wojny między Nielsem a Edwardem, jeden atakował drugiego, drugi mu oddawał, klawisze kontra saksofon, śpiew i krzyk kontra światło, wielki opętany wokalista kontra mały klęczący saksofonista. Fenomenalna bitwa, którą wygrał… The Silverman, ze znanym sobie spokojem zagłuszając obu furiatów.

 

Po koncercie fani mogli spokojnie porozmawiać właściwie z każdym muzykiem, nie brakowało autografów ani sesji zdjęciowych. Niels opowiadał o jazzie i samochodach, wakacjach i muzeum w którym jak się okazało był również nasz kolega redakcyjny Mieszko (jakiż ten świat malutki). Edward trochę jakby zmęczony uśmiechał się i miło odpowiadał, snując monologi. Kto zaopatrzył się w gotówkę mógł ją wydać w sklepiku, gdzie oprócz około pięćdziesięciu tytułów na CD, znalazło się trochę wydawnictw DVD i przede wszystkim audiofilskich wydań winylowych.

Więcej zdjęć na LPD SET

 
 

Zdjęcia:

LPD - Edward Ka-Spel LPD - Niels van Hoorn LPD - The Silverman Galahad (4) Mangrove (1) LPD - Niels van Hoorn LPD - The War LPD - Niels and Martijn
ArtRock.pl na Facebook.com
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.