ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
- 22.11 - Żnin
- 23.11 - Koszalin
- 24.11 - Gdynia
- 29.11 - Olsztyn
- 22.11 - Bydgoszcz
- 23.11 - Poznań
- 24.11 - Katowice
- 22.11 - Poznań
- 23.11 - Łódź
- 24.11 - Piekary Śląskie
- 22.11 - Olsztyn
- 23.11 - Gdańsk
- 24.11 - Białystok
- 27.11 - Rzeszów
- 28.11 - Lublin
- 29.11 - Kraków
- 01.12 - Warszawa
- 23.11 - Warszawa
- 24.11 - Wrocław
- 26.11 - Kraków
- 27.11 - Poznań
- 24.11 - Warszawa
- 24.11 - Kraków
- 24.11 - Kraków
- 25.11 - Poznań
- 26.11 - Kraków
- 26.11 - Warszawa
- 30.11 - Warszawa
- 30.11 - Kraków
- 30.11 - Sosnowiec
- 03.12 - Gdańsk
- 04.12 - Wrocław
- 05.12 - Kraków
- 06.12 - Warszawa
- 04.12 - Poznań
- 05.12 - Warszawa
- 06.12 - Kraków
- 06.12 - Kraków
- 06.12 - Jarosław
- 07.12 - Dukla
 

koncerty

26.11.2001

Fish Tour - Poznań, CK Zamek, 20.11.2001

Fish przyjechał do Polski na jeden koncert.

Fish – voc.

John Wesley – guitar

Jimmy Haden – keyboards

Steve "Bongo" Barnacle – bass

John Martyr – drums

No i mamy piękną jesień koncertową. Bardzo drogą jesień :-). Fani art.-rocka mogą się czuć zadowoleni, bo przecież Marillion, Yes, Pendragon, Fish (tudzież Lacrimosa). Pięknie. Nie byłem na tych wszystkich koncertach. Zaliczyłem (teraz myślę, że raczej z obowiązku Marillion). A moją koncertową jesień zakończył poznański występ Fish’a.

Fish przyjechał do Polski na jeden koncert. Większa trasa odbyła się wiosną, przy okazji promocji Fellini Days. Wtedy też, jako maniak fishowy byłem na poznańskim koncercie. Był magiczny. Tyle, że część fanów (ale nie niżej podpisany !!!) mogła się czuć lekko zawiedziona doborem repertuaru, zdominowanego przez - moim zdaniem – bardzo dobrą płytę Fellini Days. No dobra, ale jak było teraz ... ?

Po trzech dniach od koncertu ... nadal nie ochłonąłem. Było po prostu REWELACYJNIE.

Ladies & Gentlemen, Boys & Girls - FISH !

Zgromadzeni w Sali Wielkiej poznańskiego Zamku (taki wielki przykład dominacji pruskiej nad Poznaniem) fani na początek – zgodnie z zapowiedzią – mogli posłuchać występu Johna Wesleya. Występu dobrego, choć niestety (a może na szczęście) nierównego. Trzyosobowy zespół, jak za starych dobrych lat rocka (gitara, bas, perkusja) mógł się jednak nie za bardzo podobać fanom przyzwyczajonym do pewnego rodzaju muzyki. Na szczęście nikt nie gwizdał, ani nie krzyczał różnych niepotrzebnych słów. Występ przyjęto bardzo dobrze. Nie napiszę wam, jakie utwory zagrał, bo w tym zakresie jestem misiem o małym rozumku, ale te 6 nagrań było bardzo dobre. Szczególnie zapadły mi w pamięć dwa utwory (2 i 3), oparte na ciekawym podkładzie basu. Zapachniało mi ... Cream, Allman Brothers Band. A solo gitarowe było naprawdę przedniej jakości. Wszyscy jednak czekali na Fish’a, który nie kazał zbyt długo czekać.

Jednak sam koncert zaczął się od miłej niespodzianki. Zza sceny (no jakżeby inaczej) występ Ryby zapowiedział ... Piotr Kaczkowski. Póki co – wymieniający Fellini Days jako swoją płytę roku. Miło, zrobiło się bardzo miło.

Koncert zaczął się od „3D”. Tej ballady z odrobiną szaleństwa.

„Żyjesz w krainie czarów, trawa tam tak zielona”

To przepiękny utwór. Znany już od wiosny, więc nieco lepiej przyjęty i chyba zagrany z większym entuzjazmem. Ta część instrumentalna – sprawdza się znakomicie. Następne utwory, to pierwsze medley: Lucky / Credo / Vigil. Oj, rozgrzało to publiczność do czerwoności. Żadnej bariery pomiędzy nami a artystami. Tak powinno być na każdym koncercie. Vigil (nazwijmy to closing section) w lekko zmienionej aranżacji, za sprawą gitary Wesley’a. Ciekawie, bardzo ciekawie. I dreszcze na plecach, łzy w oczach, gdy Fish zakończył utwór "I listen to the... (ryk publiczności) ... crowd!". Magicznie – zrobiło się magicznie. I choć ten zestaw medley zagrano w maju, teraz dostaliśmy prawdziwie ognistą wersję. Nieodłączną częścią koncertu są pogadanki Fish’a z fanami. I zapowiedzi utworów. Więc jako komentarz do wydarzeń z 11 września zespół zagrał The Perception of Johnny Punter, dla mnie już od maja prawdziwy killer każdego show w wydaniu Fish’a. O ile – niżej podpisanemu – niespecjalnie podoba się wersja studyjna tego nagrania, o tyle na koncercie ... po prostu leżę na dechach.

„Próbowałem sobie wyobrazić, jak by to było, chować się w piwnicy ze swoją rodziną i swym strachem, mieć nadzieję, że kiedy przyjdą, kiedy psy nie zaszczekająa cisza będzie wokół Ciebie, będziesz mieć nadzieję, że spalą wszystko dokoła twojej głowy i nie odkryją ciebie chowającego się w piwnicy, ponieważ nie masz dokąd iść, a wiesz, że pewnego dnia coś się wydarzy Jednego dnia, pewnego dnia ...”

Napisany w związku z wydarzeniami w Kosowie - to jest jeden z tych ważnych tekstów Fish’a, takich, które wyznaczały nasze poglądy na świat. To kontynuacja Forgotten Sons, Fugazi, Threshold czy White Russian. I podane na koncercie w wersji przyprawiającej o zawał serca. Nie było jednak wyłącznie politycznie. Opowieść Fish’a o staraniach o polskie obywatelstwo przyprawiła obecnego o ból brzucha ze śmiechu, gdyż Fish na początek zademonstrował swoje postępy w nauce polskiego. Czyli ... opanował mówienie po angielsku z polskim akcentem, co jest pierwszym krokiem do mówienia po polsku z akcentem angielskim. Nieodłącznym elementem obrazującym umiłowanie Fish’a do naszego kraju jest ... oczywiście Żubrówka, pita na scenie i przez fanów. Papieros w jednej ręce, butelka w drugiej .. Yin & Yang, jak mówi Mistrz. Więc po The Perception Fish zapowiedział „Tiki 4” (historyjką o transseksualistach). Dalej był So Fellini, z refrenem wywrzeszczanym przez fanów. A potem ... Wesley zagrał TE SŁYNNE dźwięki. Obecne na koncercie pary zaczęły się całować, a Fish zaśpiewał ... „Do you remember? Chalk hearts melting on the playground wall..."

Szaleństwo. Swego czasu powiedziałem, że wolałbym, żeby ani zespół, ani Fish tego nie grali. I ... biję się w piersi. NIE MIAŁEM RACJI ! Jakże pięknie się znowu zrobiło. Wesley zmienił lekko solówkę Rothery’ego, więc pewnie marillionomaniacy byliby niezadowoleni. Jednak na sali nie widziałem nikogo takiego. Wręcz powszechnie zagościło na twarzach uczucie błogiego zadowolenia. Przyszła potem pora na Long Cold Day, zapowiedziane jakby na to nie patrzeć – smutną wiadomością. Wieścią o rozstaniu z żoną. Przykre, choćby przez sytuację małej Tary. No i dla nas fanów pewnie też. Czuję, że długo nie usłyszymy na koncercie Cliche. Tumbledown... z wstępem klawiszy Jim’a Haydena - to jedyny utwór z Raingods zagrany tego wieczoru. Takie nagranie do wspólnego śpiewania i skakania publiczności. Gdy skończyli, Fish popatrzył, pogadał o ... wizycie z 87, włosach na głowie (albo ich braku), po czym zaprosił wszystkich do wehikułu czasu. A time machine zabrał nas w przeszłość jak z baśni.

„Wyszedłem na ulicę w 81-szym i znalazłem serce w rynsztoku i korony poety czułem pocałunki drutu kolczastego i lodowe łzy Gdzież byłem przez te wszystkie lata ?”

Bo podróż była – jak połączenie Wells’a z Hitchcockiem. Najpierw ... Assassing. O Boże, jak pięknie ... pomyślałem. Potem ... finał Fugazi, przejście do White Feater ... i Market Square Heroes z wplecionymi fragmentami Black Night i My Generation. I znowy Market i sama końcówka ... Fugazi z "Where are the prophets..."

Fish zszedł ze sceny. Czas na bisy. I zaczęły się od ... White Christmas. Z akompaniamentem Jim’a Haydena. Cudownie ! (już mi brak przymiotników :-). I ... Lavender ... w nadłuższej ze słyszanych przeze mnie wersji. Widziałem łzy szczęścia u żony, cóż IOU for your love. Nie potrafię nic więcej napisać.

Zespół wyszedł na drugi bis w czerwonych koszulkach i biało-czerwonych czapeczkach, czyli strojach przypominających polską reprezentację piłkarską. Fish stwierdził zresztą w czasie tego koncertu, że będzie na mistrzostwach kibicował „naszym” z uwagi na nieobecność Szkotów. Stwierdził, że założone przez nich barwy są również kolorami Anglików, ale ... „robi to dla nas”. Przedstawienie zakończył – tradycyjnie myślę – „Company".

Tak było ...

„Nie chcę więcej, twoje serce do życia wystarczy mi, Twoje serce, co zagrzewa do walki o każdy dzień ...”

Kto był, zapamięta na długo. Kto nie był ... niech żałuje.

Ps. Tak powinien wyglądać koncert. Ja nie oczekuję, że zespół wyjdzie na scenę i odegra wszystko nuta w nutę jak z płyty. Do kogo piję ... przecież wiecie.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
Picture theme from BloodStainedd with exclusive licence for ArtRock.pl
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.